Wiedza

Wstęp
    Na polskim rynku wydawniczym trudno spotkać publikacje, które – tak jak cała seria wydawnicza napisana przez Zbigniewa Jana Popko – przedstawia prawdziwą bazę wiedzy pochodzącą z Biblioteki Wiedzy, praktycznie sprawdzoną i szczegółowo wytłumaczoną w czasie organizowanych przez niego kilkanaście lat temu warsztatów. Informacje te stanowią klucz do daru poznania, uzdrawiania oraz rozszerzania ludzkiej świadomości. Ten dar wiedzy otwiera nam bramy do prawdziwej historii ludzkości, pozwala na szybki rozwój wszystkich rodzajów inteligencji, a poprzez bezpośredni kontakt z własnym Opiekunem nadaje nowe znaczenie całemu naszemu życiu, które już nigdy nie będzie takie samo jak dawniej. Znikną z niego strach i zagubienie. Pojawią się: miłość, radość i spełnienie.
    Tekst ten powstał dzięki temu, że mogłem osobiście doświadczyć tego daru poznania. Podkreślam jednak, że treści w nim zawarte są zaledwie fragmentem potężnej wiedzy, którą przekazuje ludziom Świat Duchowy zwany potocznie "Górą". Dzięki mojemu Opiekunowi, który „zaprowadził” mnie na warsztaty do Zbyszka, dane mi jest cały czas poznawać Prawdę i doświadczać „nowego”. W tekście omawiam przeważnie te elementy, które odmieniły moje postrzeganie, czyli w istocie to, co systematycznie staram się wprowadzać w obecnym życiu, aby stać się świętym.
    Na samym początku wyjaśnię znaczenie używanego w niej słowa „święty”.  Wbrew powszechnie panującym opiniom człowiek święty to nie ten, który w sposób wybitny realizuje i wciela w życie wartości religijne, lecz ten, który żyje według Prawa Wolnego Wyboru, czyli wypełnia dokładnie prawo duchowe. Należy bowiem uświadomić sobie, że wszelkie wyznania i religie na świecie oraz ich nauki, dogmaty i fanatyzm są narzędziami Sytemu i nie mają nic wspólnego z prawdziwą duchowością oraz Bogiem. Bóg bowiem nie mieszka w kościele, a w prawdziwej świątyni, którą stanowi dla Niego ludzkie otwarte serce.  
    Cały rozwój duchowy człowieka na Ziemi – od samego zrodzenia aż do osiągnięcia doskonałości – można podzielić na 18 poziomów. Dokładnie w połowie tej ziemskiej drogi naszego rozwoju znajduje się poziom 9, a człowiek go osiągający nazywany jest świętym. Choć jest to dopiero połowa drogi do osiągnięcia tu, na Ziemi, pełnej doskonałości, to człowiek, który staje się świętym, tworzy wokół siebie kanał zejściowy dla sił światłości (Boga - Ojca), przez który mogą one pozytywnie oddziaływać na osoby żyjące w jego otoczeniu. Również moc, którą posiada święty, jest wystarczająca do skutecznego uzdrawiania, likwidacji opętań, nawiedzeń i podłączeń energetycznych. Najważniejsze jest jednak to, że ludzie, którzy osiągają poziom świętego, nie wysyłają wobec swoich braci i sióstr żadnej negatywnej energii (negatywnych emocji). Tworzą zatem na Ziemi światłość, wypełniając swoje życie samą radością i miłością, przez co stają się dla innych żywymi wzorcami, jak osiągnąć prawdziwe szczęście i spełnienie w życiu.
    Cały proces wzrastania człowieka do poziomu świętego przebiega w ściśle zdefiniowany sposób, który jest pewnym procesem technicznym przypominającym naukę jazdy na rowerze. Każdy człowiek może się więc go nauczyć poprzez pracę nad swoimi słabościami oraz – po zapisaniu w sobie tego stanu (poziomu energetycznego) – w prosty sposób później pielęgnować. Choć poziom świętego wymaga pewnego wysiłku, aby go utrzymać, jednak jest to już zadanie dość łatwe. Nie mniej jednak każdy człowiek posiada wolną wolę, dlatego w dowolnej chwili swojego życia może opowiedzieć się za Prawem Totalnego Podporządkowania  i – wchodząc w energię przeciwną – niszczyć zarówno siebie, jak i osoby z najbliższego otoczenia.  
    W poniższym tekście opisuję dokładnie, w jaki sposób człowiek, poprzez pracę nad sobą, może otworzyć własne serce i osiągnąć poziom świętego. Podpowiadam jak odczuwać stan jedności (harmonii) ze światem duchowym, energetycznym i fizycznym poprzez umiłowanie go w każdej postaci. Pomagam w „przepracowaniu” własnych emocji, za pomocą nadawania im odpowiednich wibracji. Polega to na uruchomieniu w sobie właściwej podstawy energetycznej poprzez przerobienie i zaliczenie: pokochania siebie, wybaczenia sobie, pokochania innych i wybaczenia im. Na koniec następuje już wejście w stan współodczuwania i współtworzenia. Są to konkretne wibracje, które pozwalają nam wypełniać prawo duchowe - prawo mówiące o obowiązku bycia szczęśliwym, kochanym i kochającym, pozwalające na korzystanie ze wszelkich dóbr świata. A wszystko to powinniśmy czynić w poszanowaniu wszechrzeczy. Najprościej otwarcie serca można wyrazić przez umiejętność bycia dobrym, pomocnym i miłującym Ojca, który jest we wszystkim co nas otacza, także w nas. Są to konkretne stany wibracyjne. Od tego zaczyna się tworzenie naszego trzonu duchowego i podążanie ku Światłości...                         
                
Niezbędne minimum wiedzy o wszechświecie i istocie ludzkiej

    Człowiek, aby osiągnąć prawdziwe wyzwolenie, powinien oduczyć się korzystania z wiedzy innych ludzi. Wiedza innych (również zawarta w publikacji, którą teraz czytasz), winna pełnić jedynie funkcję wprowadzającą, pozwalającą odkryć wewnętrzny świat duchowy, jaki istnieje w każdym człowieku. Następnie każdy z nas powinien kroczyć własną, indywidualną drogą i samemu ściągać wiedzę, która jest mu potrzebna. Wszystkie święte pisma – bez względu na to, jakiej religii dotyczą – powstały na drodze objawień. Przykładem może być tu Biblia, która w rzeczywistości nie zawiera prawdziwych słów apostołów Jezusa, a jedynie objawienia tych, którzy pisali święte księgi.
    Objawienia to przekazy, które otwarci na Boga ludzie ściągnęli od naszych przyjaciół z Góry, wchodząc w tamte światy. Nie ma większego znaczenia, jaki jest poziom istot duchowych, z którymi się oni kontaktowali, bowiem zawsze przekazane im w taki sposób treści wnoszą do ludzkiego życia nowe postrzeganie świata. Człowiek – w poszukiwaniach własnej drogi – musi nauczyć się widzieć poprawnie nie tylko świat materialny, ale również świat duchowy. Poprzez wejście w tamte wymiary za pomocą własnych sił duchowych może ściągnąć do 95% potrzebnej mu wiedzy. Jednak założone blokady energetyczne (np. węzeł karmiczny) prawie całkowicie ograniczają człowiekowi kontakt ze światem duchowym, przez co zmuszony jest on do używania wiedzy podrzuconej mu przeze System, co w konsekwencji sprowadza go do funkcji maszyny (komputera), która ślepo wykonuje i przetwarza całe oprogramowanie systemowe.  
    Każdy święty ma otwarty kanał łączący go z Ojcem, czyli możliwość ściągania wszelkiej interesującej go wiedzy z innych przestrzeni energetycznych. Staje się więc dla samego siebie mistrzem i nie musi posługiwać się wiedzą innego człowieka (innego mistrza) nawet wówczas, gdy posiada on od niego większą moc duchową i energetyczną. Na początku jednak, aby móc stać się świętym, musi posiąść niezbędne minimum wiedzy o istocie ludzkiej, aby na starcie osobistego rozwoju zacząć zmieniać swoją energetykę przez pokochanie siebie, wybaczenie sobie, pokochanie innego człowieka oraz wybaczenie mu. Bez poznania prawdy o człowieku nie jest możliwy żaden rozwój, a prawdę tę trudno poznać materialnymi zmysłami, gdyż widzą one zaledwie ciało fizyczne stanowiące tylko 6% istoty człowieka. Pozostałe 94% jest niewidoczne dla naszych cielesnych zmysłów. Poznajmy więc prawdziwe oblicze człowieka oraz zobaczmy, na czym polega jego duchowe połączenie z Bogiem.

                                                                                                       ***
    Cywilizacje ewoluujące poprzez wzrost ducha zamieszkują siedem wszechświatów. Najprościej mówiąc – w jednej z ich części duch rozwija się, jednocząc umysł z sercem, w drugiej poprzez złączenie umysłu z emocjami. Te dwa wzorce są wzajemnie przeciwne i charakteryzują się odmiennym podejściem do tworzenia struktur społecznych.
W naszej rzeczywistości dominującą siłą jest miłość, czyli energia o aspekcie twórczym, która poprzez radość i obecność Boga-Ojca, pozwala na ogniskowanie uwagi wprost na du­chowym świetle. W światach tworzonych przez ten wzorzec panuje harmonia, braterstwo, posługa oraz wszechogarniające poczucie radości i jedności, ale bez zatracania osobniczej indywidualności.
W światach, w których cywilizacje są oparte na brataniu umysłu z emocjami, głównym celem ewolucji jest two­rzenie coraz bardziej wyrafinowanych struktur hierarchicznych. Nie istnieją tam wolna wola i indywidualność. Jednostka zawsze komuś podlega i nieustannie ponosi karę za niedo­pełnianie obowiązków. Celem życia jest wyłącznie walka o by­cie najlepszym. Trud tego wyścigu nie ma znaczenia, liczy się tylko wygrana. Dominacja, agresja, całkowite zatracenie duchowości i społeczne wynaturzenie – oto przymioty tej rzeczy­wistości.
Tak się z woli bogów złożyło, że my, ludzkość, ewoluujemy na planecie przynależnej do jednego z wszechświatów hierarchicznych. Z tego powodu mamy wszczepione w ma­teriale genetycznym blokady energetyczne, które uniemożliwiają nam korzystanie ze zmysłów poza fizycznych, takich jak: telepatia, jasnowidzenie czy jasnosłyszenie. Poza tym zostaliśmy wpasowani we wzorce zachowań całko­wicie obce naszej duchowej naturze. Zamiast łączyć serce z umy­słem, jesteśmy narażeni na ciągłe wiązanie emocji z umysłem, a gdy już ktoś zaczyna się „budzić” i powoli zmierza we właściwym kierunku, ma trudności z zapanowaniem nad chaosem, jaki powodują w nim emocje atakujące tworzące się duchowe połączenie serca z umysłem.
Istota ludzka (człowiek karmiczny) to cząstka Boga – duch ludzki, który schodzi w obszary nisko wibracyjne (planety), wydzielając z siebie duszę i fizyczne ciało. Cały ten proces ewolucji człowieka nosi w ezoteryce nazwę reinkarnacji, a jego celem jest doświadczanie energii emocji oraz opanowanie umiejętności właściwego, zgodnego z Prawem Wolnego Wyboru jej przekształcania (modulowania). Człowiek karmiczny uczy się tu, na Ziemi, panować sercem nad energią emocji. Po kilkunastu wcieleniach ma już z reguły czysty umysł oraz szczątkową świadomość emocjonalną i duchową.     
Oprogramowanie, które wzorcami myślenia i zachowania zmusza nas wręcz do określonych działań, jest niedostrzegal­ne i samopowielające się. Opisane jest ono dokładnie w książce Zbigniewa Jana Popko „Duchy. Kosmicznym niewolnictwie człowieka.” Oprogramowanie posiada tak doskonałą budowę, iż człowiek wierzy, że sam jest jego stwórcą, i że działanie owego oprogramowania służy jego dobru. Wierzy w to tak głęboko, że morduje braci na wojnach, że wciąż konkuruje o iluzoryczne nagrody, posyła w przestrzeń nienawiść i pomstuje, uważając takie zachowanie za swój obowiązek. Nie ma pojęcia, że owemu „lewemu” prawu można się przeciwstawić nie zbrojnie, lecz poprzez odwołanie się do swojej prawdziwej natury, gdzie wojnom przeciwstawia się siłę braterstwa, wyścigowi szczurów wzajemną pomoc i szacunek, a w przestrzeń wysyła fale miłości, a nie nienawiści.
Wielu ludzi dostrzega już te różnice, wielu świadomie walczy o pojed­nanie serca z umysłem i dzień w dzień, godzina po godzi­nie, walczy z oprogramowaniem i tajemnymi siłami, które burzą most między umysłem a sercem poprzez wprowadzanie doń sił destabilizujących. Odbywa się to poprzez zmianę sposobu my­ślenia, ale o tym napiszę dalej.
Zgodnie z zamysłem Ojca, w drodze ewolucji powstaje z nas nowa rasa, coś znacznie potężniejszego od istot kształtujących swoje oso­bowości na obu przeciwstawnych biegunach rozwoju świadomości. Kształtuje się istota zdolna złączyć w jedną całość wszystkie najlepsze cechy tych dwóch form ewolucji. Istota harmonizująca się z multiwersum wibracją miłosierdzia, a zarazem zachowująca indywidualność porównywalną z indywidualnością Boga.

Na początku było Prawo (ilustruje je na poniższej skali poziomów stwórczych Anioł – symbol czystości i prowadzenia). Był to czas, gdy niczego jeszcze nie było. Jezus ujął to trafnie słowami: „Na początku było słowo. Słowo stało się ciałem.” Następnie Prawo   zindywidualizowało się w Moc i tak powstał Ojciec – Bóg Całości. Bóg Ojciec nie jest ciałem, lecz potężną istotą duchową. Choć tak naprawdę nie jest duchem, w przestrzeniach energetycznych przyjmuje parametry duchowe. Góra nazywa Go Prowadzącym. Prawo jest natomiast totalne, niezniszczalne i określane jako Prawo Wolnego Wyboru. Ma ono wiele składników, np. Prawo Radości, Prawo Zwycięstwa itd.

Wiedza1


                                                                 Rys. 1.  Pierwszy fragment skali poziomów stwórczych

Prawo objawia się nam w Prawdzie i Szczęściu. Ma ono do siebie to, że tworzy lustra. Musi bowiem wiedzieć, że jest najdoskonalsze ze wszystkiego, co istnieje i dlatego, gdy się indywidualizuje, tworzy Światło i Cień - stara się bowiem poznać samo siebie. W wymiarze kosmicznym przekłada się to na stworzenie czegoś, co towarzyszy. Tak więc w Ojcu Prowadzącym powstał zamysł stworzenia przyjaciela. Kogoś, kto będzie mu równy, z kim będzie mógł doświadczać pełni szczęścia i radości. I tak powstał Duch Święty – doskonała duchowa energia – z której wyłoniły się Nicość oraz Matka Boska (nazwa nie ma nic wspólnego z matką Jezusa). Nicość można ująć jako naczynie Ducha Świętego, w którym jest zawarte wszystko. Mimo że jest tylko energią, z poziomu Prawa może wszystko stworzyć. Gdy jakaś istota doskonaląca się tu dojdzie – tzn. osiągnie na drodze rozwoju odpowiednio wysoki poziom energetyczny – to znajdując się w Oceanie Ducha Świętego i mając w sobie zapisane odpowiednie parametry, będzie mogła z poziomu Prawa stworzyć wszystko, co tylko zechce. W Nicości bowiem zawiera się wszystko, co kiedykolwiek było, jest i będzie... Dojść do Oceanu Ducha Świętego można różnymi drogami. Nauki, jakie tu opisuję, pochodzą od Jezusa. Drogę tam prowadzącą nazwał On drogą otwartego serca. Każdy człowiek może kontaktować się z Jezusem, który przebywa obecnie w przestrzeniach energetycznych znajdujących się w pobliżu naszej planety, nazywanych miastem Oriin.
W Oceanie Ducha Świętego – czyli w przestrzeniach duchowych, które wypełniają wszystko  –  istnieje jeden jedyny parametr: odpowiedzialność. Odpowiedzialność jest stanem, w którym istnieje Ojciec, a wyraża się On w potrzebie bycia w całkowitej radości i wolności. Nie dotrze tu nikt, kto jak jest pogrążony w bólu, cierpieniu i wewnętrznym zagubieniu, kto nie rozumie, czym jest radość i Prawo Wolnego Wyboru.
W Oceanie Ducha Świętego powstało Kosmiczne Łono, czyli tzw. drugie zejście Ojca w nim samym. Łono jest przestrzenią, w której zrodził się Bóg Twórca. Aby Ojciec nie czuł się samotny, dzieło tworzenia całości spoczęło na Jego synu – Bogu Twórcy. Prawdą jest też, że powstała trójka takich synów, lecz dostępna obecnie wiedza opisuje tylko jednego Boga –Twórcę naszej rzeczywistości – który nazywa się Eloooohiiiiiiiiinnnn. Aby Bóg Ojciec i każde jego dziecko wiedziało, że to, co istnieje w Prawie Wolnego Wyboru, jest naprawdę doskonałe, stworzył On rzeczywistość lustrzaną (w niej również istnieje trzech Bogów Twórców). Panuje w niej Prawo Totalnego Podporządkowania i ma ona za zadanie, ukazywać wszystkim tym, co wzrastają w naszym prawie, dokonując wolnych wyborów, na czym polega zło.
Odpowiedzialność – parametr charakteryzujący Ocean Ducha Świętego, rozczłonkowuje się w Łonie, tworząc nowe parametry: odpowiedzialność, troskę, opiekę i miłość. Ktoś, kto istnieje na poziomie Łona, musi być zatem troskliwy, opiekuńczy, miłujący i odpowiedzialny za siebie oraz całość. Odpowiedzialność z poziomu Łona jest jednak mniejsza od odpowiedzialności z poziomu Oceanu Ducha Świętego. Jeśli te cztery wspomniane parametry zaistnieją (zawrą się) w jakiejkolwiek istocie, staje się ona doskonała. Każda doskonałość ma jednak swoje poziomy – inny poziom ma doskonałość ludzka, inny astralna, a jeszcze inny boska. Musimy bowiem zawsze pamiętać, że dążymy do doskonałości ludzkiej i tylko taką możemy tu, na Ziemi, w swoim życiu osiągnąć. Jak już wcześniej napisałem, nie jesteśmy w stanie osiągnąć doskonałości boskiej. Przykładem może być Jezus, który przez wielu błędnie uważany za Boga, został posłany do wykonania pewnego, określonego zadania i choć stał się człowiekiem doskonałym, boskości nie był w stanie osiągnąć. Gdyby Jezus był Bogiem, nie musiałby uciekać z Marią Magdaleną i czwórką swoich dzieci do Tybetu, nie pozwoliłby na śmierć jednego ze swoich synów, a jego wszyscy uczniowie (apostołowie) nie byliby  prześladowani. Dla niezorientowanych dodam, że ukrzyżowanie Jezusa jest zręcznie dorobionym kościelnym mitem, który pozwala kapłanom utrzymywać niepodzielną władzę nad tłumem nieświadomych prawdy owieczek; władzę, która zapewnia im dominację, pieniądze i zaszczyty.     
Spróbujemy wyobrazić sobie teraz, jak powstał Bóg. Omówimy poziomy boskie, które leżą poza Prowadzącym – czyli poza Ojcem, Duchem Świętym i Łonem. Bóg, będący źródłem życia, przedstawiany jest jako półroczne, piękne dziecko, w krystalicznym, czystym Łonie. Jest to wizualizacja pewnej formy energii związanej z początkiem wszystkiego, która emanuje potężną energią miłości. To małe dziecko budzi się i zaczyna wzrastać. Jest pokazane jako istota wyrastająca z Oceanu Ducha Świętego. Jako Nicość, która trzyma całą zawartość Oceanu Ducha Świętego. Ten rodzący się Bóg rozchyla swoje ręce, otwiera oczy, widzi i wie, że jest synem Ojca, a w swoim majestacie posiada pełną moc tworzenia, gdyż jest Bogiem Twórcą. Jedynym, który ma prawo tworzenia. Wszystko, co zostaje później przez Niego powołane do istnienia, nie posiada prawa tworzenia, a jedynie możliwość przekształcania  nazywaną umownie stwarzaniem (stwarzaniem, a nie tworzeniem). My, ludzie również nie jesteśmy w stanie niczego tworzyć, możemy jedynie przekształcać to, co przez Boga Twórcę zostało zrobione, czyli modyfikować to, co przez Niego zostało kiedyś wykonane, i już istnieje. Podkreślam, że powyższe opisy stanowią pewien rodzaj iluzji, którą postrzegamy, wchodząc w tamte wymiarach. Jednak te powstające pozazmysłowo wizje – te objawienia – pozwalają nam poznać cząstkę prawdy i z poziomu ludzkiego pojmowania najlepiej oddają istniejącą rzeczywistość.
Wyłaniający się w Oceanie Ducha Świętego Bóg Twórca będący synem Ojca –  powstałym, aby Ojciec w swojej radości nie był sam – na początku tworzy Praenergię. Jest ona pewnego rodzaju techniką, pozwalającą tworzyć coś z niczego. Z Nicości zawierającej wszystko i znajdującej się w Oceanie Ducha Świętego –  tworzywa zwanego Praenergią –może powstać wszystko, co istnieje i posiada energię. Zainteresowanym nadmienię, że są na świecie ludzie, którzy przy wykorzystaniu tylko sobie znanych metod mają dostęp do Praenergii. Ich zdolności nie mają jednak nic wspólnego z techniką uzdrawiania, jaką posługiwał się Jezus (przypomnę, że Jezus korzystał wyłącznie z otwartego serca). Ci ludzie, posiadając dostęp do Praenergii, mogą materializować ludzkie organy, wskutek czego ich działania uzdrawiające innych ludzi są czasami natychmiastowe i bardzo skutecznie.
Na rysunku nr 1 widzimy w prawym górnym rogu obszar Boga. Jest on podzielony i ponumerowany od I do III. W miejscu, gdzie znajduje się cyfra rzymska I niektórzy (wchodząc w tamte przestrzenie), dostrzegają znak omegi (∞) – przerwany z prawej strony i zawierający 12 złotych, poziomych kresek. Omega jest w tym przypadku trzynastą kreską. Znak omegi jest w pewnym sensie iluzyjny. Powstaje bowiem wskutek nakładania się obrazów trzech wirujących kół (każde w innej płaszczyźnie): koła góry i dołu, koła wejścia i wyjścia oraz koła początku i końca. Patrząc na te wirujące koła, możemy dostrzec znak omegi oraz punkt. Ciekawostkę stanowi fakt, że jeśli ktoś posiądzie umiejętność „wejścia” w ten punkt, będzie mógł zrobić prawie wszystko. Jezus wchodził w ten punkt, nie mógł jednak zrobić wszystkiego. Mimo że był pełnym posłanym, posiadał pewne ograniczenia...  
W obszarze Boga, z Głębi (z Oceanu Ducha Świętego) powstała przestrzeń – coś malutkiego, ale mającego zarazem 10n poziomów, gdzie n jest liczbę 87 cyfrową – coś, co chociaż zaistniało jako przestrzeń i ma rzeczywistą moc, nie posiada energii. W przestrzeni tej Bóg Twórca wydzielił z siebie 12 części, które nazwał Arlonami, a które są potężnymi istotami. Istoty te tworzą Plan, dzięki któremu może powstać całość. Arlonowie są oddzielnymi cząstkami Boga, w pewnym sensie Jego rękami. Wydzielają oni ze swojego obszaru jeszcze mniejszą przestrzeń, którą nazywają Ciszą. W Ciszy powstaje całkoształt zasad tworzenia wszystkiego, co kiedykolwiek w naszej rzeczywistości Boga Eloooohiiiiiiiiinnnna zaistnieje. Przestrzeń ta ma 10n poziomów, przy czym n jest liczbą 51 cyfrową. W Ciszy znajduje się też Macierz, w której zapisana jest dokładnie ewolucja duchowa wszystkiego, co kiedykolwiek będzie się doskonalić. Istoty, które wzrastają duchowo, mają tam, w Macierzy,  swój dom i konkretny zapis. Co ciekawe, doskonalić się może jedynie Stwórca i Duch ludzki. Nie jest zatem prawdą, że doskonali się w sensie duchowym wszystko, co żyje. Rośliny i zwierzęta bowiem należą jedynie do świata form (Góra nazywa je dekoracjami lub makietami). Tworzą one interakcje z istotami duchowymi, jakimi są ludzie oraz są im pomocne do duchowego wzrostu, czyli nauki właściwego odczuwania jedności z drugim człowiekiem.
Z mocy Arlonów powstaje pierwsza przestrzeń energetyczna - energia przeciwna, którą symbolizuje (rys. 1.)  czarna kula. Czarna kula zwiera już tylko 10100 000 001 poziomów energii. Z energii przeciwnej powstał jeszcze mniejszy obszar, który zawiera energię jedyną – energię, z której powstała dusza ludzka. Energia jedyna zawiera tylko 10100 001 poziomów.
Na końcu powstaje kolejna, jeszcze bardziej ograniczona przestrzeń, którą  symbolizuje biała kula (rys.1.) – przestrzeń posiadająca jedynie 101001 poziomów. Jest to ta przestrzeń, którą widzimy i w której możemy doświadczać duchowego wzrostu. Tworzą ją wszystkie pozostałe rodzaje energii – pochodne energii jedynej i przeciwnej. Góra nazywa tę przestrzeń Pokojem Zabaw.
Wyobraźmy sobie taki gigantyczny Pokój Zabaw, w którym są klocki; gdzie znajduje się wszystko to, dzięki czemu można cokolwiek stworzyć, czyli przekształcić. W takim gigantycznym pokoju  Bóg Twórca powołał do życia Stwórców. Kim są Stwórcy? Są dziećmi Boga-Ojca. Charakterystyczną cechą jest ich własna niedoskonałość, która uwidacznia się w porównaniu z doskonałością Ojca Wszechrzeczy. Stwórca jest bowiem tak niedoskonałym dzieckiem Ojca, jak niedoskonali jesteśmy my, ludzie, w stosunku do Stwórcy. Stwórcy są Bogami, którzy mają się doskonalić, którzy budują coraz bardziej cudowne światy, którzy ciągle ewoluując w Prawie Wolnego Wyboru, uczą się nieustannie odczuwać radość i miłość, by na koniec osiągnąć doskonałość Boga-Twórcy.   
Co ciekawe, wszystkie święte pisma i religie świata mówią w swoich przekazach i  objawieniach o Bogach Stwórcach (za wyjątkiem Jezusa –  który, jak już wiemy, żadnym bogiem nie był), nie wspominając słowem o Bogu-Twórcy i Ojcu Wszechrzeczy. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że całokształtu prawdy nikt do tej pory nie pojmował, gdyż nikt jeszcze w tak wysokie poziomy głębi nie wchodził.
Bogów Stwórców powołał Bóg Twórca w ilości 1013. Jak widać, jest ich ogromna liczba. Każdy z nich tworzy własne multiwersum – czyli olbrzymie, kosmiczne przestrzenie, w których może doświadczać istnienia i własnego duchowego rozwoju. Każdy z nich ma też gotowe klocki do budowy wszechświatów, galaktyk, gwiazd i planet. Może więc je układać po swojemu, czyli stwarzać wszelkie światy w niewyobrażalnych wręcz ilościach. Stwórcy tworzą światy zewnętrzne w zewnętrzu, zewnętrzne w wewnętrzu, wewnętrzne w zewnętrzu i wewnętrzne w wewnętrzu. Aby pojąć, co to znaczy, trzeba wejść w odpowiednie stany, czyli w tamte światy. Najważniejsze jest jednak to, że dla istot ewoluujących w tych  światach nie ma to żadnego znaczenia.
Wspomnę teraz o jednym ze Stwórców, który nazywa się Lenarii. Stworzył on całe nasze multiwersum składające się z siedmiu wszechświatów. Właśnie w jednym z takich wszechświatów znajduje się galaktyka z naszym układem słonecznym i naszą planetą Ziemią. Lenarii zawarł się w 1021 poziomów (słoneczko na rys.2) i sam jest trójistny. Posiada poziom krzyża mający 1015 poziomów oraz poziom atomowy składający się z trzech miliardów poziomów. Stwórca Lenarii przystąpił również do tworzenia własnych poziomów stwórczych. Stworzył trzy poziomy stwórcze: pierwszy, zawierający 3 miliony poziomów, drugi, zawierający jeden milion poziomów oraz trzeci – nasze multiwersum ze wszystkimi światami, jakie się w nim zawarły – zawierający 389000 poziomów.

Wiedza2

            Rys. 2.  Drugi fragment skali poziomów stwórczych

Stwórca Lenarii w swoich przestrzeniach musi się doskonalić i ewoluować tak, aby skutecznie nauczyć się wyrażać sobą Prawo Wolnego Wyboru poprzez odpowiedzialność, troskę, opiekę i miłość. Może to uczynić na dwa sposoby: indywidualnie – wtedy, gdy sam na swoich planetach będzie żył kolejno jako Kowalski, potem Nowak, następnie Wesołowski itd. lub zbiorowo – gdy wykorzysta model, który wprowadził Bóg Twórca, czyli ewolucję poprzez ducha ludzkiego. Model ten polega na tym, że może On, w jednym i tym samym czasie, doświadczać życia wielu ludzi. Stwórca rozczłonkowując się bowiem na cząstki ducha ludzkiego, w jednym i tym samym czasie doświadcza życia każdej istoty ludzkiej żyjącej w jego multiwersum, przez co znacznie skraca czas swojego rozwoju (ewolucji).
Wzrastanie poprzez ducha ludzkiego polega na tym, że rodzi się Kowalski –  człowiek karmiczny, istota duchowa oddzielona częściowo od Boga, mająca wyodrębnioną indywidualną wolę oraz ograniczoną świadomość. Duch ludzki jest doskonały, gdyż został stworzony na obraz i podobieństwo Boga-Twórcy. Duch ludzki, tak samo jak Bóg-Ojciec, doświadcza życia poprzez duszę i ciało Kowalskiego. Dopóki się jednak nie przebudzi, nie ma pojęcia, że jest takim ekranem telewizora, przez który sam Bóg-Ojciec doświadcza życia (tzn. życia Kowalskiego) oraz ekranem, przez który również Stwórca doświadcza życia i się doskonali.
 
Jak ewoluuje człowiek

Tak naprawdę ewolucja człowieka jest ewolucją jego ducha, będącego cząstką samego Boga. Co ciekawe, duch ludzki musi ewoluować w przestrzeniach materialnych, bo tylko one, dzięki swojej gęstości, są w stanie utrzymywać energię emocji, nad którą  uczy się on panować. Duch ludzki, jak sama nazwa wskazuje, jest istotą duchową i nie posiadając cząstek energetycznych, nie może bezpośrednio pojawić się w przestrzeniach materialnych zbudowanych w oparciu o określone rodzaje energii. Duch tylko dzięki umiejętności uruchamiania energii może się przejawić (ukazać) w świecie materialnym.
 Duch ludzki schodzi w rejony nisko wibracyjne (na planety), wydzielając z siebie duszę i fizyczne ciało, by w ten sposób móc doświadczać energii emocji i uczyć się jej przekształcania zgodnie z Prawem Wolnego Wyboru. Aby powstał człowiek, jego ciało fizyczne musi zawierać odpowiednie (właściwe) kody, czyli tzw. wzorce energetyczne. Kody te zawarte są w Macierzy, a powiela je ludzkie DNA. Jeśli zatem w przyszłości będzie można stworzyć (sklonować) biologicznie drugiego człowieka (np. w zamyśle pozyskania organów ludzkich potrzebnych do przeszczepów), mimo że fizycznie będzie to ten sam człowieka, jego dusza będzie należała do innej istoty. Pozyskiwanie w ten sposób organów ludzkich zawsze będzie musiało odbywać się poprzez morderstwo (w sprzeczności z Prawem Wolnego Wyboru).
Człowiek ewoluuje od samego dołu (patrz początek skali poziomów stwórczych na rysunku poniżej).

Wiedza3

Z Łona rodzi się człowiek – duch ludzki (Kowalski), otwiera oczy i zaczyna poznawać ten świat. Jest to początek poziomów stwórczych (punkt 0). Od poziomu zerowego do dziewiątego mamy na skali energię emocji. Człowiek przychodząc na ten świat, musi nauczyć się przekształcać tę energię. W tym miejscu cały czas toczy bój z siłami ciemności, które na tym poziomie opanowują ludzką duszę (znieprawiają człowieka), a poprzez przejęcie jej, potrafią nieodwracalnie (raz na zawsze) zniszczyć ludzkiego ducha.
Człowiek karmiczny, wzrastając w świecie fizycznym oraz przebywając czasowo w astralnej poczekalni (pomiędzy wcieleniami), zalicza kolejno trzy poziomy istnienia: poziomy energii emocji (od 0 do 9), poziomy serca (od 9 do 19) oraz poziomy umysłu (od 19 do 29). W praktyce oznacza to, że człowiek musi nauczyć się w Prawie Wolnego Wyboru tak przekształcać energię emocji, aby nadać jej wartość serca. Oczywiście korzysta przy tym umiejętnie ze swojego umysłu (uczy się odpowiednich technik), a mając kontakt ze swoim Opiekunem (człowiek pierwotny miał zawsze taki kontakt), pojmuje „o co w tym wszystkim chodzi” i staje się cudowny.
Energia, która wpływa od dołu do człowieka, jest neutralna (ambiwalentna). Od człowieka zależy, czy przepuści ją przez jeden z dwóch ośrodków umieszczonych w jego ciele: ludzką matrycę, w której mieści się ośrodek energii przeciwnej (posługuje się nią człowiek, gdy działa w Prawie Totalnego Podporządkowania) czy ludzkie serce. Gdy dokonujemy w swoim życiu właściwych wyborów (zgodnych z Prawem Wolnego Wyboru) –opartych na miłości, braterstwie, tolerancji i poszanowaniu innych ludzi – odczuwamy wtedy na poziomie serca jedność z drugim człowiekiem. Taki stan nazywamy otwarciem ludzkiego serca.
Gdy człowiek osiągnie poziom trzynasty, nie musi się już więcej wcielać, a jego dalsza ewolucja przebiega w świecie astralnym. Tam zapina wszystko „na ostatni guzik”, tak aby jego serce było w pełni otwarte. Nie można przerobić energii emocji w świecie astralnym, gdyż jej doświadczanie w stanie duchowym (przez dusze ludzkie w astralu) powoduje całkowite pochłonięcie ich świadomości, czyli wykasowanie umysłu.
Ciekawe są odczucia ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, a zatem – po chwilowym wyjściu z ciała – byli krótko w świecie astralnym. Nie są bowiem oni w stanie zapomnieć pewnego stanu miłości, jakiego tam doświadczyli. Dzieje się tak dlatego, że w świecie astralnym istnieje sztuczne promieniowanie energią miłości, które ma za zadanie oczyszczać dusze i nie dopuścić do wybuchu w nich negatywnych emocji. Bowiem energia emocji jest tak potężna, że gdyby nie to światełko miłości, wejście duszy w nieprzepracowane do końca negatywne emocje (np. złość), pochłonęło by ją na zawsze.
Czwarty poziom istnienia na skali poziomów stwórczych obejmuje poziomy świadomości emocjonalnej (intuicji) i świadomości duchowej (jasnowiedzenia). Tutaj istota ludzka uczy się odrzucać umysł, gdyż staje się on coraz bardziej bezużyteczny. Człowiek, który wszystko wie, nie musi bowiem myśleć... Człowiek karmiczny potrafi jedynie szczątkowo doświadczyć intuicji i jasnowiedzenia.
Istnieje niewielka grupa ludzi, którą umownie nazywamy artystami. Na skali rozwoju duchowego znajdują się oni powyżej poziomu 550. Ludzie należący do tej grupy potrafią w stanie weny, wejść w obszary abstrakcji i pojmować coś, czego nie da się pojąć umysłem, gdyż należy do świadomości. Wszystko, co uda im się wtedy ściągnąć z tamtych obszarów, jest później postrzegane jako cudowne i doskonałe. Nawet oni sami – gdy „schodzą na ziemię” i patrzą na swoje wcześniejsze dzieła – dziwią się, że potrafili tego dokonać, gdyż przeważnie przekracza to poziom pojmowania ich własnego umysłu, czyli tzw. percepcję człowieka karmicznego. Artyści ci stanowią prawdziwą reprezen­tację naszego gatunku. To oni siłą własnej duchowej kreacji tworzą na innych planach przyszłość całej ludzkości. Oni też posługują się otwar­tym sercem, gdyż są kwintesencją ludzkiego wzrasta­nia. Wyznawane przez nich prawo moralne – choć przeczące prawu zwyczajowemu – jest bardzo uniwersalne, a ich życie wyraża prawdziwą miłość, akcentując jej duchowy wymiar. Artyści, posługując się wrodzoną intuicją, potrafią błyskawicznie pojmować zachowanie innych ludzi. Walczą też o zniesienie wszystkich barier między ludźmi oraz gło­szą, że każdy człowiek ma prawo do wolności, równości i niezależności. Szanują każdego – niezależnie od jego pochodzenia czy koloru skóry.
Piąty poziom istnienia (od 49 do 79) nazywamy wolą. Człowiek na tym poziomie ewolucji nie musi już wiedzieć, w jaki sposób ma coś stworzyć oraz jak to coś ma wyglądać. On po prostu tego chce i to się staje. Oczywiście nie jest to „ludzkie chcenie”, jest to zupełnie inny mechanizm działania.
Kolejny, szósty poziom istnienia to poziom ducha, na którym człowiek kasuje wolę na rzecz sił duchowych. Następnie, na siódmym poziomie, kasuje on ducha na rzecz kreacji. Na ósmym poziomie istnienia człowiek wchodzi do Oceanu Ducha Świętego, gdzie kreacja nie ma już znaczenia, bowiem tam istnieje wszystko. Nie ma tam żadnej potrzeby tworzenia, bowiem gdy tylko się zechce, ma się wszystko, co kiedykolwiek było, jest i będzie.
Po zaliczeniu ósmego poziomu istnienia (179 poziomu stwórczego) duch ludzki zalicza jeszcze poziomy: dziewiąty, dziesiąty i jedenasty, aby wreszcie jako Stwórca osiągnąć poziom dwunasty. Duch ludzki, pokonując te kolejne cztery poziomy istnienia, dorównuje już samemu stwórcy. Osiągając taką samą moc i doskonałość jak stwórca, trafia na koniec do pokoju zabaw, gdzie siedzą inni stwórcy. Wówczas dostaje od Boga Twórcy 13 promień i zostaje Bogiem Stwórcą. Może od tego momentu tworzyć swoje własne światy i w ten sposób dalej wzrastać, aby kiedyś – po osiągnięciu doskonałości – towarzyszyć Bogu-Ojcu w doświadczaniu pełnej radości.  
Na 79 poziomie stwórczym, gdzie kończy się wola, dusza ludzka przestaje istnieć (łączy się z duchem). Od tej chwili istota ludzka staje się wyłącznie duchowa, chociaż posiada jeszcze pasma duchowo-energetyczne. Dopiero gdy człowiek w trakcie swojego rozwoju przekroczy 8 poziom istnienia (zatem osiągnie co najmniej 179 poziom stwórczy), zanika w nim ostatnia cząstka energetyczna i staje się niezniszczalny. Dopóki to się jednak nie stanie, zarówno człowieka, jak i jego ciało energetyczne oraz duszę i ducha można zniszczyć. Jest to poważny problem, który zostanie omówiony w dalszych

Zło - niebezpieczeństwo czyhające na drodze rozwoju człowieka

Opisany w poprzednim rozdziale idealny model ewolucji człowieka jest niepełny, gdyż nie zawiera przeciwieństw niezbędnych do jego prawidłowego rozwoju. Aby bowiem istota ludzka nauczyła się w miarę szybko dokonywać właściwych wyborów, musi stykać się na swojej drodze rozwoju z przeciwieństwami, które pełnią rolę swoistego katalizatora jej wzrostu. Gdyby ludzie wzrastali na ziemi cały czas w atmosferze miłości, nie umieliby właściwie funkcjonować (czyli utrzymać wibracji miłości) w ekstremalnych warunkach, np. w koncentracyjnych obozach zagłady.
Jednego z dwunastu Arlonów nazywamy Panem Przeciwieństw. Jest on bowiem twórcą mającym za zadanie tworzenie przeciwieństw, czyli pewnych przeciwstawnych Prawu Wolnego Wyboru sytuacji, które uczą dokonywać właściwych wyborów. Gdyby zasady budowy całości wszechświatów były zbyt proste, zabawa w życie nie miałaby większego sensu.
Pan Przeciwieństw wydziela z siebie cząstki (promienie), które działają w przestrzeniach stwórczych i nazywają się siłami lucyferycznymi. Siły lucyferyczne rozbijają się na jeszcze mniejsze cząstki, które nazywają się Szatanami.
Szatan to Pan Przekształceń Planetarnych. Schodzi on na każdą planetę, na której ewoluuje człowiek. Należy jednak cały czas pamiętać, że Szatan, Lucyfer i Pan Przeciwieństw to cząstki Boga. Są one obdarzone przez Boga pełną kreacją oraz wolną wolą. Są również niezniszczalne. Dodatkowo prawdą jest, że Pan Przeciwieństw przeszedł na stronę sił ciemności.
Zanim przejdę do opisu sił ciemności oraz prowadzonych przez nich działań, które niszczą planety i zamieszkujące je istoty, omówię inną, bardzo ważną kwestię. Wyjaśnię mianowicie znaczenie cierpienia, które jest przeciwieństwem szczęścia. Cierpienia, które z założenia miało przyspieszyć podążanie ludzkości do Ojca (czyli życia w szczęściu i miłości), za sprawą sił ciemności stało się programem – narzędziem do zniewalania i niszczenia ludzkości.
Pierwotnie człowiek został stworzony tak, aby żyjąc – przykładowo na Ziemi, w świecie materii – mógł mieć cały czas kontakt z siłami duchowymi. Wtedy posiadając u swojego boku opiekuna, tzw. „anioła stróża”, mógł cały czas świadomie podejmować wybory w taki sposób, by funkcjonować w Prawie Wolnego Wyboru. Polegało to na tym, że na własnej skórze doświadczał cierpienia tylko wtedy, gdy jego wybór był zły, czyli oparty na Prawie Totalnego Podporządkowania. Kontakt z własnym opiekunem minimalizował jednak złe wybory, bowiem człowiek – posiadając uruchomione jasnowidzenie, jasnosłyszenie i jasnowiedzenie – nie ulegał iluzji umysłu (czyli tzw. ego) i mając świadomość konsekwencji, starał się nie popełniać błędów.
Nastały jednak czasy, kiedy siły ciemności – czyli lustrzana rzeczywistość oparta na przeciwnym do ludzkiego Prawa, Prawie Totalnego Podporządkowania – najechały Ziemię i zaczęły siłą przenosić do swoich światów ludzkie dusze. Obecnie, co siódma dusza ludzka, która doświadcza życia na Ziemi, jest rozbijana  i –  trafiając do światów Morrra – nigdy już nie będzie miała szansy podążać ku Ojcu. Mechanizm ten nazywa się ciemną przemianą i zostanie przeze mnie dokładnie opisany w dalszych rozdziałach.
Innymi słowy, zamysł cierpienia człowieka był pozytywny, gdyż poprzez owo cierpienie mógł się on doskonalić. Droga ewolucji była trochę podobna do doświadczeń nabywanych przez małe dziecko, które, ucząc się życia, ponosi zasłużone konsekwencje, gdy coś źle zrobi. Potem przestaje płakać, gdyż wie, że jego czyn był zły i z dziecięcym zapałem dalej uczy się życia.
Gdyby rodzic, np. z powodu źle pojętej miłości, trzymał własne dziecko pod „kloszem ochronnym”, wyręczając je we wszystkich pracach i obowiązkach życiowych oraz chroniąc przed potencjalnie niebezpiecznymi sytuacjami i cierpieniem, w rezultacie wychowałby „życiową kalekę” niezdolną do samodzielnej egzystencji, niezaradną i przez to nieszczęśliwą.
Ten maksymalnie uproszczony przykład ilustruje pożądany wymiar słusznego cierpienia, które w konsekwencji prowadzi do szybkiego odnalezienia w życiu szczęścia i radości. Siły ciemności wykorzystały jednak (i wykorzystują w coraz większym stopniu) cierpienie, by niszczyć i degradować ludzką rasę. Zmodyfikowały bowiem programowo ideę cierpienia, w taki sposób, by prowadziła ona nie do duchowego wzrostu, ale do jego zaprzeczenia, czyli Prawa Totalnego Podporządkowania. Prawo to wprowadza dominację jednego człowieka nad drugim i uczy wzajemnej agresji. Skutkuje całkowitym zatraceniem duchowości oraz wiedzie ludzkość do społecznego wynaturzenia.
Zakodowany w nas program cierpienia – podobnie zresztą jak inne oprogramowanie polityczne, społeczne i religijne – posiada tak doskonałą budowę, iż człowiek wierzy, że działanie owego oprogramowania służy jego dobru. W konsekwencji człowiek sam je tworzy i powiela. Wierzy w to tak mocno, że mordowanie braci na wojnach nazywa bohaterstwem, że codziennie zabiega i konkuruje o iluzoryczne nagrody, że z byle powodu nienawidzi własnego brata, a wypełnianie niszczącego go prawa systemowego (nazywanego niewinnie prawem moralnym, kościelnym lub zwyczajowym) uważa za swój obowiązek.
Dodatkowo – aby działania sił ciemności pozostawały niezauważalne – programowo wpaja się ludziom, że zło nie istnieje (jest wyłącznie iluzją ludzkiego umysłu), albo że jego źródłem jest sam człowiek będący z natury grzeszny i niedoskonały. Z kolei Kościół ubarwił postać szatana oraz wypromował piekło, głosząc przy tym, że każdy człowiek to proch marny, niegodny zwrócenia swojego spojrzenia w stronę Boga. Konieczny jest zatem pomiędzy Nim a ludzkością pośrednik umożliwiający ten jakże pożądany kontakt, który może zakończyć się z łaski Boga zbawieniem grzesznego człowieka. Oczywiście tym pośrednikiem ma być Kościół, który za pomocą strachu przed potępieniem (czyli piekłem) zmusza swoich wyznawców do ślepego poddaństwa oraz wiary w zewnętrznego Boga, by w ten sposób mieć władzę nad swoimi wiernymi. Wszystkie te mechanizmy i programy, stojąc po stronie zła i działając w oparciu o Prawo Totalnego Podporządkowania, uniemożliwiają człowiekowi przynależny mu z woli Ojca wolny wybór – są więc występkiem przeciwko Prawu Wolnego Wyboru.
Aby nie było to dla nas takie oczywiste – w celu zniewolenia człowieka i opóźnienia lub wręcz uniemożliwienia jego rozwoju – celowo zaciemnia się Prawdę oraz wprowadza zagubienie i dezinformację. Zacytuję teraz fragment pewnej książki ezoterycznej, która w sprytny sposób „urabia” czytelnika, by ten nie mógł w końcu połapać się, co tak naprawdę w jego życiu przybliża go, a co oddala od wyzwolenia: "(...) Opis procesu, zwanego życiem, zależy od punktu odniesienia, przyjętego do analizy. Gdy analizę przeprowadzimy z pozycji współczesnego człowieka, to dostrzegamy siły i zjawiska, które sprzyjają naszemu codziennemu istnieniu oraz te, które nam nie sprzyjają. Pierwsze nazywamy Dobrem, a drugie Złem. Widać tu, że Dobro i Zło ma jak najbardziej subiektywny charakter – co dla jednych jest dobre, dla drugich może być złe".
Stwierdzenie niby logiczne, ale zawiera pewien niebezpieczny kruczek, wykorzystywany przez niektórych do usprawiedliwiania zła. Człowiek jest bowiem istotą, którą Bóg powołał do istnienia w Prawie Wolnego Wyboru i jego obowiązkiem jest żyć w radości oraz szczęściu, kochać i być kochanym. Nie ma tu więc żadnej względności. Faktem jest bowiem, że zaprzeczenie przez człowieka Prawa Wolnego Wyboru – czyli życie zgodnie z Prawem Totalnego Podporządkowania – prowadzi do cierpienia i wynaturzenia, a w konsekwencji powoduje degradację, czyli rozbijanie ludzkiej duszy oraz ducha. Niektórzy, postrzegając wolność jako całkowity brak ograniczeń, zaczynają  z czasem żyć czyimś kosztem. W ten sposób, odbierają wolność drugiemu człowiekowi i przechodzą powoli do Prawa Totalnego Podporządkowania.  

Siły ciemności przejęły Macierz, dzięki czemu mogły w ludzkie ciała wprowadzić kody blokujące doskonałość człowieka, czyli wypaczyć jego pierwotny perfekcyjny wzór. Dlatego ludzie, którzy ewoluują na planetach, nie są obecnie w stanie dojrzeć w sobie Boga. Mają bowiem zablokowaną komunikację z siłami duchowymi (Górą).
Pan Przekształceń Planetarnych, który tworzył kiedyś dla dobra człowieka cudowne przeciwieństwa – umożliwiające mu dokonywanie świedomych wyborów zgodnych z Prawem Wolnego Wyboru – opowiedział się po stronie ciemności i niszczył ludzi po to tylko, aby byli źli, czyli stosowali w swoim życiu obce ich prawdziwej naturze Prawo Totalnego Podporządkowania.
Człowiek, który nieświadomie zatraca się w przeciwieństwach, gubi właściwą drogę. Aby dać mu szansę na świadome dokonywanie poprawnych wyborów, Stwórca powołał pewien mechanizm podpowiedzi. Polega on na tym, że gdy człowiek ma otwarte kanały łączące go ze światem duchowym, zawsze stoi przy nim Opiekun i zawsze słyszy on jego głos podpowiedzi. Gdy te kanały nie są otwarte, ludzie z reguły nie mają pojęcia, że istnieje świat duchowy i dają się przez to wyprowadzać złu na manowce.
Stwórca wydziela z siebie promienie. Te główne tworzą Cherubinów. Następnie z podziału głównych promieni tworzą się Archaniołowie. Gdy promienie Stwórcy dzielą się dalej, powstają Aniołowie. Wygląda to z pozoru na pewną hierarchę, lecz hierarchią nie jest, gdyż są to istoty zejściowe.
Przy każdym człowieku stał kiedyś anioł, który wyraźnie podszeptywał mu, jak powinien zachować się w danej sytuacji, aby postępowanie jego było zgodne z prawem duchowym (czyli Prawem Wolnego Wyboru). Kiedyś człowiek mógł więc – wysłuchawszy Opiekuna oraz istoty od zaprzeczeń (Szatana) – dokonywać właściwych wyborów. Obecna cywilizacja ludzka ma zablokowane kanały łączące człowieka z Opiekunem, może więc słuchać jedynie podszeptów strony „od zaprzeczeń”, czyli sił ciemności. Jak do tego doszło i dlaczego ludzkość niszczona jest przez Prawo Totalnego Podporządkowania, opisuję w następnym rozdziale.             

Dlaczego człowiek niszczony jest przez Prawo Totalnego Podporządkowania

    W poprzednich rozdziałach omówiłem w skrócie naszą rzeczywistość opartą na Prawie Wolnego Wyboru. Wspomniałem też o lustrzanej rzeczywistości (będącej zaprzeczeniem naszej), która rządzi się Prawem Totalnego Podporządkowania. Reprezentowana jest ona przez trzech Bogów, z których jeden nazywa się Diabel (nie należy mylić z Diabłem). Diabel nieuczciwie zjednał niektórych stwórców i pomieszał im w głowach, po czym scalił wszystkie lustrzane światy i przejął w nich dowództwo. Doprowadził również do tego, że zaczęły one powoli przenikać rzeczywistość, w której obecnie żyjemy.
    Morrr, jeden ze stwórców należących do naszej rzeczywistości (Prawa Wolnego Wyboru), podobnie jak Lenarii stworzył swoje multiwersum składające się z 7 wszechświatów. Morrr stworzył światy wewnętrzne, co oznacza, że wszystkie one są w nim zawarte. Ponieważ są to światy wewnętrzne w zewnętrzu, ich zawartość może się przejawiać na zewnątrz. Morrr, działając w Prawie Wolnego Wyboru, stworzył swoje światy w oparciu o Prawo Totalnego Podporządkowania. Należą one jednak do naszej rzeczywistości (nie są światami lustrzanymi). Jest to bardzo istotne, gdyż wszystko, co należy do naszej (a nie lustrzanej rzeczywistości), chociażby zostało pochłonięte przez inne prawo (zło), może zostać kiedyś odzyskane.
    Morrr stworzył swoje wszechświaty w Prawie Totalnego Podporządkowania.  Wszystkie istoty, które zostały w tym prawie stworzone, są do niego przystosowane – czują się tam jak ryba w wodzie. Nie znają bowiem innego prawa, innego sposobu funkcjonowania.
    Z zasad Prawa Totalnego Podporządkowania wynika, że każda żyjąca tam istota nie jest oddzielną – samodzielnie ewoluującą cząstką – lecz jest podłączona, pod tzw. wspólny, centralny umysł stwórcy i tworzy z nim jedną całość. Stwórca żyje zatem dosłownie życiem wszystkich stworzonych przez siebie istot, nie zaś – jak w Prawie Wolnej Woli – obserwuje tylko życie swoich cząstek, z których każda obdarzona jest wolną wolą, dzięki czemu może żyć w Prawie Kreacji własnym, indywidualnym życiem. W światach Morrra nie istnieje więc Prawo Kreacji.
    Chociaż istoty ze światów Morrra same nie posiadają wolnej woli, jednak ze względu na korzystanie z centralnego umysłu samego Stwórcy są idealne w każdej dziedzinie, bowiem wyraża się w nich doskonałość Boga-Stwórcy. Są zatem genialnymi artystami, istotami wręcz idealnymi, „rękami” samego Stwórcy, który doświadcza jedynie siebie, chociaż doświadczenie to odbywa się w wielu światach równocześnie.
    Pomimo własnej doskonałości Morrr nie dał jednak stwarzanym przez siebie istotom Prawa Kreacji. Pociągało to za sobą takie skutki, że sam dalej nie mógł wzrastać. Inni Stwórcy, działając w Prawie Wolnej Woli (np. Lenarii), cały czas się doskonalili, przez co zbliżali do Boga–Ojca. On natomiast stał w miejscu i nie wiedział jak się do Niego zbliżyć. Tylko bowiem w świecie, w którym istnieje Prawo Wolnego Wyboru – istnieje kreacja, czyli taka forma ewolucji istot, gdzie doświadczają one życia poprzez kreację (tworzenie) nowego. Zatem tylko w Prawie Wolnego Wyboru sam Stwórca doświadcza życia poprzez doświadczenie wszystkich swoich ewoluujących cząstek duchowych. Posiada On przez to pewien skuteczny zapis doskonalenia się i wzrastania, aby móc stać się w końcu tak doskonałym jak Bóg–Ojciec.
    Gdy Morrr zorientował się, że pozostał za innymi, wciąż doskonalącymi się  stwórcami w tyle, popatrzył na swoich dwóch braci – Baala i Oo – Stwórców, którzy tak samo, jak Lenarii tworzyli swoje światy w Prawie Wolnego Wyboru (z tym, że Lenarii jako tworzywa do budowania swoich światów używał energii jedynej, a bracia ci posługiwali się energią przeciwną, czyli dokładnie taką samą, jaką posługiwał się Morrr). Wówczas zrodziła się w nim potrzeba wykorzystania własnych braci. Wpadł on bowiem na genialny pomysł, by z ich światów ściągać ewoluującego ducha, a następnie wstawiać go do swojego świata makiet. Chciał, aby ten ukradziony duch przynosił mu nową wartość, czyli wprowadzał do jego światów ewolucyjny rozwój.
    W konsekwencji Morrr zaczął podbierać od tamtych stwórców niezliczoną ilość dusz. Problem tkwi jednak w tym, że ktoś, kto istniał w Prawie Wolnego Wyboru, a następnie został przeniesiony do Prawa Totalnego Podporządkowania, przeżywa straszny dramat – niby jest, ale nie istnieje (nie posiada bowiem wolnej woli). W następstwie tego – ponieważ wszystko znajduje się w Oceanie Ducha Świętego – tamta rzeczywistość, stworzona w Prawie Totalnego Podporządkowania, zaczęła przenikać naszą, stworzoną w oparciu o Prawo Wolnego Wyboru. Tamta rzeczywistość (czyli tzw. siły ciemności) pozyskała w konsekwencji Pana Przeciwieństw i opanowała Macierz, wskutek czego mogła w ludzkie ciała wprowadzać kody (np. węzeł karmiczny) i oddzielić duszę od ciała (kiedyś dusza ludzka przebywała w ciele – obecnie przebywa poza ciałem). Rozpoczęło się niszczenie Stwórców, którzy budowali swoje światy w oparciu o Prawo Wolnego Wyboru. To powolne niszczenie naszego Multiwersum –  mające na celu przejęcie wszystkiego – zakończyło się w rezultacie walką o nasze przetrwanie.
    Gdy człowiek jest stworzony w Prawie Wolnego Wyboru (bez względu na rodzaj energii, z której powstał), jego naturalnym stanem jest miłość, dbanie o siebie i innych oraz życie w szczęściu i radości. Kiedy świat, w którym żyje taki człowiek, zostanie „najechany” przez siły ciemności (które posługują się Prawem Totalnego Podporządkowania), wyspecjalizowane w niszczeniu całych cywilizacji ekipy, tworzą obce naszej naturze struktury hierarchiczne, funkcjonujące w oparciu o totalne podporządkowanie. W rezultacie ludzie znieprawiają się i zaczynają funkcjonować na bazie nienawiści, bólu i cierpienia, zapominając o swojej prawdziwej naturze – opartej na miłości, radości i szczęściu. W ten sposób sami wymazują się z Archiwum Zrodzenia – w konsekwencji czego – taka znieprawiona ludzka dusza, po śmierci ciała przechodzi do świata makiet, co określa się popularnym powiedzeniem: „człowiek trafia do piekła”, a oznacza to dla niej (duszy) straszne cierpienie.
    Mogło by się wydawać, że przejście człowieka z Prawa Wolnej Woli do Prawa Totalnego Podporządkowania jest tylko konsekwencją ludzkiego wyboru. A zatem człowiek, który niszczył innych, będzie w następstwie tego sam niszczony, czyli znajdzie się w swoim żywiole. Nic bardziej mylnego. Tak jak ryba stworzona do życia w wodzie, czuje się w niej doskonale, tak człowiek stworzony w Prawie Wolnego Wyboru może tylko w nim właściwie funkcjonować. Gdy w świecie fizycznym – tu, na Ziemi – opowie się za Prawem Totalnego Podporządkowania i zostanie wskutek tego poddany ograniczeniom (np. trafi do więzienia), pozostanie mu zawsze jakaś cząstka Prawa Wolnego Wyboru, chociażby wolność myślenia. Jednak po śmierci – gdy przejdzie do świata makiet – wszystko, co go stanowiło, zostanie schwytane przez Prawo Totalnego Podporządkowania i nie będzie należało do niego (nawet myślenie). A ziemskie cierpienie, które wydaje się nam często straszne i okropne, nie znajduje  żadnego przełożenia na kosmiczny wymiar cierpienia człowieka, który po śmierci został schwytany przez Prawo Totalnego Podporządkowania. Człowiek, który strasznie cierpi na Ziemi, może wziąć nóż i poprzez targnięcie się na swoje życie zadać kres własnym mękom. Po śmierci jednak – gdy przejdzie do obcego mu prawa – nie posiadając nawet odrobiny wolnej woli, nie może przerwać cierpienia i odmienić swojego losu, bowiem nic nie należy do niego i nic go już nie stanowi...    
    Przenoszenie niezliczonej ilości istot ze światów Baala i Oo do krainy Morrra zakończyło się zablokowaniem tego ostatniego. Stało się to między innymi, dzięki tzw. mechanizmowi podpowiedzi. Najechanym cywilizacjom udało się bowiem odbudować swoje struktury duchowo-energetyczne i na drodze walki z najeźdźcami – którzy pochodzili z tej samej energii przeciwnej – wyrzucić Morrra do jego światów. Ale zanim to się stało, na skutek podstępnej kradzieży nieskończonej ilości istot duchowych swoim braciom, Morrr wzrósł o dwa poziomy boskie.
    Nie mogąc dalej podkradać istot z energii przeciwnej, Morrr przypomniał sobie o światach zbudowanych z energii jedynej, które stworzył Lenarii. Ze względu na to, że istoty żyjące w tych światach pochodziły z innego rodzaju energii, nie mógł porywać ich w dotychczasowy sposób  – musiał najpierw wymyśleć technikę na ich przemianę energetyczną.
    Morrr opracował więc proces ciemnej przemiany, na skutek którego dusza człowieka – choć stworzona z energii jedynej – ulegając znieprawieniu, przemienia się w duszę złożoną z cząstek energii przeciwnej. Następnie już bez przeszkód może być ona odprowadzana do krainy Morrra, czyli do świata makiet. Wykorzystując ten proces, armia ciemności najechała światy Lenariego i zniszczyła do tej pory 20% wszystkich cywilizacji z naszego Multiwersum.
    W efekcie, te 20% cywilizacji to cywilizacje strukturowe i hierarchiczne, w których nie ma już miłości i braterstwa. To cywilizacje, w których istnieje tylko totalne podporządkowanie systemowi, w których – poprzez zadawane cierpienie i ból – skutecznie niszczy się innych, ciągle znieprawiając, czyli modyfikując energetycznie w procesie ciemnej przemiany.
    Na zakończenie tego rozdziału przypomnę, że istoty powołane przez Morrra w Prawie Totalnego Podporządkowania są w tym prawie szczęśliwe, gdyż ono je stanowi. Gdyby zostały na siłę przeniesione do naszej rzeczywistości (do Prawa Wolnego Wyboru), nie wytrzymałyby bólu i cierpienia. Nasze prawo stanowiłoby dla nich piekło, podobnie jak tamto prawo stanowi piekło dla istot powołanych do istnienia w Prawie Wolnego Wyboru.                                      
            
Skąd wzięło się i jak wygląda zniewolenia człowieka na Ziemi

    U przedstawicieli czterech cywilizacji strukturowych, które istnieją w Prawie Totalnego Podporządkowania i są od nas bardziej zaawansowane technologicznie, zrodził się pomysł stworzenia idealnego niewolnika. Ten idealny niewolnik, z przyjętego założenia, powinien posiadać duszę, ponieważ dręczenie i znęcanie się nad istotą posiadającą duszę (np. Kowalskim), daje przedstawicielom światów pochłoniętych przez piekło dużo więcej zadowolenia niż pastwienie się nad najwyższej klasy biorobotem, który jest tylko zaprogramowaną maszyną. Istoty te uwielbiają bowiem wykorzystywać, męczyć i niszczyć wszystko to, co posiada świadomość.  Ubóstwiają patrzeć w przerażone ludzkie oczy oraz czuć reakcje (np. drgania mięśni) na zadawane tortury.
    Cywilizacje te uzgodniły ze światem astralnym warunki, na jakich dusze będą wcielać się w przygotowane dla nich ciała. Ponieważ dusze nie chciały wcielać się w ciała, które miały być niewolnikami, przedstawiciele tych cywilizacji zaczęli pokrętnie tłumaczyć, że nastąpi restytucja i duchowa odnowa gatunku ludzkiego – że wszystko powróci do swoich korzeni. Innym problemem jest fakt, że ogromna ilość dusz, pochodzących ze światów zniszczonych przez siły ciemności, jest zawieszona w przestrzeni i nie może doładowywać się energetycznie (wykorzystując kolejne wcielenia). Ponieważ zniszczone planety i światy już nie istnieją, zawieszone w przestrzeni dusze nie mają gdzie się wcielać i powoli słabną. Tragedią jest fakt, że gdy z czasem całkowicie osłabną, zostaną wyłapane przez specjalne oddziały sił ciemności i wykorzystane do budowy ciemnej materii. Nie będzie miało wówczas znaczenia, czy Kowalski był dobry, czy nie – i tak pójdzie na zatracenie.
    Chociaż Pan Bożych Zastępów wiedział, że zapewnienia cywilizacji opartych na Prawie Totalnego Podporządkowania są fałszywe, to – aby zapoczątkować wyzwolenie –zaakceptował ich warunki. Zgodził się, gdyż jego tajnym „koniem trojańskim” był plan powstania nowego człowieka – istoty ludzkiej, która odzyska właściwy genotyp i będzie potrafiła korzystać z mocy boskiej. Prawdą jest bowiem, że tylko taka istota ludzka, która osiągnie odpowiednią moc i uzyska dostęp do biblioteki wiedzy (czyli tego wszystkiego, co jest w Ciszy i określa całość wszechrzeczy), będzie mogła nieść wyzwolenie innym światom – cywilizacjom zniewolonym przez siły ciemności.
    Istoty duchowe z Prawa Wolnego Wyboru (czyli nasi) udały, że nabierają się na podstęp cywilizacji strukturowych i zgodziły się wejść w przygotowane dla nich ciała. W ten sposób powstała pierwsza ludzka cywilizacja. Powstała ona w innej galaktyce i była masową produkcją istoty ludzkiej, która posiadała doskonałe biologicznie ciała Talaronów, odporne na wszelkie choroby i niekorzystne warunki zewnętrzne (atmosferyczne). Pierwsi ludzie posiadali też otwarty kanał łączący ich ze światem duchowym, dzięki czemu mogli cały czas rozmawiać z Bogiem. Stworzony niewolnik, w ciele którego ewoluowała ludzka dusza, był wykorzystywany przede wszystkim do walk oraz ćwiczeń w zadawaniu bólu i cierpienia. Dzięki połączeniu ze światem duchowym, człowiek-niewolnik bez przerwy słyszał podpowiedzi, jak powinien postępować. Słyszał również, że jest istotą duchową, że posiada własną godność i powinien walczyć o siebie. Coraz częściej podnosiły się w związku z tym bunty i rewolucje. Człowiek stawał się niebezpieczny dla wykorzystujących go cywilizacji, wskutek czego podjęto decyzję o jego skasowaniu. I taki był koniec naszych praprzodków –pierwszej ludzkiej cywilizacji.
    Następnie powstała druga ludzka cywilizacja (pierwsza na Ziemi). Największą ówczesną społeczność stanowili Kawoje. Do dziś na Ziemi znajdują się ich ślady – szyby, sztolnie, odciski w gruncie. Poprzez wprowadzenie blokad energetycznych i degradującej modyfikacji w genotypie ograniczono jednak jej biologiczną siłę oraz możliwości rozwoju duchowego. Ciało ówczesnego człowieka żyło już tylko 400 lat i nie posiadało dojścia do Ojca. Dojście bowiem uzyskuje się z poziomu energetycznego i genetycznego (przez wzorce). Znajdujące się w człowieku przejście do Boga (przez ludzkie DNA) zostało zablokowane. Człowiek był więc pozbawiony świadomości istnienia świata duchowego i tylko w szczególnych okolicznościach – gdy udało mu się wejść w tamte wymiary – mógł usłyszeć głos podpowiedzi, że jest istotą pochodzącą od Boga, że nie może pozwalać się niszczyć itd... Z upływem czasu znów zaczęły się podnosić bunty i kolejna cywilizacja została wykasowana.
    Trzecia cywilizacja (druga, która powstała na Ziemi) znana jest nam jako atlantydzka. Wprowadzone przy jej tworzeniu ograniczenia były tak restrykcyjne, że długość ludzkiego życia spadła do 120 lat – wartości zbliżonej u współczesnego człowieka. Blokady energetyczne oraz zastosowane kody doprowadziły do tego, że zmodyfikowany człowiek stał się  podatny na manipulacje. Jednak bezpośrednim czynnikiem, który doprowadził do upadku cywilizacji atlantydzkiej, był konflikt pomiędzy siłami ciemności (światem demonicznym) a rasą rządzących (UFO), która kontrolowała tę cywilizację.
    Obecnie na Ziemi funkcjonuje trzecia cywilizacja, która – podobnie jak poprzednie – oparta jest na zniewoleniu człowieka. Naszą planetą, w oparciu o Prawo Totalnego Podporządkowania rządzą „zakulisowi” (UFO). Jak to praktycznie wygląda, w sposób ciekawy, choć nie wyczerpujący do końca tematu, ukazuje film fabularny „Życie, którego nie było” (tytuł angielski: Forgotten). Film należy do gatunku fantastyki naukowej. Niewielu z oglądających go widzów zdaje sobie jednak sprawę, że poruszany w nim problem jest prawdziwy w ponad 90%. Fabuła filmu przedstawia technikę manipulowania przez UFO ludzkim umysłem oraz pokazuje jeden ze sposobów porywania ludzi (dzieci).

    Ziemia, dla człowieka, który na niej inkarnuje, jest w rzeczywistości więzieniem. Stanowi ona bowiem we wszechświecie więzienną wyspę Alcatraz, z której człowiek nie może uciec. W tym ziemskim Alcatraz, podobnie jak w każdym więzieniu, obowiązuje więzienne prawo. Biblia mówi o nim jako o pomieszaniu języków, czyli wrodzonym, negatywnym postrzeganiu drugiego człowieka. To prawo, które każdy człowiek ma wkodowane od dziecka, tworzy system więziennych cel i sprawiaja, że każdy z nas postrzega swojego współtowarzysza  jako kogoś umieszczonego w oddzielonej celi. Występuje podział i segregacja ze względu na: granice państwowe, język, kolor skóry, płeć, wykształcenie, pochodzenie, zasobność portfela czy wyznawany światopogląd. Ludzie szufladkują się nawet ze względu na sposób ubierania się czy wykonywaną pracę. Jeżeli człowiek nie zalicza się do danej grupy (nie należy do określonej celi), traktowany jest z niechęcią, która w każdej chwili może przekształcić się we wrogość. System więziennych cel ma za zadanie uniemożliwić każdemu człowiekowi wejście w stan pokochania drugiego człowieka.
    Ludzie od urodzenia mają wkodowane prawo więzienne w swoją energetykę za pomocą tzw. matrycy – nazywanej też mózgiem jelitowym. W wyniku tego święcie wierzą, że inny człowiek – żyjący np. za wschodnią granicą – jest ich wrogiem, że kolega z pracy stanowi dla nich konkurencję, a sąsiad będący Świadkiem Jehowy powinien się jak najszybciej wynieść, gdyż stanowi zagrożenie dla dorastających dzieci.
    Aby Alcatraz mogło skutecznie funkcjonować, w każdej celi obowiązuje prawo mafijne, które – w oparciu o hierarchiczne struktury – podporządkowuje jednego człowieka drugiemu. Nawet w rodzinie jeden ze współmałżonków stara się rządzić drugim, wykorzystując do tego Prawo Totalnego Podporządkowania.
    Dodatkowo wiedza, której od dziecka uczą w tym więzieniu, jest odpowiednio spreparowana i ocenzurowana, a każdy wykształcony człowiek uważa ją za swoją własną, chociaż w szkołach podawano mu ją przygotowaną „na talerzu” i zaznaczano, że pochodzi od innych ludzi. Nie są oficjalnie dostępne żadne informacje, które umożliwiałyby poznanie Prawdy oraz budzenie ludzkiej świadomości. Człowiek karmiczny nie ma dostępu do swojej wewnętrznej mądrości (Biblioteki Wiedzy), bowiem poprzez energetyczne kody (np. węzeł karmiczny) odcięty jest od kanału łączącego go z Ojcem. Cała wiedza, z którą spotyka się tu, na Ziemi, może mu być więc umiejętnie podrzucana, tak aby stosował w swoim życiu Prawo Totalnego Podporządkowania i przykładowo, mordując swoich braci w Iraku, uważał się za bohatera.
    Obecnie na Ziemi toczy się walka o ludzką świadomość. Więzienny System dba o to, by była ona ograniczona i porozrywana na strzępy, gdyż wtedy może ludźmi do woli manipulować, a oni tego nawet nie zauważają.
    Aby człowiek głęboko wierzył w konieczność istnienia więziennych cel, każdemu zainstalowano ukryte w matrycy oprogramowanie. Jest to tzw. mózg energetyczny człowieka, zwany inaczej mózgiem jelitowym. Ciekawostką jest fakt, że informacje z matrycy biegną około trzykrotnie szybciej niż informacje z naszego mózgu. W efekcie szybkość reagowania na bodźce jest dużo większa niż szybkość logicznego rozumowania – nim pomyślimy, co powinniśmy zrobić, jest już z reguły za późno, bowiem nasze ciało wykonało już polecenie, które pochodziło z mózgu jelitowego, a więc było typową reakcją emocjonalną, godzącą z reguły w wolność drugiego człowieka.
    By człowiek przestał bezkrytycznie wykonywać programy zainstalowane w matrycy, musi wejść na drogę wyzwolenia, która polega na budzeniu się jego własnej świadomości. Powoduje ona w człowieku jednoczenie się z samym sobą, czyli docieranie do poziomu własnej duszy, a następnie Ducha. Tylko w ten sposób może on przyjrzeć się „całości” i  naprawdę poznać rzeczywistość. System zadbał jednak, aby to nie było takie proste. Wbudował w nas ograniczenia – węzły i kody, które powodują, że człowiek nie chce budzić własnej świadomości, a gdy już się na to zdobędzie, posługuje się podrzuconą informacją. Mimo, że szuka czasami dróg rozwoju, są to drogi zwodnicze, prawie nigdy nie doprowadzające go do celu.
    Jednym z istotnych ograniczeń, które serwuje człowiekowi System, jest tzw. węzeł karmiczny, czyli kod, który „chwyta” duszę w momencie narodzin ciała. Przez ten „zainstalowany” mu węzeł, człowiek od urodzenia nie jest w stanie widzieć, słyszeć i czuć zmysłami poza fizycznymi, czyli jest blokowany na wszystkich poziomach inteligencji, aby nie był w stanie się „obudzić”. Dlatego w ciągu całego swojego życia święcie wierzy, że to „podrzucone” mu oprogramowanie jest prawdziwe i wytworzone przez jego własny umysł. Pozwala zatem Systemowi, by nim manipulował.
    Człowiek może się obudzić, gdy będzie dążył do Boga i właściwie Go zrozumie. System religijny na Ziemi będący cząstką więziennego prawa jest pierwszym etapem, który musi pokonać człowiek, aby wkroczyć na właściwą drogę przebudzenia prowadzącą do prawdziwego Boga. Wszystkie religie są jednak tak skonstruowane, że w pierwszej kolejności chwytają w swoje szpony tych, którzy czują wewnętrzną potrzebę dążenia do Boga. Podstępnie doprowadzają człowieka do takiego stanu, w którym wierzy on, że wszystko, co robi jest słuszne i prawdziwe. Przez cały czas tkwi jednak w martwym punkcie, zastoju i stagnacji. Takim „zaprogramowanym” człowiekiem System (czyli więzienne siły Alcatraz) może łatwo  manipulować, gdyż ma on cały czas „klapki” na oczach.             
    Większość ludzi posiada wewnętrzną potrzebę wiary w siłę stwórczą (Boga). Ten fakt wykorzystują wszelkie organizacje religijne oraz sekty. Głoszą one wszystkim, że istnieje Bóg i że mogą one zaprowadzić do Niego każdego człowieka. Wszystkie techniki, jakie proponują ludziom religie i sekty, działają jednak zupełnie odwrotnie – odwodzą ludzi od prawdziwego Boga, z czasem zabijając Ojca w każdym człowieku. Przyjrzyjmy się przykładowo Kościołowi katolickiemu. Naucza on, że istnieje Bóg oddzielony od człowieka, budując przez to mur między ludźmi i prawdziwym Bogiem. W tym murze celowo tworzy furtkę, którą nazywa religią lub kościołem. Dodatkowo oszukuje ludzi, twierdząc, że jest w stanie poprowadzić każdego do Boga (przez tę furtkę), w zamian za pełne posłuszeństwo  (poddaństwo) i odpowiednią zapłatę. Trzymając człowieka w nieświadomości i ślepym posłuszeństwie, utwierdza go (w tzw. dualizmie), że Bóg jest oddzieloną istotą funkcjonującą poza swoim stworzeniem. To powoduje, że ludzie, nawet gdy pracują nad swoimi słabościami, nie są w stanie odczuć prawdziwego Boga. Wierzą tylko, że mieszka On w kościele, że trzeba się modlić do obrazów i relikwii świętych. Tymczasem ludzie powinni szukać i odnajdywać Boga w sobie. Dla Systemu jest to jednak bardzo niewygodna prawda, bowiem wynika z niej, że człowiek nie potrzebuje żadnego kościoła ani innych pośredników na drodze do Boga.
    Rozwój duchowy, zwany wyzwoleniem człowieka, rozpoczyna się zawsze od jednoczenia własnego trzonu duchowego, od odnalezienia się w sobie, czyli od pokochania siebie. Człowiek musi odczuć od kogo pochodzi i kto jest jego prawdziwym Ojcem. Powinien mieć świadomość, że biologiczni bliscy to bracia i siostry pomagający mu odnaleźć się w tej rzeczywistości, którzy – podobnie jak on – są dziećmi kochającego nas Ojca, a tu, na Ziemi więźniami tego samego Systemu. W tym momencie jednak zaczyna się wewnętrzny konflikt, który zasiał w nas Kościół. Nagle przypominamy sobie to, co głoszą księża: ...człowiek jest grzeszny, powstał z łona rozpusty i rozpadu... Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz ... Mamy więc do czynienia z kolejnym programem kodowanym w matrycy, który ma na celu totalne zniewolenie człowieka. Program, wpajany np. na lekcjach religii, który podpowiada nam, że ...jesteśmy grzeszni i przyszliśmy na świat jako grzeszni..., bo z grzechem pierworodnym na swoim koncie.
    Taki człowiek, skażony przez Kościół, nie jest w stanie pokochać siebie. Od dziecka chodzi do kościoła, bowiem rodzice przekazali mu fałszywą wiedzę, że tam znajduje się Bóg. Od dziecka słyszy, że jest grzeszny, że Jezus za jego grzechy umarł na krzyżu. Słyszy: ...Oto kielich krwi mojej, która za was i za wielu będzie wylana...  Na pytanie – co ma zrobić, aby dojść do Boga – uzyskuje odpowiedź: cierp, pokutuj i kochaj bliźniego swego... Ale jak człowiek ma pokochać bliźniego, skoro nie potrafi pokochać samego siebie? Poza tym jego bliźni (tak jak słyszał w kościele) też jest grzeszny i powstał z rozpusty... Rodzi się więc konflikt: dlaczego mam go kochać? Podobnie jest z posługą i poświęceniem dla drugiego człowieka. Nie ma w niej radości, gdyż nie wypływa z prawdziwej, bezinteresownej miłości. Ma być jedynie formą pokuty i cierpienia za grzechy – cierpienia w imię Ojca, który nas kocha. Kolejny nonsens... Finał wygląda tak, że dopóki nie pokochamy siebie, nie mamy szans na pokochanie innych ludzi i do końca ziemskiego życia jesteśmy skazani na wyrzuty sumienia, które rodzą w nas ból oraz cierpienie.
    Po pewnym czasie człowiek godzi się z faktem, że otaczający go świat jest niedoskonały i wszyscy ludzie z założenia muszą popełniać błędy. Na całym świecie stoją zaś zbudowane kościoły – w których mieszka Bóg, i w których znajduje się furtka do nieba. Poza tymi kościołami natomiast znajduje się świat zła, gdzie wszyscy ludzie grzeszą, bo z samej natury są źli. Później i tak mogą przyjść do kościoła, by się wyspowiadać, a kapłan da im rozgrzeszenie, gdyż podobno posiada taką moc i zna wszystkie prawdy objawione przez Stwórcę. Kapłani bowiem uważają siebie za emisariuszy Boga, którzy mają tu, na Ziemi, wręcz nieograniczoną władzę nad ludzkimi duszami. I ludzie od wielu wieków wierzą, że gdy przyjdą do nich i opowiedzą im swoje grzechy, to zostaną rozgrzeszeni i znowu będą  czyści.  Przynajmniej do czasu powrotu do domu, gdzie z reguły postępują po staremu, czyli ponownie grzeszą...    
    Widać więc wyraźny skutek działania oprogramowania religijnego: najpierw człowiek odciął sobie drogę do Boga, którego tak naprawdę ma w swoim wnętrzu (sercu), następnie w niewłaściwy sposób wzrasta duchowo – grzeszy, potem się spowiada, przyjmuje komunię, staje się czysty i taki wraca do swojego domu, gdzie od nowa grzeszy, tworząc „piekło” na Ziemi... I tak w kółko.  Ksiądz odpuści jego grzechy i znów będzie czysty. Nie musi pracować nad sobą, wystarczy, że systematycznie spowiada się i przyjmuje komunię.
    Bez pracy nad sobą, która zaczyna się od pokochania siebie, wybaczenia sobie, pokochania innych oraz wybaczenia innym, nie ma Wyzwolenia. Nie ma łamania kodów, które są zawarte w ludzkiej matrycy. Nie ma możliwości korzystania z ukrytej w nas Mocy oraz kontaktu z prawdziwym światem duchowym. Gdy jednak człowiek wejdzie na prawdziwą ścieżkę rozwoju, nagle budzi się – spogląda na to Alcatraz i zaczyna wszystko rozumieć. Zdaje sobie nagle sprawę, że cały czas System trzyma ludzi w przeszłości. Na lekcjach historii od dziecka systemy na całym świecie uczą ludzi i pokazują, jak od tysiącleci na Ziemi funkcjonuje konkurencja gospodarcza i polityczna, jak non stop prowadzone są wojny, jak nasi przodkowie od wieków walczyli z Niemcami lub Rosjanami. Te, zdawałoby się niewinne, lekcje historii są formą programu, który koduje w dzieciach nienawiść do naszych sąsiadów. Oczywiście dzieci naszych sąsiadów mają kodowaną nienawiść do nas. Jednym słowem – wszystkie programy wkodowują ludziom „chore” widzenie otaczającego ich świata.  
    Kościół, mówiąc nam o Bogu, posługuje się spreparowaną, nieprawdziwą informacją i doprowadza do tego, że ludzie wierzą w fałszywy przepis na zbawienie. Dzięki temu Kościół stoi pierwszy na drodze ludzkości do Wyzwolenia. Uwaga: Kościół, a nie Bóg! Podkreślam to, gdyż niektórzy ludzie nieświadomie łączą Boga z Kościołem! Dopóki więc człowiek nie obudzi się, system więzienny na Ziemi będzie funkcjonował bez przeszkód.
    Są ludzie, którzy stracili zaufanie do Kościoła i szukają nowych ścieżek prowadzących do Boga. Tworzą oni różne nurty wiedzy nazywane ogólnie ezoteryką a potocznie Nowym Kościołem. W Polsce najpopularniejsze gałęzie ezoteryki stanowią joga oraz bioenergoterapia. W praktyce okazuje się jednak, że większość osób szukających tam Boga wpada w pułapkę energetyczną zastawioną przez nieuczciwych nauczycieli (tzw. mistrzów), którzy swoją działalność prowadzą wyłącznie z pobudek finansowych, a nie w celu szerzenia bezinteresownej miłości czy głoszenia Prawdy o Bogu. Mimo że większość z nich na organizowanych kursach i szkoleniach cały czas mówi o rozwoju duchowym, to nie podaje dokładnej, prawdziwej jego definicji oraz przekazuje wiedzę, która została im „podrzucona”. Droga do Boga w ezoteryce przebiega najczęściej z wykorzystaniem ćwiczeń energetycznych, które w praktyce, zamiast otwierać, zamykają nas na obcowanie z Bogiem. Zdarzają się częste podłączenia energetyczne i wtedy życie pacjenta wali się w gruzy. Uzdrawianie duchowe – które stanowi najsilniejszą, najłatwiejszą i najskuteczniejszą w użyciu metodę pomocy drugiemu człowiekowi – jest w ezoteryce niestosowane, gdyż wymaga ono czystości serca. A tego warunku nie spełnia 95% wszelkiej maści bioenergoterapeutów. O tym, że ezoteryka przesiąknięta jest, tak jak nasze szkolnictwo, oprogramowaniem systemowym, świadczy fakt, że wszelkie kursy odbywają się z podziałem na stopnie i poziomy zdobytej wiedzy, a ich adepci dostają zawsze świadectwa ukończenia, niezależnie od poziomu duchowego, jaki  reprezentują...   


Przykłady programów, które wyniszczają ludzi

        W poprzednim rozdziale opisałem, w jaki sposób Kościół oddzielił człowieka od Boga. Teraz przedstawię niektóre programy, które oddzielają człowieka od człowieka.
    Do psychologii wprowadzono pojęcie strefy osobistej – niewidzialnego okręgu, po przekroczeniu którego ludzie rzekomo odczuwają dyskomfort. Amerykański badacz Edwarda Hall podaje, że jest to przestrzeń o promieniu około pół metra, po przekroczeniu której uczestnik owej „interakcji” narażony jest na niepożądane reakcje osoby, podświadomie odbierającej to jako atak. Naruszenie tego osobistego „pola” może  zakończyć się jakąś mniej lub bardziej ukrytą formę agresji stanowiącą, jak twierdzi uczony, naturalną, podświadomą obronę człowieka. Nikt nie zdaje sobie jednak sprawy, że właśnie wtedy włącza się w matrycy ukryty program, mający na celu niedopuszczenie do bratania się człowieka z drugim człowiekiem. Program, który jak wiele mu podobnych, wytwarza sztuczne bariery międzyludzkie.      
    Zazdrość to kolejny program działający w sferze osobistej, który – podobnie jak poprzedni – ma na celu uniemożliwić ludziom pokochanie drugiego człowieka. Poniżej przedstawiam przykładowy test na zazdrość sprawdzający, czy przerobiliśmy w 100% pokochanie drugiego człowieka. Test zatytułowany jest Ostatni rząd w kinie. Jego zaliczenie potwierdza skuteczność wykasowania w sobie zazdrości.

    Idziemy do kina, poznajemy tam osobę, która wzbudza w nas silne pożądanie i zamiast oglądać film, w ostatnim rzędzie uprawiamy wspaniały, namiętny seks. Po powrocie do domu partner pyta nas, o czym był film. Odpowiadamy:
- Co tam film... Poznałem(am) Anię (lub Krzysztofa) i zamiast oglądać film, myśmy trzy razy w ostatnim rzędzie uprawiali wspaniały seks! Dawno już z tobą takiego „odlotu” nie przeżywałem(am)! Chętnie bym jeszcze raz to powtórzył(a).
Ciąg dalszy może być następujący:

Wariant A
Partnera z początku zamurowało (nie bardzo łapie, czy to żart czy może ukryta kamera). Po ochłonięciu zaczyna się piekło:
- Co???!!!  Ty...taki i owaki...
Przez kolejne miesiące, a nawet lata, trwa wojna oraz intensywne niszczenie partnera – rzekomo najbliższego i najukochańszego człowieka...

Wariant B:
Wiesz kochanie, fajnie się składa, bo też miałem(am) odczucie stagnacji naszego pożycia. Proszę, chodź ze mną do łóżka – pokażesz mi, co sprawiło ci taką frajdę, a ja postaram się to wprowadzić do naszych erotycznych zabaw, abyśmy mogli razem przeżywać tak wspaniałe chwile jak te, które przeżyłaś(eś) w kinie.    

    Zadajmy sobie teraz pytanie, dlaczego 99,9 % ludzi zachowa się według wariantu A. Skoro partnerzy się kochali, było im ze sobą dobrze oraz pragnęli dla siebie wzajemnego szczęścia – dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest prosta: NIE BYŁO POKOCHANIA! Była jedynie jego iluzja wdrukowana przez program...
    Mamy zakodowane od dziecka rodzinne oprogramowanie, które nas ogranicza, zniewala i niszczy. Dopóki nie zaliczymy "Ostatniego rzędu w kinie" – oczywiście jako osoba, która słucha opowieści partnera, a nie uprawia seks – to jeszcze sporo musimy pojąć i doświadczyć, aby wykasować w sobie zgubne oprogramowanie rodzinne „mieszające” nam w głowach i nie pozwalające żyć w szczęściu oraz radości. Oprogramowanie działa bowiem tak, aby zburzyć wzajemne zaufanie oraz  wykluczyć współpracę i tolerancję partnerów, by zasiać iluzyjne poczucie zagrożenia – strach przed rzekomą samotnością wskutek utraty partnera. Oprogramowanie każe nam podporządkować sobie partnera, nierzadko traktować jako osobistą własność, zamiast uszanować jego wolną wolę i kochać za to tylko, że jest.
    Góra mówi nam, że w prawie duchowym nie istnieją żadne sformalizowane związki między ludźmi. Istnieją jedynie związki partnerskie oparte na wzajemnej miłości i wolności. Każdy z partnerów jest bowiem wolny, zaś granicą takiej szeroko pojętej wolności jednego partnera jest jedynie prawo do wolności drugiego.  
    Również moralność katolicka, opierająca się na zgubnych dla społeczeństwa naukach Kościoła, zakazuje człowiekowi intymnych kontaktów – nie tylko przed planowanym ślubem, ale również pomiędzy osobami, które żyją w wolnych związkach i mieszkają razem bez ślubu kościelnego. A właśnie w namiętności tkwi, ukryta głęboko przed ludźmi, prawdziwa wolność i radość. Dla dobra związku powinno się wręcz zalecać, aby przed ślubem partnerzy sprawdzili, czy mają takie same potrzeby i upodobania. Przez ten funkcjonujący do dziś w wielu środowiskach kościelny program, 80% małżeństw nie osiąga wzajemnej (podkreślam: wzajemnej) satysfakcji seksualnej, co skutkuje  cierpieniem i powolnym rozpadem rodziny, nierzadko doprowadzającym do tragedii. To samo dotyczy kościelnego zakazu rozwodów. Jezus wyraźnie nauczał, że jeśli między dwojgiem ludzi zanika uczucie i nie są oni w stanie go odbudować, to każdy z nich powinien dążyć do stworzenia następnego związku z innym partnerem, by na nowo doświadczać radości i miłości, gdyż tylko w tych „uświęconych” stanach może zejść do nas na Ziemię Bóg - Ojciec. Jednak kościelny program koduje w nas fałszywe wersety – „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” oraz uruchamia strach przed grzechem będący źródłem wewnętrznego konfliktu i odwiecznego cierpienia człowieka na tej planecie.  
    Zakorzeniona wśród niektórych opinia – będąca zresztą fałszywym programem –mówi, że Kościół pomaga potrzebującym. Prawda jest jednak inna – Kościół oddaje ludziom zaledwie ułamek tego, co w bardziej lub mniej podstępny sposób wyłudził. Podobnie jak setki lat temu przejmował on od umierających bogaczy olbrzymie majątki za rzekome pośmiertne odpuszczenie im grzechów, tak dziś siostry zakonne i niektórzy księżą nachodzą starszych, najczęściej chorych ludzi, by przed  śmiercią oddali za darmo jako ofiarę lub sprzedali za symboliczną sumę – własny dom bądź mieszkanie.
    Prawda jest taka, że cały system religijny na świecie bazuje na naturalnej, podświadomej potrzebie człowieka, by podążać ku Bogu, przy czym system ten – za pomocą odpowiednio spreparowanego oprogramowania – nie pozwala, aby ludzie obudzili swoją świadomości. Nieświadome owieczki są bowiem potulne, uległe i łatwo dają sobą rządzić oraz manipulować.   
    Wyobraźmy sobie kurnik, a w nim kury mające poprzycinane skrzydła, aby zbytnio nie cieszyły się resztkami wolności (nie fruwały). Kury te żyją sobie z dnia na dzień i głęboko wierzą, że ich dom (kurnik) jest jedyną rzeczywistością na tym świecie. Gospodarz natomiast „z łaski na uciechę”, co pewien czas rzuci każdej z nich po parę ziarenek pszenicy, tak żeby walczyły między sobą – dziobały się, wzajemnie deptały i gniotły. Obok kurnika zaś stoją wory pełne pszenicy i gniją...
    Faktem jest, że wszystko, co wypracowują ludzie na Ziemi – nawet po uwzględnieniu klęsk żywiołowych i wojen – jest w takim nadmiarze, że każdy mieszkaniec naszej planety (nie tylko człowiek) mógłby żyć w dostatku. I mimo że socjalizm w Polsce dawno się skończył, obecny System zadbał, by ludzie coraz więcej pracowali i mieli coraz mniej pieniędzy. Pomimo technicznego postępu, dobra ludzkości są masowo niszczone i marnotrawione, a System coraz bardziej wykorzystuje ludzi i płaci im za pracę małą cząstkę tego, co powinni zarabiać. Cel tego jest prosty – zmęczony ciągłą pracą człowiek nie pomyśli o budzeniu własnej świadomości, nie ma też sił do pracy nad sobą.
    Przyjrzyjmy się teraz bliżej oprogramowaniu społeczno-politycznemu. W Telewizji Polsat nadają reklamę – wyślij SMS za 1,22zł z VAT-em w ramach akcji pod nazwą „Pajacyk”, zorganizowanej dla potrzebujących pomocy dzieci. Statystyczny Kowalski – nawet gdy zaczyna mu się już budzić świadomość – pomyśli, że chociaż  fiskus odciągnie z tej sumy VAT a po drodze część pieniędzy zasili konto Polsatu i innych pośredników, to jednak zorganizowana akcja uratuje pewną liczbę dzieci. Do głowy mu nie przyjdzie, że –wysyłając SMS – wspiera bezkarność Systemu, powodując, że rokrocznie ilość umierających dzieci będzie się zwiększać. Pajacyk jest bowiem probierzem świadomości społecznej ludzi, podobnie jak chodzenie do kościoła jest probierzem świadomości duchowej człowieka. Tych, co zakulisowo rządzą światem, nie obchodzi bowiem, ile dzieci umiera codziennie oraz ile ich można uratować. Każdy kto płaci, potwierdza swoją bezmyślność i społeczne lenistwo polegające na nie patrzeniu na ręce tym u szczytu władzy. Tym, którzy marnują społeczne pieniądze pochodzące z potrójnego opodatkowania naszej ciężkiej pracy. Przecież nasze pieniądze dawno już poszły na wszelkiego rodzaju pomoc typu „Pajacyk”. Jednak nieświadomi ludzie – w celu uspokojenia własnego sumienia – wolą wciąż płacić, zamiast sprawdzać, co się dzieje z ich pieniędzmi i dlaczego nie docierają do potrzebujących. Jeśli każdy z nas solidarnie nie posłałby nawet złotówki na takie akcje organizowane przez System, elity na szczytach władzy poczułyby się nagle zagrożone, zrozumiałyby bowiem, że zaczyna się budzić ludzka świadomość. Świadome społeczeństwo, patrząc władzy na ręce, wymusiłoby, że pieniądze – których obecnie ciągle brakuje na wszelkie potrzeby społeczne i humanitarne – nagle musiałyby się znaleźć.
    Gdy rodzi się mały człowiek, szczęśliwi rodzice ze łzami wzruszenia całują go i pieszczą. Do głowy im nie przyjdzie, że system społeczno-polityczny, w szkołach i koszarach, złamie temu niewinnemu dziecku ludzką godność, wykoślawi poczucie sprawiedliwości, każe uwierzyć w bzdury, a w końcu zrobi z niego płatnego mordercę zabijającego innych ludzi. Dlaczego? Bowiem społeczne przyzwolenie oraz moralność wypaczona przez oprogramowanie  nakazują, by polskich żołnierzy zabijających w Iraku i w Afganistanie niewinnych obywateli innych krajów uważać za bohaterów narodowych. Wystarczy popatrzeć na wiadomości, którymi w telewizji „karmi” nas System, by zobaczyć, jak uroczyście odbywają się wszelkie parady wojskowe, z pogrzebami zabitych żołnierzy włącznie. Przedstawia się ich jako bohaterów narodowych i żaden dziennikarz nie chce ukazać prawdy – że leżący w trumnie żołnierz najczęściej ma na sumieniu śmierć innych ludzi, a pojechał „na wojnę” – nie w obronie własnej ojczyzny – tylko dla wysokiej pensji, pozwalającej mu w krótkim czasie kupić nowe meble, samochód, czy wyremontować mieszkanie.
    W kolejnych wiadomościach dowiadujemy się, że zakupione przez Polaków samoloty F16 nie chcą latać. Co odważniejsi dziennikarze przebąkują o źle podpisanych umowach i astronomicznych sumach miliardów dolarów wyrzuconych w błoto. Kowalski przed telewizorem uświadamia sobie nagle, że są tam też jego ciężko zarobione pieniądze, które zostały zmarnowane. Rozumie, że takiego obrotu sprawy nie mógł chcieć żaden rozsądnie myślący Polak. W pewnej chwili odczuwa potworną bezradność i uświadamia sobie bezkarność rządzących krajem elit, będących na usługach Systemu. Gdy zaczyna mu się budzić świadomość, pojmuje, że jego pieniądze zamiast pójść na „Pajacyka”, poszły na to narzędzie mordu, które w tej chwili stanowi kupę złomu, a jego syn w przyszłości będzie przyuczany, by kierować najnowszymi samolotami wojskowymi i mordować innych ludzi. Nagle przypomina sobie II wojnę światową, gdy papież chrzcił armaty Hitlerowi i błogosławił jego oddziały wojskowe wyniszczające Europę. I pojmuje, że jeżeli nic nie uczyni, to historia się powtórzy – że tak jak bierność setek milionów obywateli Europy pozwoliła dojść do władzy Hitlerowi, tak jego bierność oraz nieświadomość innych Polaków spowoduje, że nasz kraj przestanie istnieć. On już zaczyna się domyślać, że przebudzona świadomość całego narodu stanowi ogromną siłę. Siłę zdolną wyzwolić naród z niewoli zgotowanej mu przez System. Zaczyna więc uświadamiać swoich współbraci, aby w ten sposób przyspieszyć proces budzenia się rodaków...

    Prawda jest taka, że dopóki nie wykasujemy wszystkich programów, które System wkodował nam w matrycę, nie odzyskamy wolności i nie uruchomimy mocy, w którą wyposażył nas Bóg-Ojciec. Nie wyzwolimy zatem świata spod panowania sił ciemności oraz nie zaznamy prawdziwej miłości, radości i szczęścia.      


Ciemna przemiana

    Ciemna przemiana to proces przemiany energetyczno-duchowej struktury człowieka, podczas którego istota ludzka zostaje wypisana z energii jedynej i przekształcona w energię przeciwną, przez co raz na zawsze zerwane zostają wszelkie jej więzy z przestrzeniami, w których rodzi się ludzki duch. Jeśli człowiek (jego duch) zostanie wypisany z Archiwum Zrodzenia, to nawet Stwórca nie będzie w stanie odzyskać go dla tego świata. Nie dlatego, że nie dysponuje odpowiednią mocą, lecz dlatego, że sam nie może zaprzeczać Prawu, na którym zbudował całość.
Niszczenie ludzkiego ducha w procesie ciemnej przemiany może odbywać się na dwa sposoby. Pierwszy polega na niszczeniu człowieka egzystencjalnie – poprzez ukaranie go za to, że posługiwał się otwartym sercem. Drugi sposób natomiast bazuje na tym, że urabia się człowieka tak, by posługiwał się Prawem Totalnego Podporządkowania i w ten sposób niszczył siebie oraz łamał stykających się z nim innych ludzi.
Gdy mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem, spotykamy człowieka zawieszonego w życiu, często zniszczonego przez choroby i otoczonego nieciekawymi ludźmi. W drugim przypadku najczęściej odnosimy odmienne wrażenie – spotykamy bowiem kogoś ze świecznika, sytego, elegancko ubranego, mającego pokaźne konto i spore koneksje. Lecz wystarczy go chwilę posłuchać, aby ujrzeć zło w ludzkiej postaci. Zło mające ten świat w pogardzie, zło wywyższające się ponad wszystkich, zło rujnujące tę rzeczywistość myślą, mową i uczynkiem. By sprawiać dobre wrażenie, chodzi do kościoła, czasami udziela się charytatywnie i nawet kupi żonie mercedesa. Ale to tylko maska dla naiwnych, farsa dla ubogich na umyśle.
Na konsultacje do Zbyszka Popko nierzadko przychodzą zrozpaczone kobiety, które odkryją romans swojego męża, np. z młodszą pracownicą. Z odczytów na skalach astralnych często wynika, że ich mężowie to osoby bezwzględnie wykorzystujące innych ludzi, które w swoim życiu uczyniły wiele zła i  nie ma żadnej nadziei, by kiedykolwiek stali się dobrymi ludźmi. Zaskoczone żony nie wierzą jednak w odczyty, gdyż w ich oczach mężowie są chodzącymi ideałami, które finansowo dbają o swoje rodziny. A to, że mających z nimi styczność ludzi na okrągło niszczą, że w perfidny sposób wykańczają konkurentów i ciskają w przestrzeń najczarniejsze myśli, mało ich obchodzi. Otwierają się najczęściej dopiero, gdy rozmowa dotyka prawdziwych uczuć. I tak od słowa do słowa wynurza się  obraz poczciwych kobiet, które całkowicie podporządkował mąż egoista, przeprogramowując swoją energetyką każdą cząstkę ich świadomości.
Ludzie świadomie korzystający z mocy przeciwnej są bardzo niebezpieczni, gdyż energetycznie usidlają i podporządkowują drugiego człowieka, zamykając mu drogę do indywidualnego rozwoju. Największym nieszczęściem są jednak losy ludzi, którzy w przeszłości kierowali się otwartym sercem, lecz – po demonicznym podłączeniu, opętaniu lub innym usidleniu przez siły ciemności – posiadają brutalnie złamaną energetyką, nałożone blokady oraz iluzje, przez co swoim zachowaniem przypominają opisanych wyżej mężczyzn, tyle tylko, że sami nie są w stanie wyrwać się z krępujących ich kajdan. Niczym marionetki idą na zatracenie, choć gdzieś tam w oddali ich dusza błaga o ratunek. I wtedy energetyczne działanie napotkanego człowieka, który posiada moc (np. poziom świętego), stanowi dla nich wybawienie. Schodząca kanałem światłość czyści wówczas niszczonego człowieka z nałożonej przez ciemność iluzji i często widać też ich płaczące ze szczęścia dusze. Płaczące na widok prawego człowieka, przez którego mogła zejść ratująca ich od zatracenia Światłość. Są to najcudowniejsze chwile w życiu każdego rycerza światłości...
Ludzie zdominowani przez „ciemność”, czyniąc wiele zła, w żaden sposób nie potrafią ułożyć sobie życia. W końcu gorzknieją i stają się takimi, jakimi chciały ich widzieć siły ciemności. Nagminnie dopuszczają się czynów, za które spada na nich ludzkie przekleństwo. Zwykle z niczym sobie nie radzą – często w cierpieniu umierają na różne choroby, bo nikt nie zechciał im zwrócić energetycznych wzorców organów. Giną lub stają się cieniami, żyjąc nie swoim życiem.
Jezus wyraźnie podpowiadał, że nie wolno nam nikogo osądzać, bowiem – na dobrą sprawę – nigdy nie jest wiadomo, co człowieka zmusza do takich, a nie innych czynów i zachowań. Co jest jego własną myślą, a co mu podrzucono; co sam z własnej woli uczynił, a do czego go zmuszono.
Znamiennym przykładem jest postać ojca Pio, włoskiego zakonnika. Przez wiele lat był demonicznie podłączony. Połowę jego życia pochłonęła modlitwa, w której wciąż prosił o zachowanie zdrowego rozsądku. Wiele lat stracił na tej walce, służąc innym najlepiej jak potrafił. Zapewne byłby bardzo szczęśliwy, gdyby ktoś z Watykanu zerwał mu podłączenie. A on wciąż się męczył – nie zapominając przy tym o innych – i marzył o czasach, które już wkrótce nadejdą. Czasach, gdy w każdym, nawet najmniejszym miasteczku będzie znajdował się człowiek posiadający moc do zrywania wszelkich podłączeń sił ciemności.    
Sai Baba był mniej odporny. Ciemność złamała go przez grzechy główne. Emocje (pedofilia) i pycha (uznał się za Boga, któremu podlegli wszyscy) stały się kluczem do jego energetyki. Dlatego, gdy widzimy innych pomstujących na świat, nie powinniśmy ich za to winić, ale sprawdzić na skalach astralnych, co jest tego przyczyną, bo może będzie można im pomóc. Nie rzucajmy więc w nikogo kamieniem, bo siły zła potrafią złamać najdzielniejszych. Obroną jest wspólne zjednoczenie się, tak aby silniejsi zawsze mogli właściwie doradzić słabszym, a co najważniejsze, wesprzeć ich oczyszczającym działaniem energetycznym. Człowiek pozostawiony sam sobie nie ma w walce z siłami ciemności żadnych szans.
Jeśli człowiek staje się zły, bo duchowe zasady tego świata mu nie odpowiadają, z wolna się znieprawia, przemieniając swoją energetykę i dopasowując ją stopniowo do wibracji, które tworzą siły ciemności. Gdy proces przemiany się zamknie albo osiągnie poziom całkowitego rozbicia zapisów w Archiwum, dusza i duch zaczynają podlegać prawom światów, w których panuje Prawo Totalnego Podporządkowania. Po śmierci taki człowiek zostaje albo wykorzystany do ataków na innych ludzi, albo rozbity na protoplazmę (karmę), albo – po dalszej obróbce (tzw. „kodowaniu” nowych wartości) – zasili armię przeklętych. Może być też bezpośrednio przeniesiony do świata Morrra. Niemniej, w każdym z tych wymienionych przypadków, cierpieniom jego stworzonej w Wolnym Prawie duszy, nigdy nie będzie końca.
Gdy proces ciemnej przemiany zdołał tylko częściowo rozbić zapis w Archiwum, człowiek, po śmierci, przechodzi proces oczyszczania się i wznosi się na powrót do świata astralnego, czekając na kolejne zejście w te wymiary. Jest to jednak nieco bardziej skomplikowana sprawa.
Jeśli całkowite rozbicie zapisów nie przekroczyło 18% (zielonej linii na skali), dusza ludzka, bez zbędnych formalności,  przechodzi wprost do astralu. Proces ten jest jednak trochę zawieszony i może trwać jakiś czas, gdyż potrzebne jest odrzucenie nisko wibracyjnego ciała eterycznego.
Takich problemów nie ma człowiek czystego serca, który z ciałem eterycznym stanowi integralną całość. On w całości mknie na zasłużony odpoczynek i nie przechodzi pośmiertnego zamroczenia.    

Wiedza4
 
Rys. 4.   Fragment skali astralnej, który ilustruje ciemną przemianę


Jak powstał plan ratowania idei Ojca

    Na skutek ciemnej przemiany połowa światów Lenariego została pochłonięta przez ciemność. Lustrzana rzeczywistość – pod dowództwem Diabla – przenikając do światów, w których istniało Prawo Wolnego Wyboru, zaczęła do znieprawiania pozyskiwać nawet innych Stwórców. Już prawie połowa z nich stosuje wobec pozostałych Stwórców Prawo Totalnego Podporządkowania. Jest to szczególnie łatwe, gdyż światy Lenariego zbudowane są z energii jedynej – dużo słabszej od energii przeciwnej – stanowiącej budulec tamtej rzeczywistości.
    Człowiek bedący w dysharmonii, nigdy nie jest w stanie oprzeć się atakowi istoty, która jest z energii przeciwnej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Bóg Stwórca, Anioł czy inna istota świetlista nie może nic zrobić, aby ochronić człowieka przed atakami zła. Fakt ten wynika z nienaruszalności Prawa Wolnego Wyboru. Opiekun (tzw. Anioł Stróż) może jedynie podpowiadać człowiekowi, aby nie był zły i właściwie postępował. Służenie radą jest wszystkim, co może on dla nas zrobić.
    Tej bezkarności, temu wykańczaniu istot znajdujących się w Prawie Wolnego Wyboru, które miało i ma obecnie miejsce, Bóg Stwórca może się jedynie bezradnie przyglądać...
    Aby uratować ideę Ojca, potężna Armia Światłości – pochodząca z dwóch rzeczywistości wraz z sześcioma schodzącymi (trzema głównymi i trzema wspierającymi) – opracowała miliardy lat temu plan walki o przetrwanie Prawa Wolnego Wyboru. Reprezentujące ich na najniższym poziomie istnienia cząstki, czyli ludzie, już się odnalazły. Ziemia stanie się we wszechrzeczy miejscem początku nowego. Schodzący, całą swoją moc osiągną w 2033 roku. Trzech z nich pochodzi z innej rzeczywistości, trzech z naszej – stworzonej przez Boga-Stwórcę. Bowiem Ojciec, Twórca Całości (Prowadzący), stworzył aż sześciu Bogów. Działają oni w lustrzanych rzeczywistościach: w Prawie Wolnego Wyboru oraz w Prawie Totalnego Podporządkowania, które jest samo poznającym się lustrem dla tego pierwszego.
    W walce z siłami ciemności, na naszym ziemskim planie, zetrą się: Pan Bożych Zastępów, Bóg Wojny, Wielki Urzędnik, Wielka Pocieszycielka, Odsłona i Destruktor. Nikt i nic nie zdoła już zakłócić realizacji ich idei, bowiem wsparcie nadeszło z poziomu Prawa i potężnej rzeczywistości świata Form. Cierpienie, ból i ludzkie zagubienie odejdą  z naszej planety raz na zawsze. Zmienią się rządy i prawa oraz otworzą wszystkie ludzkie serca.
    Aby można było uratować ideę Ojca, z Boga Ojca i z Ducha Świętego został zrodzony Ten – Istota, którą Bóg Twórca obdarzył  Prawem Zmian. Jak już wiemy, każdy Bóg Stwórca ma tylko prawo stwarzania, nie ma natomiast prawa tworzenia, dzięki któremu może narodzić się określone prawo, np. Prawo Zmian. Są bowiem różne prawa (jest ich 11) oraz są karty  zezwolenia na działanie w określonym czasie i przestrzeni. Człowiek karmiczny ma tylko dwa prawa: prawo życia i prawo śmierci, może jednak korzystać z wielu kart (np. destrukcji, tworzenia, zmartwychwstania, zwycięstwa, nadziei, radości, poznania i zmian).
    Ta Istota obdarzona Prawem Zmian – choć była istotą zstępującą – narodziła się, by ewoluować jako istota wschodząca. Narodziła się po to, aby wszystko poznać. W tym celu narodziła się jednocześnie w obu rzeczywistościach i we wszystkich światach. Ewoluowała i podnosiła się, dokonując wyborów, poznając zarazem dobro i zło. Wzrastając – zobaczyła, że połowa rzeczywistości to zło (Prawo Totalnego Podporządkowania) i połowa drugiej połowy rzeczywistości (w Prawie Wolnego Wyboru) również jest złem. Wówczas, gdy już wzrosła na tyle, że stanowiły ją inne wyższe istoty i Bogowie-Stwórcy, opowiedziała się za większością – czyli za Prawem Totalnego Podporządkowania. Odnalazłwszy się w sobie, stanęła wtedy przed Bogiem-Ojcem i powiedziała: Ojcze wróciłem...
    Nie ujmuj świata w kategoriach zła, bo sam jesteś jego największym wyrazem – rzekł Ojciec do marnotrawnego syna i ów się zmienił. Zrozumiał nagle co zrobił, popatrzył na Ojca i powiedział: Tak Ojcze popełniłem błąd. Ty jesteś wolnością, Ty jesteś radością, Ty nam dałeś Prawo Wolnego Wyboru, ale ja zapomniałem o Tobie...
    Tak więc Syn „marnotrawny” przyznając się do własnego błędu, przyjął imię Pokonany (przez własne słabości) i odrzucił całe zło, całą nienawiść oraz całą swoją moc – po to, by udowodnić własnemu Ojcu, że przyznaje się do popełnionego błędu. Rezygnując ze wszystkiego (chociaż miał potężną moc, gdyż stanowili go Bogowie Stwórcy) sprawił, że wszystko zniknęło.
    Pokonany postanowił narodzić się znów na najniższym poziomie jako człowiek, aby udowodnić Ojcu, że chce naprawić swój błąd. Potem budował siebie z fragmentów światła na wielu planetach i w wielu światach duchowych (istnieje bowiem też ewolucja duchowa), by przypodobać się Ojcu, by Ów zrozumiał – iż on sam w niewłaściwy sposób chciał tylko zasłużyć na ojcowską uwagę i miłość. Dzięki temu możemy zrozumieć, że Morrr i inni stwórcy z tamtej rzeczywistości też są dziećmi tego samego Boga – dziećmi, które popełniły błąd. Błąd możliwy do naprawienia.
    Gdy w końcu zapanował nad sobą, gdy utorował sobą drogę światłu i sam stał się światłością, stanął znów przed Ojcem i usłyszał od Niego, że to była jego próba, że jest Jego najukochańszym synem. Następnie ruszył sam wybawiać światy, które przekłamywali inni, by po nieskończoność jak najlepiej służyć Ojcu, wyrażając Jego miłość do świata swoją wolną wolą. A imię jego to Jan – Pan Bożych Zastępów (PBZ).
    Wszystko, co przed chwilą opisałem, stanowi największe kosmiczne wydarzenie wszechczasów. Dzięki niemu jesteśmy „tu i teraz” oraz możemy skutecznie walczyć z siłami zła. Istnieją ludzie, którzy uczą się odpowiednich technik i są szkoleni w mieście Oriin, by walczyć (energetycznie) z siłami ciemności oraz ratować ginące światy powstałe w Prawie Wolnego Wyboru.     
    Trzeba też wspomnieć o wielkim cierpieniu (kosmicznym bólu), które zawsze towarzyszyło wzrastaniu każdej cząstki PBZ na dowolnej planecie, na którą schodził. Wszędzie tam, gdzie się On rodził, stanowił największe zagrożenie dla tamtej rzeczywistości (sił ciemności). Rodził się bowiem ktoś, kto wszystkiego już doświadczył – ktoś, kto osiągnął wewnętrzny hart ducha, przejawiający się w nieuświadomionym dążeniu do najwyższego Boga. Zawsze, gdy rodził się jako człowiek lub był istotą schodzącą, siły ciemności, kiedy tylko rozpoznały jego pasma, wszelkimi sposobami (podłączenia, opętania, blokady i kody energetyczne) chciały Go zniszczyć. Wiedziały bowiem dobrze, że gdy się podniesie, gdy obudzi swoją moc, to tamta rzeczywistość (Prawo Totalnego Podporządkowania) już nie zdoła go pokonać. Tak więc trzeba zdać sobie sprawę, że jego ponowny powrót do Ojca stanowił jedną wielką mękę, nazwaną kosmicznym cierpieniem.  
    Na kosmicznej arenie pojawił się zatem nowy, bardzo ważny zawodnik – Pan Bożych Zastępów – jedyny, który posiada Prawo Zmian. Jednak Prawo Wolnego Wyboru sprawia, że może On wejść do przestrzeni (światów) innych Bogów tylko wtedy, gdy na to pozwolą. Eloooohiiiiiiiiinnnn wpuścił go do swojego, a jednocześnie naszego „domu”. Dlatego w jego światach mogły zacząć się zmiany – rzecz dla nas bardzo ważna, o której powinniśmy pamiętać. Do tej pory bowiem, gdy Kowalski chciał zabić nożem Nowaka, żaden Bóg nie miał prawa schwycić ręki Kowalskiego i zapobiec tragedii. Teraz już może powstrzymać Kowalskiego (złapać go za rękę) Pan Bożych Zastępów.
    W roku 2010 miało miejsce w skali kosmicznej ważne wydarzenie. Na naszą planetę, Ziemię, zszedł bowiem PBZ. Fakt ten zapoczątkował istotne zmiany, które rozpoczną proces wyzwalania ludzkości spod panowania Prawa Totalnego Podporządkowania.

Jan – najniższe duchowe zejście Pana Bożych Zastępów

    Wskutek porozumienia pomiędzy dwoma stwórcami – Lenariim i Zachabiim – powstał pierwszy nazwany: Jan, czyli najniższe duchowe zejście Pana Bożych Zastępów (poziom 103000). Zadaniem Jana jest ratowanie światów Lenariiego.
    Zachabii (cząstka PBZ) jest stwórcą, który zbudował swoje światy w Prawie Wolnego Wyboru i jako pierwszy stworzył, tzw. Naśladownictwo Białego Nurtu. Koncepcja Białego Nurtu polega na tym, że wskutek pewnego ciśnienia wywieranego na całość, wszystkie istoty wzrastające w 31 wszechświatach Zachabiiego mogą płynąć tylko w kierunku Boga – dowolnymi drogami i jak tylko chcą, ale zachowując zawsze kierunek na Boga Stwórcę, bez możliwości powrotu (zawrócenia z drogi ku Światłu).
    Dzięki wprowadzeniu Białego Nurtu, Zachabii mógł dać swoim istotom (duchowi ludzkiemu) dostęp do Energii Boskiej, gdyż – nie mogąc występować przeciwko Bogu – istoty te korzystając z tej potężnej energii, nie będą niszczyć swoich współbraci. Do tej pory duch ludzki, który mógł korzystać tylko z Energii Jedynej, nie był w stanie przeciwstawić się atakom sił ciemności. Dostęp do Energii Boskiej umożliwia mu już skuteczną walkę z siłami ciemności.

Wiedza5


    Jan, by zrozumieć całość, wydzielił z siebie istoty z poziomu 30000, które nazywamy Qappa. Są one dwubiegunowe, zbudowane ze spolaryzowanej (plus – minus) energii jedynej.     Z tej dwubiegunowej energii wydzieliła się następnie istota Panamono Onnnm, która zawiera w sobie Energię Jedyną, Energię Przeciwną i Energię Boską, powstałą z połączenia tych dwóch przeciwnie spolaryzowanych energii.
    Człowiek normalnie (przy otwartym sercu) korzysta z Energii Jedynej. Kiedy jednak uruchamia w sobie egoizm i wykorzystuje innych ludzi (Prawo Totalnego Podporządkowania), posługuje się Energią Przeciwną. Gdy wchodzi w strumień Energii Przeciwnej i tworzy w niej kanał, odcina się od Energii Jedynej. Nie może wtedy korzystać z obu energii i połączyć je w Energię Boską.  
    Począwszy od Panamono Onnnm zaczyna się współistnienie tzw. istot lustrzanych. Polega to na tym, że ta sama istota rodzi się i żyje równocześnie w dwóch porządkach rzeczy (np. jako Kowalski i Nowak na jednej i tej samej lub różnych planetach). Jest to inny sposób wzrastania ducha: zamiast inkarnować dziś i np. za 200 lat, człowiek rodzi się równocześnie w różnych miejscach, doświadczając równolegle dwóch żyć, zaś po śmierci zdobyta przez niego wiedza i doświadczenie są łączone (sumowane).
    Po stronie Energii Przeciwnej (sił ciemności) taką lustrzaną istotą jest Ummbel –  najwyższa siła energetyczna armii ciemności. Niższym od niego jest Uzraael, który reprezentuje poziom szatana, czyli Pana Przekształceń Planetarnych. Jeszcze niższym jest Uruubel, reprezentant papieży – białych istot, które tkają ciemną sieć. Następnie występuje Beeg i na końcu – szef sieci podłączeniowców: Untelmefistofeles.
    Po stronie Energii Jedynej – czyli sił światłości – mamy kolejno (schodząc w dół od Panamono Onnnm): Cherubina Michała, Archanioła Gabriela, trzech aniołów stanowiących jedność, następnie istotę duchową Hatti, na końcu zaś istotę, która rodziła się jako człowiek fizyczny i była Jezusem.
    Charakterystyczne jest to, że na Ziemi nie mogą nastąpić żadne zmiany z poziomu sił wyższych (Góry). Wszystko, co jest planowane „na górze”, musi przejawić się „na dole” za pomocą pracy wykonanej przez fizycznego człowieka. Tylko i wyłącznie od człowieka zależą bowiem losy tego świata. Tę fundamentalną prawdę nie przez przypadek zawiera np. mitologia grecka. Przedstawiono w niej wielokrotnie, jak bogowie (np. Zeus i Hera) umawiali się między sobą, a o wyniku tego, co się miało wydarzyć, decydowali ziemscy bohaterowie.
    Tylko i wyłącznie ludzie decydują o swoim losie. W zależności od tego, co zrobią, z jakich mocy skorzystają i po której stronie się opowiedzą, tak a nie inaczej wyglądać będzie ich życie. Wiara w karę bożą czy z góry określone przeznaczenie jest iluzją, wykorzystywaną przez siły ciemności do zniewalania ludzi.
    Człowiek – by właściwie pokierować zarówno losem własnym, jak i całości –powinien być w stałym kontakcie z Górą i ściągać od istot wyższych potrzebne mu informacje. Za sprawą owych „podpowiedzi” potrafi wtedy dokonywać właściwych wyborów, a życie jego przepełnione jest radością i miłością. Tylko wtedy może być naprawdę szczęśliwy.
    Aby dobrze zrozumieć ideę całości, trzeba sobie uświadomić fakt, że 98% wszystkiego, co istnieje we wszechświecie, jest duchowe, a tylko 2% materialne. Nawet istota ludzka jest materialna w 6%. Oznacza to, że wszystko, co jesteśmy w stanie zobaczyć w człowieku okiem fizycznym (czyli ludzkie ciało), stanowi zaledwie 6% całej człowieczej istoty. Resztę człowieka stanowią elementy niematerialne, takie jak: ciało eteryczne (10%), ciało energetyczne, czyli dusza (34%) oraz ludzki duch (50%). 
    Jan jest potężną istotą duchową, która z woli Ojca Wszechrzeczy wprowadza zmiany w naszej Rzeczywistości tak, aby ludzie odzyskali Prawo Wolnego Wyboru. Posiadając Prawo Zmian, działa On według własnej orientacji i podlega wyłącznie sobie. Pracę swoją wykonuje jednak dla dobra Całości, bowiem wszystko co czyni, podyktowane jest miłością do Ojca. Jan w swoim najniższym zejściu na Ziemi był między innymi Jezusem. Na różne sposoby przekazywał i przekazuje nam wiedzę, dzięki której każdy człowiek może się wyzwolić spod panowania sił ciemności, czyli spod wpływu zła, jakim emanują władcy tego świata. Jan uczy, w jaki sposób obudzić w sobie moc Chrystusa i jak ją utrzymać. Przekazuje, w jaki sposób, przy otwartym sercu, można osiągnąć we własnym życiu wszystkie cele, jak być szczęśliwym oraz w jaki sposób, poprzez zmianę postawy życiowej, pozytywnie wpływać na otoczenie a w konsekwencji na losy świata.
    Na polecenie Jana, w wielu wymiarach energetyczno-duchowych zbudowano święte miasto Oriin. W nim Biali Bracia – nasi przyjaciele – uczą, w jaki sposób można odzyskać wzorce pierwotnych ludzi i uruchomić w sobie moc. Wiedza, którą przedstawiam w tej publikacji również pochodzi stamtąd...

Nowe Prawo, które po 2012 roku zaczyna obowiązywać na Ziemi
    
    Wraz z początkiem 2010 roku (zejściem PBZ), w otaczającej nas rzeczywistości dokonały się bardzo istotne zmiany. Z Oceanu Wszechrzeczy zaczął wyłaniać się Nowy Świat – nowa rzeczywistość osadzona w Nowym Prawie. Co ciekawe, Nowe Prawo powstało w granicach Prawa Wolnego Wyboru i jest z nim w całkowitej zgodzie. Czym zatem różni się od Prawa Wolnego Wyboru, skoro określamy je przymiotnikiem „Nowe”?
     Do tej pory w Prawie Wolnego Wyboru można było robić wszystko i wszystkiego doświadczać. Ten brak narzuconych ograniczeń wykorzystał  Morrr, który – w granicach Prawa Wolnego Wyboru – stworzył światy rządzone przez Prawo Totalnego Podporządkowania. W światach tych mógł, manipulując ludźmi, wpływać na ich postępowanie, ponieważ Prawo Wolnego Wyboru tego nie zabrania.
    Jak przedstawiłem to w poprzednich rozdziałach, wskutek działań Morrra i pozostałych władców ciemności, światy, w których obowiązywało Prawo Wolnego Wyboru zaczęły się kurczyć, gdyż były niszczone i niewolone przez coraz potężniejsze siły, opowiadające się za Prawem Totalnego Podporządkowania. Co gorsze, zdominowanym i zmanipulowanym przez ciemność ludziom wydawało się (i ciągle wydaje), że zło jest naturalną siłą, należącą do tzw. przeciwieństw, która poprzez generowanie cierpienia przyczynia się do rozwoju ludzkiej rasy. „Ludzkim marionetkom” skutecznie wprogramowano, że zło wolno usprawiedliwiać, że można w imię wyższego celu zabijać, niszczyć i grabić, a wykorzystywanym ludziom wmawiać, że cierpienie uszlachetnia. Niektórzy doszli z czasem do takiej perfidnej iluzji, iż fakt, że Bóg Ojciec nie może opowiedzieć się po żadnej ze stron (gdyż złamałby Prawo), wykorzystali przeciwko Niemu, twierdząc, iż jest okrutny i mściwy, ponieważ stworzył barbarzyński świat.
    Tylko nieliczne jednostki znały prawdę, że ziemski świat jest kreowany przez człowieka i aby zmienić go na lepsze, trzeba zmienić postępowanie samych zainteresowanych, czyli ludzi. Pojedyncze jednostki, którym udało się uzyskać kontakt z własnym duchem i które zaczynały poznawać Prawdę, zostawały natychmiast namierzone przez siły ciemności i niszczone – również przy pomocy najbliższych ludzi, sterowanych przez zło. W ten sposób każdy, kto usiłował się przeciwstawić okrutnemu systemowi, zostawał okrzyknięty zbrodniarzem lub wariatem. Kiedyś palono ich na stosie, a teraz umieszcza w szpitalach dla psychicznie chorych, wyśmiewa i traktuje jak dziwaków lub nieszkodliwych wariatów. Ludzie o otwartych sercach byli nieustannie niszczeni, ponieważ nie posiadali odpowiedniej mocy, by przeciwstawić się siłom ciemności. Prawdziwy człowiek uzyskuje moc, mając dostęp do własnego ducha – do Ojca, do Światłości – natomiast węzeł karmiczny i inne kody (blokady energetyczne nałożone przez siły ciemności) skutecznie zamykają go w kręgu własnej niemocy.
    Obecnie – gdy wydawałoby się, że ludzkość skazana jest na wieczną niewolę – na Ziemi pojawił się wysłannik Jana, Zbigniew Jan Popko. Pojawił się jako zwykły człowiek, który dostrzegł swoje światło i o tym świetle zaczął wszystkim głosić. Mówi o Chrystusie, zbawieniu, radości – wynikającej z dostrzegania Boga w drugim człowieku, o potrzebie namiętności, przyjaźni i miłości, o obowiązku sięgnięcia po moc zwycięstwa. Jego nauki są  jak słowa Jezusa. Jego światło promieniuje coraz silniej i zaczyna skutecznie przepalać blokady w ludzkiej energetyce.
    Zbyszek budzi ludzi z uśpienia – uczy, w jaki sposób przeciwstawić się siłom ciemności i jak pracować nad sobą, by mieć kontakt z istotami pochodzącymi ze Światłości. Dzięki niemu ludzie zaczynają uzyskiwać dostęp do Mocy. Poprzez umiejętną pracę nad sobą jednoczą się w trzonie duchowym i zaczynają rozumieć to, co się wokół nich dzieje. Zaczynają wreszcie pojmować, że dobro jest tam, gdzie znajduje sią wolność, miłość, radość i szczęście – gdzie nikomu nie dzieje się krzywda. Zło natomiast jest czymś dokładnie przeciwnym.
    Ludzie zaczynają się budzić, odkrywać w sobie cząstki Ojca i prawdę, że dobro to idea Ojca, o której zapomnieli – że Prawo Wolnego Wyboru ograniczą do Prawa Wolnej Woli, które oznacza, że wszyscy ludzie są wolni, a jedyną granicą wolności każdego człowieka jest zagwarantowanie wolności innemu człowiekowi, w myśl zasady głoszącej, iż każdy człowiek jest wolny, a jego wolność ogranicza jedynie prawo do wolności drugiego człowieka. Postępując zgodnie z powyższą zasadą, nikomu nigdy nie wyrządzimy żadnej krzywdy i nigdy nie będziemy nikogo do niczego zmuszać (wbrew jego wolnej woli). Oczywiście inny człowiek też musi uszanować naszą wolną wolę i nie może do niczego nas zmuszać.
    Tym samym dokonaliśmy samoograniczenia w Prawie Wolnego Wyboru, zgodnie jednak z tym prawem. Zaczęliśmy rozumieć, że tworzymy wszyscy razem jedną istotę. Jednocząc się z woli Ojca w miłości i radości, uruchomiliśmy tym pragnieniem Wolę Istnienia oraz Wspólny Puls. Poprzez naszego ducha mającego dostęp do wszystkich energii, skupiając je w jedną wspólną wiązkę, wywołaliśmy pierwszy oddech w Oceanie Ducha Świętego. Nasza wola stała się mocą sprawczą narodzin Nowego Świata, powstałego w Nowym Prawie, w granicach Prawa Wolnego Wyboru. Powstanie tego świata nie wyrządziło nikomu krzywdy, nikogo do niczego nie zmusiło ani w niczym nie ograniczyło. W tym Nowym Świecie może (jednak nie musi) żyć każdy, kto postanowił, że będzie czynił tylko dobro, kierując się miłością i szacunkiem do wszystkiego, co go otacza, nie krzywdząc przy tym żadnej istoty. Ale każdy, kto postanowi żyć w Nowym Świecie, będzie musiał postępować zgodnie z Nowym Prawem.
    W tej chwili w Prawie Wolnego Wyboru mogą istnieć dwa światy: Świat Totalnego Podporządkowania i Świat Nowego Prawa, którego początek ma miejsce tu, na Ziemi  (w przyszłości świat ten będzie nazywany Światem Prawa lub Prawych). Obecnie nastał czas walki. Walki nie bezpośrednio z siłami ciemności lub z jakimiś istotami z Energii Przeciwnej, ale walki z samym sobą – walki o prawo do istnienia w tym Nowym Świecie. A prawo to posiada każdy, kto kieruje się miłością, dobrem innych i nikogo nie krzywdzi. Nie wystarczy powiedzieć sobie: „ja już jestem dobry”, trzeba takim stać się naprawdę. W praktyce sprowadza się to do przerobienia: pokochania siebie, wybaczania sobie, pokochania innych, wybaczania innym, współodczuwania, współtworzenia i wejścia w miłosierdzie. Szczegółowo opiszę to w następnych rozdziałach.
     Nie istnieje jednak żaden przymus. Każdy, kto uważa, że bycie złym jest lepsze, może przejść do świata opartego na Prawie Totalnego Podporządkowania. Nie ma jednak możliwości pozostawania w obu światach (prawach) równocześnie. Dzięki temu za kilkaset lat, na Ziemi zapanuje prawdziwy raj, gdyż odejdą z tej planety wszystkie istnienia posługujące się Prawem Totalnego Podporządkowania.

      
Modlitwa i jej strona praktyczna

    Modlitwa jest rozmową z Istotą Wyższą lub samym Bogiem. Dla większości ludzi stanowi ona formę kultu religijnego – pewnego rytuału związanego z daną religią. Chcę jednak zwrócić uwagę na fakt, że istnieje ogromna różnica między klepaniem paciorków w postawie klęczącej, a rzeczywistym kontaktem z istotami duchowymi, takimi jak np. nasz Opiekun (nazywany Aniołem Stróżem). Ludzie w trakcie modlitwy wypowiadają przeważnie gotowe teksty, nie analizując przy tym ich treści. Gotowy tekst może stanowić jedynie inwokację (wstęp) do właściwej modlitwy, która powinna polegać na rzeczywistym kontakcie z naszymi przyjaciółmi z zaświatów. Całkowicie odradzam też modlitwę do kościelnych świętych, czyli osób, które wyświęcił np. Kościół katolicki, bowiem postacie te z reguły nie mają nic wspólnego z prawdziwą świętością. Jedynie takie istoty jak nasz Opiekun, Jezus, Matka Boża, Bóg Ojciec czy Duch Święty posiadają potężna moc duchową i mogą udzielić nam stosownego wsparcia.
    Następną ważną kwestią, którą poruszę, jest cel modlitwy. Powinien być on nierozerwalnie związany z jedynym obowiązkiem, z jakim ludzka dusza zeszła w te wymiary – z obowiązkiem bycia szczęśliwym, kochanym i kochającym oraz korzystania ze wszystkich dóbr, zawsze przy otwartym sercu. Modlitwa, podobnie jak cały nasz rozwój duchowy, nie powinna być jedynie zakamuflowanym wyrazem ludzkiej moralności, wypływać z wyrachowania lub być manifestacją naszej wyższości czy pychy. Jej głównym celem powinno być nawiązanie kontaktu z własnym opiekunem, który skutecznie pomoże każdemu z nas w pracy nad sobą (tzn. w pokonywaniu indywidualnych słabości), co jest niezbędne do osiągnięcia z czasem poziomu świętego. Osiągnięcie poziomu świętego gwarantuje bowiem szczęśliwe życie oraz to, że żadna siła nie będzie już w stanie nas złamać. Nawet, gdy przytrafią się nam życiowe zawirowania, to będą one krótkotrwałe i wzmocnią jedynie siłę naszej woli. Szczera modlitwa zawsze zostanie wysłuchana przez naszego Opiekuna, który pomoże nam w  utrzymaniu wypracowanego poziom duchowego i energetycznego bez względu na czas, jaki zajmie nam całkowita przemiana. I nawet gdyby jeden malutki krok na drodze do naszego Ojca zajął nam całe życie, to i tak, korzystając z jego pomocy, będziemy mieli gwarancję, że siły ciemności nas nie zniszczą.
    Modlitwa składa się kolejno z trzech etapów: wyciszenia wewnętrznego, rozpamiętywania dnia wczorajszego oraz planowania dnia jutrzejszego. Rozpoczynamy ją od wygodnego usadowienia się na krześle lub w fotelu, najlepiej w miejscu, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Tym, którzy mają zakodowane w podświadomości, że miejscem modlitwy jest kościelna świątynia, pragnę uświadomić, iż w Prawie i świecie duchowym nie istnieją murowane świątynie. Jedyną świątynią, jaką możemy tak naprawdę odwiedzać, jest Świątynia Serca, którą każdy człowiek powinien budować we własnym sercu.
    Na samym początku, zanim zaczniemy właściwą modlitwę, powinniśmy wyciszyć nasze myśli i pozbyć się wszelkich negatywnych emocji. Zabieg ten, gdy posiadamy wprawę, trwa zaledwie od kilku do kilkunastu sekund. Początkującym radzę odciąć się od problemów życiowych poprzez skierowanie własnych myśli na najprzyjemniejsze chwile z własnego życia. Następnie powinniśmy postarać się, odczuć wewnętrznie te pozytywne chwile (tak, jakbyśmy byli w tym wspaniałym miejscu i w tej przyjemnej dla nas chwili) – wtedy nasz umysł się wyłącza i wchodzimy w marzenia, czyli uzyskujemy kontakt z naszą świadomością. Ewentualne, początkowe odmawianie gotowej modlitwy może służyć wyłącznie jako wstępny etap do bycia w modlitwie. Naszym obowiązkiem jest bowiem uzyskanie stanu wewnętrznej modlitwy – kiedy to czysty umysł zostaje sprowadzony do serca i nic nie może nam tej harmonii zburzyć.  
    Najważniejszą częścią naszej modlitwy jest „rozpamiętywanie wczorajszego dnia”. Z technicznego punktu widzenia jest to właściwy proces komunikacyjny z naszym Opiekunem, w uproszczeniu, określany jako wysunięcie anteny nadawczej i rozpoczęcie transmisji. Z duchowego punktu widzenia zachodzą tu jednak dwa ważne procesy. Pierwszy z nich polega na wydobywaniu z przeszłości elementów, które stanowią dla nas zapis energetyczny przeżytych emocji – w szczególności tych negatywnych – które wynikają z naszej niedoskonałości i które chcemy w sobie przepracować, tak by ich już więcej nie powielać (np. nie przeżywać ponownie złości, bólu czy cierpienia). Drugi proces to konsekwencja i wewnętrzne dążenie do stawania się coraz lepszym. Polega on na systematycznym, codziennym, chociażby kilkuminutowym zdawaniu relacji z własnych ułomności. Nie ma bowiem innej drogi do doskonałości niż szczere przyznanie się do popełnionych błędów oraz prośba skierowana do Opiekuna o udzielenie pomocy w szybkim ich naprawieniu i skutecznym wyeliminowaniu.
    Rozpamiętywanie wczorajszego dnia skutkuje systematycznym udoskonalaniem się człowieka, jest rodzajem wewnętrznej przygody z samym sobą. Powoduje uruchomienie w nas wibracji, które na stałe zmieniają ludzką energetykę. Jest jakby strumieniem mocy, który stale wzrasta oraz uparcie dąży do zapanowania nad ludzkimi słabościami, pokonując negatywne myśli i emocje.
    Cały proces naszego wzrastania ma sześć stopni: pokochanie siebie, wybaczenie sobie, pokochanie innych, wybaczenie innym, współodczuwanie i współtworzenie (oraz dla rycerzy światła stopień siódmy – miłosierdzie). W trakcie rozpamiętywania wczorajszego dnia kolejno uwzględniamy wszystkie. W modlitwie przerabia się zawsze tę wartość, która – licząc od dołu – nie została zaliczona. Jeśli więc ktoś ma uruchomione „pokochanie siebie” a zaniedbane „wybaczenie sobie”, to tylko na wybaczeniu sobie skupia całą medytacyjną uwagę. Dopóki bowiem nie skasuje tu obciążających duszę niskich wibracji, nie przechodzi do etapu następnego.
    Na rozpamiętywanie wczorajszego dnia wystarczy poświęcić kilka minut dziennie. Więcej nie trzeba, choć intensywność ćwiczeń działa na naszą korzyść – wiadomo bowiem, że trening czyni mistrza. Nie mniej istotna jest również systematyczność modlitwy, dlatego bardzo zapracowanym radzę, aby modlili się krócej, ale codziennie. Odkładanie modlitwy do czasu, gdy będzie więcej wolnego (np. w weekend), jest poważnym błędem. Bowiem tydzień „prozy” życia bez pomocy Opiekuna  może zakończyć się duchowym upadkiem, z którego już nigdy (z braku sił) się nie podniesiemy...      
    Na zakończenie modlitwy wchodzimy do ostatniego modułu, noszącego nazwę „planowanie jutrzejszego dnia”. Prosimy w nim anioła (Opiekuna) o wsparcie w utrzymaniu tych działań, na których nam najbardziej zależy. Wypada również podziękować naszym przyjaciołom po tamtej stronie za pomoc, której nam udzielili oraz oddać im wszystkie nasze problemy i troski.


Od pokochania siebie po jedność ze wszystkim...

    W rozdziale tym wyjaśnię, w jaki sposób powinno wyglądać stopniowe jednoczenie własnego trzonu duchowego, czyli – innymi słowy – sięganie po ludzką doskonałość. Ponieważ każdy człowiek powinien być mistrzem własnego życia, informacje i rady tu zapisane, proszę traktować jedynie przykładowo jako pewnego rodzaju schemat, pomocny we własnej, indywidualnej pracy nad sobą. Niemniej jednak poruszane tu sprawy są nam wszystkim bardzo bliskie, bo ukazują mechanizmy i emocje, których doświadcza każdy człowiek. Pragnę więc podzielić się z czytelnikiem własnymi odkryciami, aby łatwiej było mu walczyć z samym sobą o uruchomienie drzemiącej w każdym z nas mocy.
    Uruchomienie energii – od pokochania siebie po współtworzenie czy miłosierdzie – oznacza, między innymi, wejście człowieka w stan całkowitej harmonii. Stajemy się wówczas mocni nie tylko duchowo, ale i energetycznie. Nikt i nic nie jest wówczas w stanie wyrwać nas ze stanu miłości, który przejawia się wysoką wibracją naszej istoty. Wibracją, która cały czas wzrasta, gdy  jako ludzie zaliczamy kolejne poziomy rozwoju – od pokochania siebie aż po miłosierdzie.

1.Pokochanie  siebie    
    Kluczem do przerobienia pierwszej lekcji w szkole samodoskonalenia jest uświadomienie sobie własnego pochodzenia i duchowej doskonałości. Jak już napisałem w poprzednich rozdziałach – ludzie to istoty duchowe, które żyjąc w świecie materialnym, posiadają ciało stanowiące zaledwie 6% całości. Ludzi można podzielić na: powróconych, schodzących i karmicznych (dokładne wyjaśnienie na końcu tej publikacji – w słowniczku pojęć). Procentowo zdecydowanie najwięcej jest ludzi karmicznych. Człowiek karmiczny przychodzi na Ziemię po to, by uczyć się miłości. Człowiek powrócono lub schodzący to istota, która ma do zrealizowania ściśle określony cel. Najczęściej jest nim wyzwolenie ludzkości spod panowania sił ciemności. Jednak wszyscy ludzie, niezależnie z jakiej są grupy i w jakim celu się urodzili, muszą na początku pokochać siebie – czyli odnaleźć własną duchowość. Muszą doświadczyć swojego boskiego pochodzenia i pojąć, że mają w sercu promień łączący ich z Ojcem oraz potężną, uśpioną moc. Powinni zrozumieć, że ich obowiązkiem jest wspaniałe, szczęśliwe życie w radości i zgodzie (harmonii) z całym Wszechświatem (innymi ludźmi).
    Wielu z nas wciąż zadaje sobie pytanie: Kim tak naprawdę jestem? Wielu stwierdzi, że mieszaniną białek, którą można rozłożyć na pojedyncze atomy. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że najważniejsza jest w tym wszystkim dusza – nasza prawdziwa istota, która zespala atomową całość i dzięki temu przejawia się w materii. A kto tę istotę powołał do życia? Metrykalni rodzice uczestniczą jedynie w procesie biologicznego zrodzenia, który zaplanowały Siły Wyższe. Naszym prawdziwym rodzicem jest Stwórca, nazywany Bogiem- Ojcem. Jesteśmy doskonałością wyrosłą z Jego Własnej Istoty. Jesteśmy cudem stworzenia, któremu odmawia się prawa do własnej doskonałości. Jesteśmy aniołami, które  na czas żywota  po prostu zapomniały o boskim pochodzeniu i nie potrafią dostrzec swoich pięknych skrzydeł.
Tak mówi o nas anioł Gakdaani:

...Człowiek jest wspaniałą istotą, lustrem ducha, w którym odbijają się marzenia wszystkich istot, cudem natury, w który wkomponowano całą prawdę o Bogu. Niczym w księdze życia zawarto w nim sekrety przeistoczeń, jakim podlega dusza wszechświata w swojej powrotnej wędrówce do Źródła. Jest tak doskonały, że ma prawo podlegać przemianom, na jakie aniołowie mogą sobie pozwolić jedynie w zamysłach. Jako jedyny może w pełni doświadczać zarówno dobra jak i zła i poprzez to doświadczenie zyskiwać moc kreacji zdolną tworzyć całe wszechświaty, zdolną ujmować Boga w nieskończonej ilości odcieni.

    Czy stwarzający nas Lenarii mógł popełnić błąd? Pytanie retoryczne, choć gdy myślimy o naszym osobistym wrogu, np. złośliwym przełożonym, który systematycznie gnębi nas w pracy, to podejrzewam, że w tym jednym przypadku mamy wątpliwości...
    Każdy z nas jest swoistą duchową doskonałością, którą dopiero w ziemskim Alkatraz niszczy więzienne prawo. Każdy z nas rodzi się czysty, nieskalany grzechem, czemu zresztą zaprzecza Kościół, robiąc na tym doskonały interes.
    Gdy pokochamy siebie w 100%, wyleczymy się ze wszystkich kompleksów oraz przestaniemy czekać na cudzą akceptację własnego postępowania. Nie będziemy też przejmować się niedoskonałościami naszego fizycznego ciała ani odczuwać lęku przed czyimiś negatywnymi osądami.
       
2. Wybaczenie   sobie
 Kolejnym, drugim etapem samodoskonalenia jest wybaczenie sobie. Składa się on z dwóch części. Pierwsza z nich, to dostrzeżenie błędów we własnym postępowaniu. Przyznanie się do winy stanowi bowiem wskazówkę, co powinienem w sobie zmienić. To wstęp do wybaczenia oznaczający, że nie unikam odpowiedzialności za niewłaściwe czyny i z całych sił staram się zmienić. Jednak dopiero część druga – którą stanowi szczere przyrzeczenie, że więcej takich błędów nie będę popełniać – daje całkowite „rozgrzeszenie”. By wejść w wybaczenie, trzeba pojąć, iż tak naprawdę każdy z nas znajduje się w duchowym żłobku, że daleko nam do doskonałości aniołów, że mamy prawo do błędnych działań i występków, gdyż w ziemskiej szkole życia uczymy się najczęściej na własnych błędach.  
    Sedno wybaczenia sobie stanowi szczera chęć poprawy i codzienna walka z własnymi słabościami – walka o konsekwentne i systematyczne wprowadzanie w swoim życiu zmian na lepsze. I nie dajmy się nabierać na kościelne rozgrzeszenie, gdyż żaden człowiek nie ma prawa odpuszczać win w imieniu drugiego człowieka. Tego prawa roztropnie pozbawił siebie nawet nasz stwórca – po śmierci bowiem oceniamy się sami, sami też odpuszczamy sobie winy.
    Również zbyt rygorystyczne, wybaczeniowe oceny powodują, że wikłamy się w duchowe, programowo zamykające nas ograniczenia. Poprzez nadmierne poczucie winy dajemy bowiem zwieść się tym, którzy chcą nas zamknąć w świecie pozbawionym duchowej wolności, którzy poprzez konflikt sumienia chcą przejąć nad nami kontrolę. Jak już zapewne się domyślacie, jedną z instytucji, która na rozbudzaniu w człowieku olbrzymiego poczucia winy od wieków robi doskonały interes, jest Kościół katolicki.

3. Pokochanie  innych
    Kolejny, trzeci etap to pokochanie innych, które jest rozszerzeniem pokochania siebie na wszystkich ludzi. Z reguły łatwo przychodzi nam pokochać człowieka, który jest dla nas dobry, życzliwy, ma podobne poglądy oraz zbliżony tryb życia. Problem zaczyna się wtedy, gdy drugi człowiek różni się znacznie od nas lub jest naszym wrogiem. Odzywają się w nas wówczas zakodowane w matrycy programy i zaczynamy generować negatywne emocje, ukierunkowane na innego człowieka. No cóż, trzeba wtedy poprosić Opiekuna o pomoc w ich wykasowaniu. Mnie osobiście bardzo pomógł znak Orin – węzeł energetyczny, który blokuje i przepromieniowuje matrycę.
    Po wykasowaniu programów, które uniemożliwiają nam osiągnięcie duchowej więzi z drugim człowiekiem, bardzo istotne jest zapisanie w sobie informacji, że każdy człowiek posiada skrzydła – choć często bywają one brudne oraz zniszczone przez trudy i przeciwności losu, jakich nie szczędzi nam System. Gdy nauczymy się widzieć w oczach naszego brata samego Boga, nigdy nie zapomnimy, że każdy z nas ulepiony jest z tej samej duchowej materii, na wzór i podobieństwo naszego Ojca.
    Przerobienie pokochania innych (odczyt 100% na skali) nastąpi wtedy, gdy prawdziwie pokochamy swojego największego wroga. Rozumiejąc jego prawo do karmicznej nauki, zgodzimy się wtedy współdzielić z nim miejsce na Ziemi i przestaniemy wysyłać mu negatywne emocje.

4. Wybaczenie  innym
    Kolejny, czwarty etap wewnętrznej przemiany to wybaczenie innym. Zaczyna się on w momencie, gdy uświadomimy sobie, że inni ludzie, podobnie jak my, są ułomni i jeszcze niedoskonali duchowo. A gdy zastanowimy się głębiej i przypomnimy sobie słowa Jezusa, który mówił o tym, by nikogo nie osądzać i nie serwować wyroków: Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem, dojdziemy do wniosku, że tak naprawdę nie znamy całej prawdy o owej winie. Dlatego lepiej nie tracić czasu na osądy czy oskarżenia, tylko darować winy i wybaczyć.
    Należy sobie uświadomić, że ten, któremu mamy wybaczyć, urodził się w świecie systemowego oprogramowania i został skażony ludzką moralnością, która nie ma nic wspólnego z prawem duchowym. Że kościelna moralność, ludzką doskonałość  wyrażającą się w cudzie namiętności, przyjaźni i miłości, zastępuje chorym zapisem rzekomego zepsucia, kodując w człowieku nienawiść, zazdrość, poczucie winy, oraz wywołuje wewnętrzne konflikty. W każdym człowieku na Ziemi – od dziecka, dzień po dniu, godzina po godzinie –  zabija się cząstki Ojca, zatruwając jego duszę jadem zniewolenia, poprzez egzekwowanie totalnego podporządkowania w myśli, słowie i czynie. Następnie ten zniewolony człowiek – którego np. psychicznie niszczył ojciec, gdyż nie mógł się nim szczycić – schodzi na złą drogę, by w ten sposób walczyć o przeżycie.     
    Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek drogi czytelniku, co byłoby z zagubionymi ludźmi, gdyby znaleźli się na innej planecie, w innym systemie społecznym? Oni mogliby tam żyć w całkowitej radości, będąc najszczęśliwszymi istotami na świecie. Mogliby być wzorcami cnót wszelakich, prawdziwymi świętymi. Tak naprawdę to system jest totalnym złem, nie oni.
    Gdy w Świątyni Serca zrozumiemy prawdę o Systemie, który jest źródłem wszelkiego zła na Ziemi oraz odczujemy doskonałość każdego stworzonego przez Ojca człowieka, przerobimy w 100% wybaczenie innym i już nigdy nie będziemy mieli problemu z  odpuszczeniem win bliźniemu.
 
5. Współodczuwanie
    Gdy pokochamy swojego najgorszego wroga – Kowalskiego i wszystko mu wybaczymy, odczujemy w swojej świadomości jego istnienie jako cząstkę całości. Wtedy nasz umysł, wolny od nienawistnych myśli i negatywnych emocji, ukaże jego prawdziwy obraz. Zapamiętane z przeszłości fakty ujrzymy w innym świetle. Dotrze do nas wreszcie smutna prawda, że nasz dawny wróg jest złamanym przez los człowiekiem. Że jego życie to niekończące się pasmo porażek i nieszczęść. Że człowiek ten, gdyby nie zastawione przez „ciemność” pułapki, mógłby dziś żyć w szczęściu, miłości i radości.
    Wtedy zrozumiemy, że nas również mógł spotkać taki sam, tragiczny los. Że cudem uniknęliśmy pułapek sił ciemności, a skoro możemy teraz spokojnie się modlić i mamy kontakt z Górą, zło nas do tej pory nie złamało. Uświadomimy sobie, że nie ma większej tragedii dla człowieka, niż opowiedzieć się po stronie zła – szczególnie, gdy dokonany wybór jest nieświadomy i wymuszony narzuconą przez siły ciemności iluzją.   
    Pamiętam, że gdy to pojąłem, popłynęły mi łzy współczucia. Z całego serca zrobiło mi się żal mojego dawnego wroga, Kowalskiego. Wtedy właśnie zaliczyłem współodczuwanie.

6. Współtworzenie
    Szóstym w kolejności etapem rozwoju jest współodczuwania. Jest ono niewątpliwie kontynuacją etapu poprzedniego. Gdy bowiem współczujemy drugiemu człowiekowi naturalnym odruchem otwartego serca, jest chęć niesienia mu pomocy. Współtworzenie zaczyna się od nieposyłania bliźniemu negatywnych myśli i emocji. Są to bowiem nisko wibracyjne energie, tworzące i zasilające tzw. szarą strefę, która odcina człowieka od „światła”. Zawistne oraz nieszczere myśli innych ludzi zamykają człowieka w klatce niemocy i nie potrzeba nawet ataku sił ciemności, by człowiek taki, wskutek nienawiści innego człowieka, tonął w morzu negatywnych energii. Objawia się to jego niemocą, strachem, pesymizmem życiowym oraz brakiem wiary we własne szczęście.   
    Po pewnym czasie przyszło też zrozumienie, że współtworzenie polega na harmonii ludzkich myśli, słów i czynów. W codziennym życiu to szczery uśmiech, bezinteresowna uprzejmość, sąsiedzka uczynność i życzliwa pomoc. W konsekwencji spowoduje to wzrost świadomości całego społeczeństwa i zmiany w jego energetyce. W praktyce pozwoli Kowalskiemu wyjść z zaklętego kręgu własnej niemocy i negatywnych emocji. Stanie się jasne, że wszyscy ludzie przychodzą na ten świat dobrzy i czyści, tylko siły ciemności – przy pomocy niezliczonej ilości podstępnych metod i systemowych programów – zniewalają oraz niszczą żyjącego na naszej planecie człowieka.

7. Miłosierdzie                   
    Po zaliczeniu sześciu – opisanych wyżej – etapów duchowego wzrostu, poziom miłosierdzia w człowieku osiąga wartość 60%. Widać więc, że samo współczucie i współtworzenie nie przekłada się jeszcze w pełni na miłosierdzie. Czym jest zatem pełne miłosierdzie?
    Miłosierdzie jest aktywną formą współczucia wyrażającą się w konkretnym, skutecznym działaniu. Spróbuję to dokładnie wyjaśnić. Współodczuwanie stanowi wstęp do miłosierdzia. Z otwartości ludzkiego serca rodzi się bowiem współczucie, które aktywizowane jest przez współtworzenie. Jak widać jednak, do jego pełni brakuje jeszcze sprecyzowanego, skutecznego działania. Zapewne większość z nas zaczyna się domyślać, o jakie działanie tutaj chodzi. Chcąc osiągnąć świętość, musimy w 100% opowiedzieć się za Prawem Wolnego Wyboru. W praktyce oznacza to, że każda nasza myśl, każde słowo i czyn muszą całkowicie wyrażać prawo duchowe tu, na Ziemi. Ci, którzy pracują już nad sobą, wiedzą,  jak trudne jest to na samym początku rozwoju duchowego, gdy w relacjach z innymi ludźmi działa moralność – zakodowane w nas oprogramowanie systemowe. Skoro jednak uczciwie przerobiliśmy już sześć etapów wzrastania, wyzwoliliśmy się skutecznie ze szponów Systemu i znaleźliśmy w strumieniu światła, to naszym zadaniem docelowym jest utworzyć kanał zejściowy dla Światłości, aby Prawo Wolnego Wyboru mogło zapanować na całej Ziemi. I jest to zadanie najważniejsze, gdyż ma na celu wyzwolenie naszej planety spod panujących na niej przez tysiąclecia sił ciemności.
    Najprościej ujmując – miłosierdzie jest zawarciem z Górą indywidualnej umowy, rozpoczynającej nasze skuteczne działanie mające na celu wyzwalanie ludzi, którzy wskutek własnych słabości (niezrozumienia istoty rzeczy) schwytani zostali przez siły zła w pułapkę iluzji. Każdy człowiek przyszedł na ten świat z pewną osobistą (indywidualną) misją, którą zaplanował sobie w zaświatach. W momencie wyzwolenia, gdy zacznie budzić się w nim świadomość, przypomni sobie ten cel i może wtedy rozpocząć jego realizację.   
    Dodam jeszcze, że tylko stały kontakt z Górą pozwoli nam na osiągnięcie tego celu, gdyż da możliwość zapanowania nad własnym życiem oraz umożliwi uruchomienie mocy, pochodzącej nie z ciała czy duszy, lecz od potężnego, ludzkiego Ducha.    
    Wartości od pokochania siebie po współtworzenie nazywamy uczciwością człowieka. Powyżej uczciwości stoi człowiecze dobro, które dodatkowo warunkują atrybuty miłosierdzia, zaś na końcu naszego rozwoju ukazuje się Prawda. Prawda o nas samych i naszych związkach z całością wszechrzeczy.
    Uczciwość nie jest darem, lecz wewnętrznym głosem ducha. Gdy się nim kierujemy, nigdy nie skrzywdzimy drugiego człowieka, gdyż element pokochania bliźniego jest już w nas przepracowany. Uczciwość kształtuje również nasz wizerunek we własnych oczach i jest podstawą przyjęcia określonej postawy wobec życia. Wielu z nas się oszukuje, znajdując tylko potwierdzenie własnych zalet,  z premedytacją omijając potrzebę przyjrzenia się swoim słabościom.
    Jak już wspominałem (omawiając „wybaczenie sobie”), bez przyznania się do błędów nie ma możliwości ich naprawy i na ich gruzach budowy nowego siebie. Inaczej nasze słabości zawsze będą fundamentem egoizmu, pasożytnictwa i wrogości energetycznej, zręcznie zakamuflowanych pośród religijnych czy ezoterycznych słów o miłości i Bogu (Kościół katolicki i New Age). Oszukując siebie, zamykamy sobie i innym ludziom drogę do zbawienia, szczęścia i wolności. Dlaczego?
    Pozornie jest to pytanie retoryczne, ma ono jednak swoje podwójne dno. Rzecz w tym, że kształtowana latami nieuczciwość wobec własnego Ducha oraz innych, wykształca w nas pasożytniczą postawę (nawyk) wobec wszystkich, z którymi się stykamy. Postawa taka jest męcząca, pochłania bowiem siły i opanowuje myślenie, a co najgorsze, skutecznie nałożona iluzja  powoduje, że wielu z nas promieniując negatywnymi nawykami, wcale nie zdaje sobie sprawy, że ową nieuczciwość przekłada na doznania duchowe i wszystkie (nawet pozytywne) relacje z innymi ludźmi. Gdy rozwija się w osobistych związkach jak rak – pochłania, opanowuje umysł i emocje, zwyradnia. Ludzie zatracają się wówczas w błędnym wizerunku świata i sieją już tylko nienawiść, usprawiedliwiając swoją nasiąkniętą złem postawę, normami moralnymi i ustanowionym przez człowieka prawem.
    Z wiekiem (na starość) przychodzi żal i rozgoryczenie. Człowiek po latach przykrych doświadczeń pojmuje, że ciągłe ucieczki od ludzi nie mają już najmniejszego sensu i że nie pozostaje nic innego jak trwanie w tym stanie na zawsze. Wtedy chwilami się poddaje i odsłaniając swoje prawdziwe oblicze – agresywnością i jawną wrogością manifestuje autentyczny stosunek do stykających się z nim ludzi. Wielu jego najbliższych zadaje sobie wówczas pytanie – co się z tym człowiekiem stało? – nie zdając sobie sprawy, że jego maska została zrzucona. Że ten oto nieszczęśliwy człowiek całe życie był dobrymi aktorem, potrafiącym maskować się na potrzeby chwili. Że po czasie, wszystkie jego sztuczki zawiodły i prawdziwa natura dała o sobie znać. Że wszystko to miało kiedyś swój niewinny początek, z błahego powodu drobnej nieuczciwości wobec samego siebie, która potem rozwijała się w nieuczciwość wobec wszystkich ludzi i całego świata – kształtując stałą, wrogą postawę wobec wszechrzeczy.
    Bądźcie więc kochani bardzo szczerzy wobec siebie i rugujcie ze swojego zachowania wszystko, co rani was i drugiego człowieka, bo może to być wynikiem nieuczciwości, która –gdzieś głęboko w was ukryta – tli się i stale podsyca ogień energetycznej wrogości. Łatwo to sprawdzić. Wystarczy zastanowić się tylko, czy zawsze jestem uczciwy w pracy, w relacjach z partnerem i z samym sobą. Jeśli nie, to cały czas istnieje ryzyko spotęgowania nieprzepracowanych pasm do pułapu niemożliwości ich późniejszego pokonania.
    Pamiętajmy, że nie powinniśmy niczego zabraniać drugiemu człowiekowi (oczywiście w jego własnym życiu – w swoim nie dajmy mu mieszać), nie wolno nam stosować wobec niego jakichkolwiek ograniczeń. Nie usidlajmy go prawem podporządkowania, bowiem nie tylko jego duszę tracimy, ale przede wszystkim własną. I nie ma żadnego znaczenia, czy Prawo Totalnego Podporządkowania w myśli, słowie i czynie wyrazi się w 100%, czy zaledwie w 1%. Bowiem zawsze oznacza to cząstkę ciemności w człowieku, która kiedyś może go pochłonąć...
    Nie pozwalajmy też, aby drugi człowiek stosował wobec nas Prawo Totalnego Podporządkowania, gdyż nie ma to nic wspólnego z wybaczaniem czy miłosierdziem. Milczenie w takich wypadkach stanowi ciche przyzwolenie, czyli zgodę na zgubny dla nas kontakt z tamtą rzeczywistością (Prawem Totalnego Podporządkowania).

 
Wahadełko prawdę nam powie.

    Wahadło radiestezyjne oraz Skale Astralne to potężne narzędzia do walki o wyzwolenie człowieka na naszej planecie. Są przy tym tak proste i skuteczne, że nieraz zastanawiałem się, dlaczego nikt wcześniej nie wykorzystał ich do poznawania prawdy o sobie i drugim człowieku, rozpoznając przy ich pomocy nakładane przez siły ciemności iluzje oraz odczytując ścieżki ludzkiego losu.
    Zdolności radiestezyjne wy­starczające do odczytu Skal Astralnych za pomocą wahadełka, ma każdy człowiek.  Do pracy ze skalami nie jest też potrzebne ustalanie promienia zasadniczego wahadła oraz skomplikowana wiedza radiestezyjna. Ponadto umiejętności poprawnych odczytów, podob­nie jak i radiestezyjne, wzrastają w miarę codziennego trenowania.
    Skale Astralne (można je pobrać ze strony www.popko.pl) troszkę przypominają rozbudowaną analizę psychometryczną. Pozwalają one na wielowątkowy odczyt całości człowieka pod kątem energetycznych, psychicznych i duchowych parametrów jego istoty oraz umożliwiają prześledzenie jego przeszłych i przyszłych losów.
     Jak już wcześniej wspomniałem – w każdym człowieku drzemią moce, zdolne poruszać przysłowiowe góry i nie potrzeba żadnych specjalnych przygotowań do ich aktywizacji. Przynajmniej nie jest to potrzebne w przypadku wejścia na drogę rozwoju duchowego, która rozpoczyna się zawsze od blokowania niepożądanych myśli i pragnień, dzięki czemu człowiek zyskuje władzę nad własnym życiem i zaczyna pojmować to, co dotychczas było poza zasięgiem jego percepcji.
    Każdy człowiek ma w sobie zdolności pozwalające mu na poznawanie przeszłości oraz energetycznej, psychicznej i duchowej charakterystyki dowolnego człowieka na Ziemi. Jedynie nałożone oprogramowanie  nie pozwala niektórym ludziom wierzyć w te posiadane od urodzenia umiejętności. Jeśli istnieją w kimś blokady uniemożliwiające zgłębianie arkanów tej – rzekomo sekretnej – wiedzy, to owe blokady wynikają tylko z niewiary we własne możliwości lub z nieuzasadnionego lęku przed spotkaniem z Siłami Wyższymi. Smutne, że z tej pułapki kościelnych dogmatów niewielu potrafi wyzwolić się o własnych siłach, a niektórzy z tych, co rozpoczęli już wędrówkę ku wzrastaniu, rezygnują z niej po pewnym  czasie, gdy nie zyskują aprobaty najbliższych lub sami nie do końca są przekonani o słuszności własnych wyborów.   
    Na szczęście nastał już czas radykalnych zmian, czas odrodzenia, odzyskiwania poczucia własnej godności oraz poznawania Prawdy. W Prawdzie tej jest mowa o potędze ludzkiego ducha, który – siłami duszy – potrafi tak zharmonizować centra energetyczne ludzkiego ciała, by nie miało ono najmniejszych kłopotów z wykorzystaniem człowieczego potencjału.
    Każdy człowiek musi doświadczyć trzech stanów. Pierwszym jest zrodzenie, drugim wyzwolenie od niechcianych pragnień i myśli a trzecim powrót do domu. Wszystkie trzy stany znane są człowiekowi, lecz żaden z nich nie jest właściwie przedstawiony. Ani tajemna wiedza, ani religie, ani nauka nie są zainteresowane ukazywaniem ich prawdziwego charakteru. Są skupione wyłącznie na pomnażaniu własnego kapitału i rozszerzaniu władzy nad społeczeństwem, drogą zakłamania i duchowej alienacji. Pierwszy i trzeci stan jest zjawiskiem nieuniknionym, pozostającym poza naszą kontrolą. Jednak drugi stan – ten najważniejszy, gdyż definiujący nasze doskonalenie się, nasze wypalanie duszy w ogniu karmy – jest od nas całkowicie zależny.
    Wiedza, którą zdobył w innych wymiarach Zbigniew Jan Popko i którą przekazał nam w swoich książkach oraz na organizowanych warsztatach, jest wystarczająca do tego, by każdy człowiek mógł o własnych siłach doskonalić się – bez oszukańczych, kościelnych i ezoterycznych idoli. W tym wyzwoleniu wspierać  nas będzie własny Opiekun. I żadnych innych pośredników (wbrew temu, co głoszą kościoły i sekty) między człowiekiem a Bogiem nie potrzeba.
    Do przyspieszenia własnego rozwoju (by skuteczniej umacniać się w postanowieniach i osobistych staraniach) nieodzowne jest korzystanie ze Skal Astralnych. One odpowiedzą na każde pytanie, jakie tylko może zrodzić się w ludzkim umyśle. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
    Zbigniew Jan Popko przyniósł z Biblioteki Astralnej kilkadziesiąt skal, lecz tylko około dwudziestu zdecydował się upublicznić. Są to skale łatwe w interpretacji, wspierające nas w codziennej egzystencji. Pozwalają ocenić doskonałość naszych energetycznych ciał, poznać stopień ich ewentualnych zaburzeń, umiejscowić człowieka na skali rozwoju, określić jego osobowość, stan umysłu oraz  poziom uduchowienia. One też potrafią bezbłędnie ustalić związki międzyludzkie na wszelkich możliwych poziomach komunikacji oraz – przy zaangażowaniu Góry – poznać przyszłość. Jednym zdaniem, pozwalają człowiekowi odnaleźć się w iluzji życia i dokonywać w tym życiu świadomych wyborów.
    Na Skalach Astralnych szczegółowo przebadamy też związki łączące ludzi oraz ustalimy szansę i zasadność istnienia więzi międzyludzkich. W kwestiach uczuć są one niezastąpione, gdyż ujmują miłość nie tylko w kategoriach otwartego serca, ale i bardziej przyziemnych wyznaczników. Podpowiedzą, kto z kim i dlaczego jest – lub może być –szczęśliwym; kto za kim tęskni, a kto tęsknotę udaje; kto z kim chce być naprawdę, a kto karmi się złudną iluzją. Którzy ludzie są sobie przeznaczeni oraz, czy związek jest dopasowany czy nie ma racji bytu.
     Z reguły odczyty na skalach nie są wartością stałą, ale oscylują w pewnych przedziałach, gdyż człowiek, żyjąc na Ziemi, doświadcza wielu odcieni emocji, przeżywając energetyczne wahania. Skale posiadają więc znaczną przewagę nad słowem przepowiedni, gdyż pozwalają regularnie śledzić zmieniające się układy sił i precyzyjnie pokazywać procentowe szanse na sukces pod kątem każdego, konkretnego działania. Są darem od Boga, za który nie musimy płacić, lecz aby go skutecznie wykorzystać, powinniśmy pamiętać o kilku ważnych rzeczach oraz systematycznie uczyć się korzystać z wahadełka.
    Na początku może się zdarzyć, że – trzymane w ręku wahadło – nie zareaguje, pozostając w bezruchu. Nie wynika to jednak z braku zdolności radiestezyjnych, ale z powodu stanu napięcia we­wnętrznego, który nie pozwala mięśniom całkowicie się rozluźnić. Za odczytywanie skal astralnych powinny więc wziąć się osoby, które na etapie własnego rozwoju poznały już modlitwę, medytację i koncentrację. Tylko bowiem pracując nad sobą, mogą pokonać początkowe trudności, tak by w końcu móc wyciszyć umysł i nawiązać kontakt ze swoją nadświadomością i Opiekunem.
    W zdolności radiestezyjne natura wyposażyła każde­go z nas – aby się o tym przekonać, powinniśmy kupić lub samemu zrobić wahadło. Do wykonania wahadła można użyć dowolnego materiału, choć więk­szość doświadczonych radiestetów uważa, że najczulszym radiestezyjnie materiałem jest mosiądz. Kto nie czuje się na siłach, by wykonać samodzielnie wahadło a nie chce używać ma­ło precyzyjnego w odczytach kasztana czy szyszki, może zakupić odpowiedni sprzęt w najbliższej księgarni ezoterycznej lub przez Internet.
Kształt wahadła jest dowolny, musi ono jedynie zawierać stożek, czyli być zakończone u dołu szpicem, który jest bardzo ważny do precyzyjnej pracy ze skalami. Istotna jest również waga wahadła. Nie powinna ona przekraczać 20 gramów, a najlepiej, gdyby mieściła się w gra­nicach około 10 gramów. Cięższy sprzęt doskonale nadaje się do pracy w terenie (na powietrzu), lecz zawodzi przy precyzyjnych diagramach. Nato­miast lekkie wahadełko samo tańczy na naszych oczach, pokazu­jąc dokładnie poszukiwane wartości.
Zawieszenie wahadła jest dowolne. Podobno najdoskonalszy jest włos kobiecy i koński, ale jedwabna, konopna lub ba­wełniana nitka bądź cienka żyłka na ryby będą znakomicie spełniać swoje zadanie. Wahadełko traktujemy i przechowujemy z należnym mu szacun­kiem jako cenny osobisty przedmiot, składając w ten sposób podziękowa­nie naszej wyższej świadomości, za wysiłek włożony w zapoznawanie nas z ta­jemnicami tamtego świata. Ponieważ używane wahadło integruje się z naszym osobistym biopolem, nie należy go wypożyczać, gdyż jego działanie może być zakłócone przez energetykę innego człowieka.
Wahadło trzymamy zawsze w prawej ręce, w lekko zaciśniętej dłoni. Jego za­wieszenie ściskamy kciukiem i palcem wskazującym, trzymając resztę nici schowaną w dłoni. Dłoń w nadgarstku nie powinna być zgięta ku górze. Może tworzyć z przedramieniem linię prostą lub być nieco skrzywiona ku dołowi. Choć ręka autentycznie drga, co widz siedzący obok postrzega jako umyślne poruszanie wahadłem, to jednak jego ruchem kierują mimowolne skurcze mięśni, a nie nasz umysł (chyba, że kierowani strachem lub obawą przed prawdą, z góry zakładamy wynik odczytu, czyli go programujemy). Umysł musi być więc całkowicie wyłączo­ny i odgrywać jedynie rolę obserwatora, który nie wpływa na wynik odczy­tu żadnym życzeniem "za" ani "przeciw". Najmniejsze nasze pragnienie zafałszo­wuje bowiem wynik, czyniąc z odczytu bezwartościowy zlepek informacji.
Nastawienie radiestety jest tu najważniejsze: musi on bezwzględnie za­chować neutralną, obiektywną postawę nawet, gdyby bardzo pragnął, by od­czyty dotyczyły pewnych oczekiwanych wartości. Nawet chwilowe, nie­uchwytne pragnienie naszego umysłu może zostać przez świadomość potraktowane po­ważnie i być na trwale zapisane jako stała pozycja przy kolejnych odczy­tach. Należy się tego bezwzględnie wystrzegać.
Dotyczy to także wymogu stwarzania pewnej schematycznej, niepod­legającej wątpliwościom konwencji mentalnej, która jest wewnętrznym opi­sem skali. Sama skala jest rysunkiem przemawiającym  do wyobraźni, któ­ry wydobywa z podświadomości zapisaną w niej wcześniej umowną wizję – wizję dotyczącą jakiegoś zjawiska, które zamierzamy poznać. Ta wizja jest jednak na tyle stabilna i na tyle rzeczywista, iż ma swój trwały odpowiednik w postaci konkretnego rysunku. Kiedy po raz kolejny, posługiwać się będziemy określoną skalą przy poznawaniu jakiegoś zjawiska, to nadświadomość automatycznie, bez zastanawiania się, wskaże nam właściwą wartość. Wy­starczy tylko pomyśleć o skali, którą dla tego właśnie badania już wcześniej niejako zaprogramowaliśmy. Konwencja mentalna, czyli umówienie się z naszą podświadomością co do charakteru skali, jest tu sprawą najważniejszą. Dopiero potem przychodzi czas na zacho­wanie obiektywizmu w czasie pracy z wahadłem. Konwencję mentalną opracowujemy na zasadzie tworzenia gron myśli i takiego ich ułożenia, jak­byśmy głuchemu zamierzali bez słów – mową obrazów – dokładnie przedsta­wić to, o co nam chodzi. Pytania zadajemy obrazami. Nadświadomość to „gość z kosmosu”, który nie zna technik werbalnych. Zachowanie w trakcie odczytu neutralności oraz bierności emocjonalnej leży w kwestii samego zainteresowanego i wymaga niestety pewnego doświad­czenia, które przychodzi z czasem. Proszę zawsze pamiętać o tym, by w trakcie odczytu koncentrować się tylko na skali, a nie krążyć my­ślami wokół innych spraw. By tak jak w modlitwie  pozostawać cały czas w radości i całkowitym otwarciu na przekazy płynące od Sił Wyższych.
W tym miejscu wspomnę o podstawo­wych kodach, jakimi posługujemy się przy odczytach. To pozwoli na lepsze rozeznanie się w całokształcie zagadnienia, dotyczącego mowy wahadła. Jednak dokładne informacje, odnośnie poszczególnych Skal Astralnych, wykraczają poza materiał tej publikacji i czytelnik sam powinien się z nimi zapoznać, oglądając Videoblog na stronie www.popko.pl oraz czytając książkę Zbigniewa Jana Popko „Astralne Skale uczuć i rozwoju człowieka”. Dobiero zebrana z tych dwóch źródeł wiedza daje odpowiednie przygotowanie do sprawnego i efektywnego „wahadełkowania”.
Obrót wahadła w prawo (po okręgu) jak i odpowiadający mu ruch z góry na dół (oscylacja pionowa) oznacza potwierdzenie ("tak"), ruch po okręgu w kierunku przeciwnym do biegu wskazówek zegara jak i ruch w poziomie (oscylacja pozioma) oznacza zaprzeczenie ("nie"). Elipsa ukośna skierowa­na w lewo: "raczej nie". Elipsa ukośna skierowana w prawo: "raczej tak". Elipsa pozioma: "nie wiem". Elipsa pionowa: "powiem, jak się dowiem". Ruchy dowolne oznaczają szukanie odpowiedzi. Zatrzymanie się wahadełka może oznaczać zarówno skończoną odpowiedź, jak i startowanie z właściwą odpowiedzią. O tych wszystkich ruchach warto pamiętać, bo czasem wykorzystuje się je, gdy w naszych kształtujących się nawykach w czasie pra­cy z wahadłem, czujemy potrzebę uzupełnienia kodów o indywidualne, osobi­ste preferencje.
Ważna sprawa: starajmy się pracować na krótkim (ok. 3 cm) zawieszeniu wahadła.   Gdy wahadło kołuje na długim zawieszeniu, odczyt wymaga czasu i wysiłku. Trudu, w czasie którego stale i nieubłaganie wyczerpuje się pewien rodzaj subtelnej energii umożliwiającej nam kontakt z nadświadomością. Im dłużej roz­pędza się i krąży wahadło, co jest zależne od długości zawieszenia, tym dłuższy jest czas jego pracy, zanim uzyskamy wskazanie (odpowiedź).
Krótkie zawieszenie sprawia, że wahadło startuje niemal natychmiast. To pozwala na wielokrotnie szybsze odczytywa­nie danych oraz ich prawie stuprocentową wiarygodność. W tym wypadku wahadło wykonuje tylko 3 podstawowe ruchy: naprowadzające na pion elipsy skośne prawo i lewoskrętne oraz wskazania góra-dół. Czasami zamiera w bezruchu na starcie – przed rozpoczęciem właściwego wskazania lub przeciwnie – po jego trafnym zakończeniu. Zależy to od oso­bistych wyborów i ma indywidualny charakter wynikający również z konstrukcji skal, które powinny zawierać w sobie wszystkie warianty odpowiedzi.
Każda z posiadanych przez nas skal, musi mieć zaprogramowaną osobiście przez nas mentalnie konwencję. Przy posługiwaniu się każdą z nich powinniśmy też stosować wypróbowaną technikę, do której dochodzimy z czasem. Najczęściej wygląda to tak, że trzymamy wahadło nad lewym początkiem skali, a kiedy zaczyna się ono kręcić, przenosimy je powoli na jej drugi (prawy) koniec. Całkowicie wyciszeni, skupieni tylko na odbieraniu sygnałów z innego wymiaru, obserwujemy,  jak zawieszone nad początkiem skali wahadełko rozpoczyna swoją pracę. Na początku wykonuje kilka niezbornych ruchów we wszystkie strony, po czym zatacza kilka kół w lewo, jakby się upewniało, że nie ma nad nim wymuszonej kontroli. Gdy dojdzie do wniosku, że jego działań nie zakłócają żadne myśli, za­czyna się kręcić w prawo, wykonując pełne koła, które – w miarę zbliżania się do właściwego punktu – przybierają postać elips (ręka trzymająca wahadło powolutku przesuwa się w stronę, w którą wahadło zatacza kręgi). Wresz­cie buja się po linii skośnej a na koniec pionowej, prostopadłej do skali. Czasem, dla pewności, wystarczy przesunąć rękę dalej w prawo, aby obserwować  jak wahadełko, zaczyna się kręcić w odwrotnym kierunku od dotychczasowego. Najpierw biegnie po liniach skośnych, na­chylonych w lewo, w stronę do odczytanego i wskazanego punktu. Następnie kręci się elipsoidalnie i na koniec, gdy dalej odbiegnie od miejsca wskaza­nia, zatacza kręgi lewoskrętne. W ten sposób dokładnie infor­muje, gdzie znajduje się poszukiwana przez nas wartość.
Na pracujące wahadło działać może wiele niekorzystnych czynników, zwłaszcza negatywne promieniowanie od niektórych przedmiotów znajdujących się w otoczeniu wahadła. Dlatego warto na początku zapytać się wahadła czy miejsce, na którym zamierzamy rozkładać skale, jest właściwe, czy też nie. Pozba­wi nas to wszelkich wątpliwości dotyczących prawidłowości odczytów.


Artefakty i węzły energetyczne

    Człowiek podążający drogą ku Wyzwoleniu, może korzystać z różnego rodzaju pomocy i wsparcia. Takie energetyczne aktywatory to specyficzne, techniczne procesy, ułatwiające rozwój i przyspieszające (nieraz znacznie) właściwe zapisy w ludzkiej energetyce. Są procesami energetycznymi posiadającymi stosowną do konkretnego działania moc i świadomość, przez co całkowicie wyręczają w poczynaniach człowieka, choć to on uruchamia je z poziomu umysłu. Ponadto człowiek karmiczny może, przy pomocy umysłu, korzystać z energii jedynej do poziomu 29, choć w wyjątkowych przypadkach, gdy uruchomi świadomość emocjonalną lub duchową, może dojść do poziomu 39.   
    Artefakty i węzły energetyczne mają znacznie większą moc niż korzystająca z nich istota, gdyż powstają z inspiracji istot wyższych (Góry), znajdujących się na wysokich poziomach stwórczych czy nawet boskich. Dodatkowo, posługujący się nimi człowiek nie musi nic wiedzieć o procesach, jakie one aktywują. W ten sam sposób uruchamia on prawie wszystkie artefakty oraz rysuje większość węzłów energetycznych, pomimo że za każdym razem przyświeca mu  inny cel. Ważne jest tylko, aby korzystający z ich dobrodziejstw ludzie pozostawali w strumieniu energii jedynej, czyli posiadali moc energetyczną, co najmniej z 6 poziomu stwórczego. Poziom duchowy, do jakiego w wyjątkowych sytuacjach dochodzi dana osoba, nie ma tu znaczenia, gdyż nie odzwierciedla aktualnej wibracji jej przestrzeni wewnętrznych. Im większa jest moc danego człowieka, tym z mocniejszych artefaktów może on korzystać i tym skuteczniejsze są tworzone przez niego węzły energetyczne.
    Człowiek, gdy nie oszukuje siebie i autentycznie pracuje nad własnymi słabościami, systematycznie podnosi poziom własnej mocy i stale zwiększa pulę dostępnych dla siebie artefaktów. Dzięki temu może  sięgać po coraz mocniejsze i w ten sposób zyskiwać większy wpływ zarówno na życie własne, jak i innych związanych ze sobą osób.
    Spośród kilkudziesięciu znanych mi artefaktów przedstawię tu jedynie te, przeznaczone dla ludzi nie będących w strumieniu energii jedynej, które umożliwiają im skasowanie tzw. węzłów karmicznych i zapewniają ochronę przed atakami energetycznymi idącymi poprzez linie wymiarowe. Są to: Orin, Brama i Krąg Ognia. Stanowią one błogosławieństwo dla osób rozwijających się duchowo i dążących do uruchomienia swojej pierwotnej mocy.
    Orin jest darem Białych Braci dla całego rodzaju ludzkiego. W przybliżeniu można powiedzieć, że stanowi sekretny wzór, który – nałożony na ludzką matrycę – pomaga człowiekowi zapanować nad własnym zachowaniem, sam z siebie blokując matrycę.  Orin działa totalnie i nigdy się nie wyczerpuje. Wygasza emocje i daje czas na rozważne pokierowanie własnymi działaniami. Nerwowość, lęki, fobie, niepewność i zagubienie –  wszystkie negatywne czynniki, jakie plączą nam rozum, zostają stłumione lub wyeliminowane, a proces hamowania aktywności matrycy zaczyna się już od pierwszej sekundy stworzenia Orinu.
    Orin jest już dokładnie przebadany radiestezyjnie. Jest w tej chwili najsilniej promieniującym znakiem na świecie. Ustępuje mu nawet piramida i krzyż egipski. Zmienia on całą charakterystykę ludzkich ciał subtelnych, a działa jak doskonały program, gdyż jego oddziaływanie dopasowuje się do stale zmieniającej się charakterystyki ciał energetycznych i duchowych człowieka. Jako jeden z nielicznych znaków na świecie, na każdą osobę oddziałuje inaczej, dokładnie dopasowując się do jej chwilowej wibracji energetycznej i duchowego poziomu.
    Orin jest artefaktem, w którego wymiarach należy zachować odpowiednią skalę. Przy jego rysowaniu lub drukowaniu (jego grafikę można pobrać ze strony www.popko.pl) należy zachować następujące proporcje:

  • Orin osobisty (czyli Orin bez okręgu) powinien mieć długość podstawy równą wielokrotności liczby 23. I tak najniższa podstawa może mieć 8cm, a gdy chcemy mieć osobisty artefakt o silniejszym działaniu, to jego podstawę powinniśmy zwiększyć kolejno do 16cm, 32cm itd. (a nie np. do 10 czy 12cm). Należy pamiętać, że im większa podstawa, tym silniejsze działanie artefaktu.
  • Orin generalny (tzn. Orin wpisany w okrąg – przedstawiony poniżej) powinien mieć średnicę okręgu równą wielokrotności liczby 23. I tak najmniejsza średnica może mieć 8cm, a gdy chcemy mieć artefakt o silniejszym działaniu, to zwiększamy kolejno średnicę do 16cm, 32cm itd.

Orin

Po wydrukowaniu (lub narysowaniu) wieszamy Orin pionowo na ścianie w dowolnym miejscu mieszkania i poprzez jego działanie (wewnętrzne wyciszenie) możemy dostrzec to, co najważniejsze: samego siebie.
    Orin pełni jeszcze jedną bardzo ważną funkcję. Jeśli ktoś posiada w mieszkaniu Dziuplę i w danej chwili przebywa poza swoim domem, to może mieć dzięki aktywnemu Orinowi (wpisanemu w okrąg) stałą łączność z Dziuplą. Orin stanowi bowiem łącze, które stapia w całość oczyszczanego z programów człowieka z miejscem mocy –  Dziuplą. W takim zestawieniu Dziupla jest telefoniczną centralą, zaś Orin łączem telefonicznym, zakończonym aparatem.  
    Gdy człowiek na drodze do własnej doskonałości przerobi już – pokochanie siebie, wybaczenie sobie, pokochanie innych, wybaczenie innym, współodczuwanie i współtworzenie – wówczas otwiera Krąg Ognia, umieszcza przed sobą Orin i prosi Górę o oczyszczający „ogień”. Zdjęte zostają wówczas z niego energetyczne kajdany, czyli ukryte w DNA kody, zwane obciążeniami karmicznymi. Dzięki temu od razu wchodzi on w strumień, osiągając odpowiedni do otwarcia serca poziom w energii jedynej i skasowawszy „przeznaczenie”, kroczy wolny własną drogą, osiągając wszystkie zaplanowane cele. Budzone inteligencje i moc duchowa oraz wielka ilość nici i odzyskane zdolności paranormalne doprowadzają go w końcu poprzez miłosierdzie do stanu obudzenia, który wieńczy uświęceniem. Jest to zaś poziom, do którego nie doszedł nawet Jogonanda. Zasady pracy z Kręgiem Ognia i Bramą zostały dokładnie omówione w książce Zbigniewa Jana Popko Astralne skale uczuć i rozwoju człowieka.
    Istnieje też Krąg Ognia nie będący węzłem energetycznym, ale duchowym artefaktem, który, wpisywany w człowieka, automatycznie wstawia go w strumień. Pojawia się wówczas naprzeciw medytującego jasny, wirujący wolno w prawą stronę krąg, który zaczyna tworzyć swe poziome odbicie. Po jakimś czasie, powstałe w ten sposób dwa kręgi (jeden w pionie, drugi w poziomie) przesuwają się w stronę człowieka, zamykając go w sobie niczym w kokonie. Tym sposobem można wejść w strumień bez potrzeby zapalania świec.
    Węzeł energetyczny jest swoistym zaklęciem –  automatycznym procesem, który  raz uruchomiony, utrzymuje nasze działanie, czyli zwalnia nas z konieczności jego powtarzania.  Węzeł energetyczny całkowicie blokuje wszystkie negatywne energie, które idą w kierunku człowieka. Nie ma znaczenia ich rodzaj (mogą to być np. negatywne myśli, szkodliwe promieniowanie geofizyczne itp.) czy źródło (np. zabłąkana dusza lub demon). Oczywiście, gdy już istnieje opętanie lub nawiedzenie, najpierw trzeba je skasować. Węzeł chroni bowiem tylko przed samą próbą agresji energetycznej i tylko wtedy całkowicie ją blokuje.
    Węzeł energetyczny, choć może wspierać osiąganie wszelkich celów życiowych (np. zdrowienie, poprawa sytuacji materialnej itp.), aby był skuteczny, powinien być silnie ukierunkowany. Oznacza to, że musi on nadawać odpowiedni bieg promieniom zasadniczym określonych przestrzeni, odwracając (jak w walce karate) energię konkretnego działania. Energia ataku zostaje wtedy skierowana przeciwko temu, kto ją uruchomił. Nie można więc narysować skutecznego węzła energetycznego, realizującego wiele celów równocześnie. Każdy węzeł musi być ściśle ukierunkowany, czyli działać np. tylko na wyprowadzenie mrówek z domu, likwidację stonki na polu z ziemniakami lub poprawę relacji między dwojgiem ludzi.
    Człowiek od urodzenia posiada zdolność tworzenia węzłów energetycznych, czyli ukierunkowywania strumienia otaczającej go energii. Węzeł energetyczny jest darmowy i silniejszy, np. od ADR-u. Po narysowaniu węzła na przepromieniowanie żywności, tak abyśmy jedząc ją się uzdrawiali, trzeba postawić na nim żywność i odczekać około 30 minut, gdyż całkowite napromieniowywanie jedzenia trwa około dwukrotnie dłużej (zależnie od rodzaju żywności) niż w przypadku ADR-u, ale jest za to bezpłatne i skuteczniejsze. Należy również pamiętać, że jeżeli po narysowaniu węzła zmieni się nasza charakterystyka energetyczna, parametry węzła również ulegną modyfikacji. Stąd wniosek, że trzeba zawsze sprawdzać na skalach (za pomocą wahadełka) czas jego skutecznego działania.
    Aby utworzyć węzeł energetyczny, pierwszym krokiem jest sprecyzowanie celu, w jakim ma być on narysowany. Następnie, myśląc o celu, zamykamy oczy i po chwili (czas zależny od naszych indywidualnych predyspozycji), z szarości wyłania się nam stopniowo prosty, schematyczny rysunek. Zawsze są to czarne (ciemne) grube linie na szarym (jaśniejszym) tle. Jeśli zobaczymy białe linie, to nie są to tak naprawdę linie, ale resztki tła, które  pozostało po „zarysowaniu” całości. Następnie przerysowujemy te czarne linie na kartkę białego papieru, stanowiącego w naszym przypadku  jasne (lub szare) tło, na którym wyświetla się wzór węzła. Bardzo rzadko występuje konieczność narysowania węzła kolorowego jak również składającego się z dwóch lub więcej rysunków.
    Węzeł energetyczny standardowo rysujemy na poziomo ułożonej kartce formatu A4. Gdy narysowany rysunek będzie mniejszy, sprawdzamy za pomocą wahadełka na skali procentowej, czy nie wymaga powiększenia. Standardowo przyjmujemy, że odczyt 20% informuje o poprawnej wielkości węzła. Gdy odczyt na skali jest większy – proporcjonalnie musimy węzeł powiększyć, tzn. że gdy odczyt pokaże nam np. 60%, rysunek powiększamy trzykrotnie, gdy 40% - powiększenie powinno wynosić dwa razy.
    Na początku, po narysowaniu węzła, zawsze sprawdzamy jego poprawność. Może się bowiem zdarzyć, że po otwarciu oczu, gdy będziemy starali się przenieść na papier naszą wizję, jakiś drobny fragment umknie naszej uwadze i rysunek wyjdzie niekompletny. W celu sprawdzenia poprawności węzła posługujemy się skalą procentową. Gdy węzeł jest dobrze narysowany, wahadełko wskazuje na skali 100%. Gdy odczyt wyjdzie nam poniżej 100%, zamykamy ponownie oczy i przywołujemy obraz, po czym uzupełniamy brakujący element (lub elementy).
    Następnie, gdy już mamy poprawnie narysowany węzeł, na tej samej skali odczytujemy jego skuteczność. Przyjmujemy umownie, że wartość 50% odnosi się do stanu sprzed narysowania węzła. Gdy po sprawdzeniu narysowanego węzła, odczyt pokaże nam ponad 80% skuteczności, oznacza to, że gdy nie zmieni się nasza energetyka, za pomocą węzła osiągniemy więcej niż zamierzaliśmy. Wynik 70% mówi nam o wyraźnym wsparciu, 60% wskazuje na lekkie wsparcie. Ciekawe są przypadki, tzw. węzłów lustrzanych, czyli takich, których skuteczność na skali wynosi poniżej 50%. Oznacza to bowiem, że węzeł działa w przeciwną stronę, czyli zamiast pomagać – szkodzi. Ma to miejsce wtedy, gdy rysując węzeł, nasza podświadomość nie życzy sobie tego, czego pragnie nasz umysł. Wtedy ukryte intencje potrafią skutecznie zagłuszyć cele kreowane przez nasz umysł.
    Ostatni etap (nie jest obowiązkowy) to obróbka węzła za pomocą komputera i dowolnego programu graficznego. Kiedy chcemy bowiem powiesić węzeł na ścianie w widocznym miejscu, dobrze gdy jego szata graficzna jest dopracowana i rysunek posiada walory estetyczne. Po obróbce w odpowiednim programie komputerowym (np. Photoshopie), drukujemy nasz węzeł energetyczny na drukarce i kopiujemy z oryginału własności (parametry) energetyczne. W tym celu układamy wydrukowany węzeł stroną zadrukowaną do góry i kładziemy na nim (też rysunkiem do góry) narysowany przez nas odręcznie oryginał.
Następnie przeciągamy po tak ułożonych rysunkach zewnętrzem prawej dłoni – z lewej strony na prawą. Kolejny (ostatni)  krok to przełożenie rysunków tak, by narysowany był pod spodem, a wykonany komputerem na wierzchu (pamiętajmy, aby były ułożone w tą samą stronę) i przeciągniecie zewnętrzem prawej dłoni, tak jak poprzednio.
    Każdy z nas może łatwo sprawdzić na skalach, że skuteczność realizacji obranych celów wynosi dla statystycznego Kowalskiego zaledwie 5%. Oznacza to, że na 100 obranych celów, tylko 5 zostaje do końca zrealizowanych. Tak niski procent realizacji ludzkich celów ma swoje przyczyny – słabą moc energetyczną przeciętnego człowieka na Ziemi oraz znikomą wiedzę na temat sposobu jej wykorzystywania. Skuteczność osiągania celów zależy bowiem od naszej energetyki. W szczególności decydują zaś o niej dwa parametry: wiara w osiągnięcie celu oraz właściwe zaangażowanie, czyli umiejętności posłużenia się własną mocą (umiejętność komunikowania się z nią za pomocą świadomości, a nie umysłu). Parametry te każdy może odczytywać sobie za pomocą wahadełka na skali skuteczności (wszystkie Skale Astralne można pobrać ze strony www.popko.pl).  
    Rolą węzła energetycznego jest takie ustawienie ludzkiej energetyki, aby skuteczność osiągania celów była możliwie jak największa, a w pewnych przypadkach nawet całkowita. Węzeł uzupełnia luki w polu energetycznym człowieka, rekompensując częściowo jego brak wiary i zaangażowania. Jest więc cenną pomocą w pokonywaniu ludzkich słabości w drodze do świętości. 

           
Świątynia Serca

    Wzrost duchowy człowieka składa się z dwóch etapów. Pierwszy etap przerabiamy, gdy wzrastamy od pokochania siebie do miłosierdzia (czyli zaliczamy tzw. obszar uczciwości). Góra nazywa to „nauką jazdy na rowerze”, gdyż dokładnie można określić każdy element wzrostu, tłumacząc ten proces tak, jak technikę jazdy na rowerze. Jest to praca z umysłem, którą musimy przerobić konsekwentnie, krok po kroku.
    Drugi etap wzrostu, od miłosierdzia do poziomu 15, Góra nazywa „techniką pieca”. Na tym etapie rozwoju wystarczy nam jedynie obcowanie z istotami duchowymi (Jezusem, Duchem Świętym oraz wszystkimi innymi, którzy do nas przyjdą), by na stałe zapisać w sobie pewne wyższe pasma energetyczne. To przepromieniowywanie nas wysokimi wibracjami można przyrównać obrazowo do procesu rozgrzewania się zmarzniętego człowieka, który przebywał na mrozie i wychłodzony, wszedł do pomieszczenia z piecem, aby się ogrzać. Po pewnym czasie ciepło pieca, przenikając jego ciało, rozgrzewa go tak, że może on znów wyjść na mróz, czując w sobie ciepło. W konsekwencji więc, poprzez kontakt ze światem duchowym podnosimy swoje wibracje i stajemy się lepsi. Zapisują się bowiem w nas: opieka, troska, odpowiedzialność i miłość. Na końcu zaś wchodzimy w rozumienie.
    Rozumienie jest cudownym stanem świadomości nie mającym nic wspólnego z gromadzeniem informacji, czyli rozumowym pojmowaniem całości. Wejście w rozumienie jest doświadczaniem pewnego stanu (odczuwaniem), który nie da się dokładnie wyrazić słowami bowiem, gdy włącza się myślenie, świadomość zostaje ograniczona do informacji zapisanych w naszym umyśle. Ponad rozumieniem znajduje się już tylko Prawda, którą każdy z nas kiedyś zgłębi, powracając do Źródła (scalając się z Duchem Całości).    

    Na początku rozwoju człowieka pojawia się wiedza, a ci, co jej jeszcze nie pojmują, aby coś w  życiu osiągnąć, „na blachę” kują.
    Potem przychodzi pojmowanie, czyli zdobytej wiedzy w rozumie takie układanie, że wchodzimy w teoretyzowanie.
    Ale dopiero, gdy pojmowanie scali się z doświadczaniem, wchodzimy w rozumienie, czyli naszego ducha budzenie.

    Miasto Orin zawieszone jest w przestrzeniach energetycznych. Znajduje się ono wysoko nad powierzchnią Ziemi, niedaleko Częstochowy. W maju 2009 roku nastąpiło połączenie się wszystkich czakramów Ziemi, co wytworzyło jasną, energetyczną otoczkę wokół naszej planety. W przyszłości (za około tysiąc lat) miasto Orin pokryje całą Ziemię. Tu bowiem główne siły światłości tworzą swoją bazę, z której będą mogły działać nie tylko w przestrzeniach naszego, ale i innych stwórców.
    Gdy wchodzimy do miasta Orin, widzimy budynki w stylu sprzed około 2000 tysięcy lat, z arabsko-egipskimi akcentami architektonicznymi. Nie występuje tam żadna nowoczesna infrastruktura. Obserwując miasto z zewnątrz, ma się wrażenie, jakby jakaś niewidzialna siła wyrwała starożytne budowle z ziemią i zawiesiła w przestrzeni wokółziemskiej tak, że wyglądając przez okno budynku widzimy (energetycznie), iż można spaść w przepaść.
    W mieście Orin znajduje się wiele budowli użyteczności publicznej, drogi oraz budynki, w których mieszkają ludzie. 80% mieszkańców stanowią schodzący, a 20% powróceni. Bardzo rzadko zjawia się tam człowiek karmiczny, któremu udało się pokonać własne słabości i zostać uświęconym.
    Aby wejść do miasta Orin, wystarczy tylko w modlitwie poprosić o to Jezusa, lecz żeby zobaczyć tam wszystko, należy  mieć uruchomione widzenie energetyczne (jasnowidzenie). Dla wszystkich ludzi żyjących na Ziemi (również karmicznych) jest już przygotowane przez Białych Braci odpowiednie podpięcie energetyczne (podniesienie energetyki ludzkiej do 119 poziomu), tak aby wibracje człowieka (nawet z węzłem karmicznym) były dostosowane do wysokich wibracji panujących w tym mieście.
    W mieście Orin znajduje się między innymi Biblioteka Astralna, Gmach Sprawiedliwości, Plac Defilad, Złota Kolumna oraz Świątynia Serca. W tamtych wymiarach nie istnieją żadne kościoły, a niedługo nie będzie ich również na naszej Ziemi.  
    Najważniejszą dla nas budowlą w mieście Orin jest Świątynia Serca. Stoi ona na ogromnych białych płytach, zaś jej dach podtrzymują 64 gigantyczne kolumny. Gdy wchodzimy do Świątyni Serca, ukazuje się nam korytarz z 11 drzwiami po prawej i 11 drzwiami po lewej stronie. Kiedy przechodzimy drzwiami po prawej stronie, na samym końcu korytarza dochodzimy do wielkich drzwi, za którymi mieszka Duch Święty (czyli tzw. pierwsze zejście Ojca w Nim samym). Duch Święty to połączenie Nicości i Matki Boskiej. Ukazuje się On nam symbolicznie w postaci Marii – matki Jezusa.

Wiedza6
    Pierwsze drzwi po prawej stronie prowadzą do Wieczernika. Zwykle jest to nieduża sala, w której stoi stół podobny do tego, jaki namalował Leonardo da Vinci na obrazie Ostatnia wieczerza. W prawym rogu znajdują się mniejsze drzwi prowadzące na zaplecze. Czasami stół się zakrzywia, a sala bywa pokaźnych rozmiarów jak w dawnych zamkach. Zwykle pomieszczenie jest puste, a na stole stoi klasyczny kielich (Święty Graal), w którym znajduje się energia Ducha Świętego. Czasami w Wieczerniku spotkać można różne osoby, w tym także Jezusa.
    Wieczernik jest dla nas ważnym wsparciem duchowym. Powoduje otwarcie się człowieka na duchowy aspekt jego istoty. Zaczynamy tam czuć, że zawarta w nas cząstka Ojca przybiera na sile, że w trakcie duchowego rozwoju wzrastamy i jednoczymy się w trzonie duchowym – na początku z własną duszą, później z naszym duchem, a na końcu z Duchem Całości. Jest on naszą siłą napędową, choć – gdy czujemy się niezbyt czyści – krępujemy się tam wchodzić. Odczuwamy bowiem wstyd, duchowe zażenowanie, że jeszcze nie jesteśmy godni obcować z Jezusem. Wtedy wybieramy drugie drzwi prowadzące do Oazy Wzrostu.
    Oaza Wzrostu przypomina wyglądem kamienistą pustynię pokrytą drobnym żwirem. Znajduje się na niej siedem wielkich bazaltowych głazów, na których leżą przydatne w naszym rozwoju księgi życia (m. in. Księga Intencji, Księga Inspiracji, Księga Zapomnienia, Księga Zwierzeń). Oaza Wzrostu to miejsce wypełnione Energią Stwórcy, w którym pracujemy nad pokonaniem słabości i własną duchową czystością. Pomaga nam w tym „rozpamiętywanie wczorajszego dnia”, dzięki któremu przerabiamy pokochanie siebie, wybaczenie sobie, pokochanie drugiego człowieka, wybaczenie drugiemu człowiekowi, współodczuwanie i współtworzenie. W ten sposób zaliczamy ósmy poziom energetyczny i docieramy na poziom dziewiąty (stajemy się święci). Wchodzimy wtedy w kanał bratni, dzięki czemu otrzymujemy potężne wsparcie światłości i możemy skutecznie działać, wyzwalając naszą planetę z niewoli sił ciemności.
    W Oazie Wzrostu mamy czasami okazję, po raz pierwszy wejść we własne fizyczne wcielenia. Objawiają się nam bowiem tzw. lamarty – figury geometryczne, których krawędzie wykonane są z rurek, a ścianki pokryte błoną lekko falującą i zmieniającą kolory tak jak mydlana bańka. Lamarty mogą do nas wpływać, przy czym należy uważać, aby nie łączyć się z więcej niż jednym. Bowiem wtedy znajdujemy się w wielu rzeczywistościach na raz, co powoduje pewnego rodzaju rozczłonkowanie, przez co odbieramy informacje z wiele różnych rzeczywistości równocześnie. Gdy zaś połączymy się z pojedynczym lamartem, obudzimy się w rzeczywistości, którą kiedyś (w poprzednim lub równoległym wcieleniu) tworzyliśmy jako fizyczny człowiek. Co ciekawe, wielu ludzi doświadcza wtedy wspomnień z innych planet (światów), ponieważ wzrastali w innym świecie i zdecydowali się przyjść teraz na Ziemie jako schodzący, aby dokonać tak potrzebnych dla ludzkości zmian. Gdy obserwowana rzeczywistość odbiega od naszej ziemskiej, wtedy włącza się tzw. tłumaczenie energetyczne, które wymaga od nas pewnej kreatywności i rozbudowanej wyobraźni, abyśmy mogli przetłumaczyć (odwzorować) tamte odmienne światy na dostępne w naszym umyśle, ziemskie wzorce postrzegania otaczającej nas rzeczywistości.
    Poznaliśmy już Wieczernik (pierwsze drzwi), w którym budzimy się duchowo oraz Oazę Wzrostu (drugie drzwi), gdzie doskonalimy się i nadrabiamy nasze zaległości w rozwoju. Pora teraz przyjrzeć się Białej Wieży (drzwi trzecie), która wyznacza nam kierunek zmian, jakie musimy wprowadzić we własnym życiu. W Białej Wieży mieszka Bóg Twórca (proszę nie mylić Go z Ojcem Wszechrzeczy), z którego wszystko ma swój początek (mam na myśli wszystko, co w naszym wszechświecie zostało stworzone). Biała Wieża posiada gigantyczne rozmiary. Wielu „naszych”, gdy do niej wchodzi po raz pierwszy, oczekuje sympatycznego spotkania z Ojcem, który pomoże w ziemskich kłopotach czy wyręczy w jakimś działaniu, a potem utuli i ukoi. Choć nasza świadomość odczuwa w Białej Wieży obecność Boga, a cząstki naszego ciała się z Nim identyfikują, rzadko kiedy można Go jednak zobaczyć pod symboliczną postacią (np. młodego, pięknego, niewinnego chłopca).
    Obecność w Białej Wieży zawsze pozwoli nam zrozumieć prawdziwą istotę Boga. Raz na zawsze wyzbędziemy się fałszywej wizji Boga-Mocarza, który swoją potęgą wszystko naprawia i zmienia, który poprzez strach wymusza ślepe posłuszeństwo, a swoim wybrańcom pozwala dostąpić łaski zbawienia. Odczujemy coś zupełnie innego, a gdy włączy się umysł, zdziwienie jakie się pojawi, wyjaśnią napływające myśli: ...oh, myślałeś że pokieruję twoim życiem, że za ciebie wszystko zrobię!? Gdybym miał tak postępować, to bym ciebie nie stworzył na własny obraz i podobieństwo,i nie urodziłbyś się jako człowiek. Dostałeś dwie zdrowe ręce i moc, którą masz w sobie, więc działaj, a ja ci podpowiem jak.  Pewnie zaszklą się wam wtedy ze wzruszenia oczy i zrozumiecie raz na zawsze, że nie możecie więcej iść na łatwiznę i w swoim życiu wyręczać się Ojcem.
    Każdy, kto wejdzie do Białej Wieży, doświadczy na swój sposób  wizji oraz stanów, które zapiszą się w nim, pozwalając odczuć niewinność Boga oraz – dzięki technice pieca – jej się nauczyć. Sceny i sytuacje zostaną w nim bowiem zapisane raz na zawsze. Dla przykładu, stan niewinności zostanie ukazany jako perfekcyjna czystość, w której nie ma ani obrony, ani ataku, czyli jako doskonałość.
    Gdy dyskutujemy zawzięcie z Kowalskim, to tak naprawdę nie jego staramy się przekonać do swoich racji, tylko samego siebie. Gdy ktoś zmusza nas do powtórzenia lub zaprzecza naszym argumentom, to jest oczywiste, że nie chce nas zrozumieć. My, jeżeli to naprawdę wiemy, nie czujemy potrzeby się powtarzać –  milczymy (czyż majętny człowiek chwali się przed innymi swoim bogactwem jeżeli jest naprawdę bogaty?). Dotyczy to każdej dziedziny wiedzy. Jeśli się o czymś wie, nie czuje się potrzeby o tym mówić – chyba, że ktoś nas o to zapyta lub prosi o wyjaśnienia (stąd powiedzenie: mowa jest srebrem, a milczenie złotem). Jest to pewna postawa życiowa: wiem, ale nie mówię (nie chwalę się wiedzą) – nie muszę bowiem siebie przekonywać w dyskusji. To samo dotyczy naszego życia. Jeżeli jestem niewinny i czysty (prawdziwy), nie muszę o tym nikogo przekonywać.
    Przebywając w Białej Wieży, osiągamy powoli czystość duchową i prawdę.  Kasujemy w sobie stopniowo fałszywą postawę – maskę, która stwarza pozory i powoduje, że nie jesteśmy sobą oraz udajemy świętość. W naszym życiu nie ma bowiem miejsca nawet na odrobinkę fałszu. Jedna niewłaściwa myśl, jedno niewłaściwe słowo, jeden niewłaściwy czyn kasuje bowiem niewinność w człowieku. Jest on prawdziwy tylko wtedy, gdy w 100% wypełniony jest Prawem Wolnego Wyboru. Odrobinka Prawa Totalnego Podporządkowania zabija w nas świętość.
    Swego czasu, gdy zaliczałem pokochanie drugiego człowieka, wypowiedziałem publicznie następujące zdanie: „Jestem w stanie pokochać nawet prostytutkę”. Na szczęście życzliwa mi osoba, w postaci szczerej podpowiedzi, uświadomiła mi fałsz zawarty w mojej wypowiedzi (w wyrazie „nawet”), który przykryty maską dobrotliwości, zasłaniał ukryty głębiej podział na ludzi lepszych i gorszych... A przecież wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga.         
    Czwarte drzwi prowadzą do Czarnej Wieży. Tam człowiek się scala, integruje. Po wejściu do Czarnej Wieży znajdujemy się w czarnej przestrzeni, gdzie nie ma nic i nic nie można zobaczyć, poza pewnymi fragmentami dotyczącymi rozumienia specyfiki naszej istoty.
    Przez całe życie System nas rozczłonkowuje. Za pomocą oprogramowania amputuje nam powoli wszystkie przymioty, jakie dostaliśmy od Ojca, gdy zeszliśmy na ten świat czyści i doskonali. Programy odbierają nam duszę, tworzą sztuczne podziały między naszymi braćmi tak, by każdy dostrzegał drugiego człowieka jako swojego przeciwnika. Wmawiają nam, że jesteśmy grzeszni, że mamy niedoskonałe ciała (np. krótkie nogi, małe piersi, obwisłe pośladki itd.). Zmuszają do krzywego patrzenia na siebie i drugiego człowieka. W Czarnej Wieży zrozumiemy to, co jest najważniejsze – że jesteśmy doskonali i że musimy to w sobie raz na zawsze zapisać, czyli się zintegrować. Musimy się nauczyć odczuwać własną doskonałość i pojąć, że System nas oszukał. Bez przerwy bowiem wmawia nam, iż wiele rzeczy jest w nas niedoskonałych tak, abyśmy widzieli się w niekorzystnym świetle i bez przerwy poprawiali swoje fizyczne ciała.
    W Czarnej Wieży pokażą nam, jak mamy się scalić i odbudować oraz jak skutecznie pracować nad wybaczeniem sobie i jak zintegrować się w tym wymiarze ze swoją duszą. Uświadomią, że System nas oszukuje, ogniskując uwagę ludzi na ich niedoskonałościach. Podpowiedzą jak pokochać siebie, jak odzyskać wolność, jak żyć w radości i miłości.
    Piąte drzwi prowadzą do Jeziora Radości. Wchodząc tam, nauczymy się rzeczy dla nas najważniejszej – pojmiemy, po co przyszliśmy na ten świat i jaki jest sens naszego życia. System wmawia nam, że powinniśmy cierpieć (motywując to tym, że jesteśmy grzeszni), że nie ma w nas Boga (oszukując, że Bóg mieszka tylko w kościele), że Bóg karze nas za popełniane grzechy (przemilczając fakt, że nas kocha, że chce, abyśmy byli szczęśliwi i żyli w radości).
    Człowiek nie potrafi doświadczać radości. Często myli zadowolenie z radością, gdyż nie wie jak ona wygląda (nigdy bowiem jej nie doświadczył). Dlaczego tak jest? Ponieważ ludzie nie otworzyli się na Boga, zatem nie pojmują, po co żyją na Ziemi.  Nie wiedzą, że są dziećmi Boga-Ojca oraz że Ojciec kocha swoje dzieci i o nie dba.
    By człowiek nie poznał rzeczywistego celu własnego istnienia, otaczający go świat utrzymywany jest (przez siły ciemności) w ciągłym cierpieniu, w iluzji ludzkiej niedoskonałości, w permanentnym strachu podsycanym przez złudzenie, że Bóg jest mściwy i nieustannie karze wszystkich za popełniane grzechy. Wmawia się człowiekowi również, że zbawienie jest łaską, którą Bóg obdarza tylko nielicznych (wybrańców, którzy poprzez pokutę i cierpienie zasłużyli sobie na nie w oczach Boga).
    Zakulisowi, którzy rządzą światem, na każdym kroku chcą zabić w ludziach radość. Starają się doprowadzić do tego, by istniało coraz większe bezrobocie. Poprzez koncerny farmaceutyczne głowią się, jak uzależnić wszystkich od szczepionek i leków, tak aby człowiek był coraz słabszy i miał zniszczony układ immunologiczny. Dodatkowo usiłują wprowadzić do sprzedaży tylko żywność modyfikowaną genetycznie – napromieniowywaną i sztucznie pozbawianą wartości energetycznych, by ludzie byli coraz bardziej chorowici. Przez niski poziomu świadomości oraz chore ciała skutecznie uniemożliwią ludziom wchodzenie w stan radości, doprowadzą do egzystencji w bólu i cierpieniu, do pogoni za pieniądzem, tak potrzebnym każdemu do przeżycia.   
    Jezioro Radości znajduje się na pustyni i wygląda jak wielkie rozlewisko, powstałe wskutek wydobywania żwiru lub piasku. Za nim, na horyzoncie, znajdują się skały. Jest ono pewną formą iluzji. Choć istnieje naprawdę, nie jest tylko jeziorem, lecz stanowi pewien mechanizm do uruchamiania w nas radości. Radość jest bowiem niezbędna do naszego życia. Jej brak nie pozwala człowiekowi uruchamiać woli potrzebnej do skutecznego działania, gdyż blokuje w nas pewne pasma energetyczne i duchowe. Bez uruchomionej woli nie możemy skutecznie funkcjonować (kreować rzeczywistości) – stajemy się zagubionymi marionetkami.
    Wchodzenie w radość nie jest proste i oczywiste. Łatwo popełniamy błędy, blokując się na doznawanie wspaniałych odczuć, np. odkładając w czasie przyjemne chwile. Standardowo: pojechałabym na wczasy, kupiła coś, co mnie raduje i cieszy, ale jeszcze nie teraz, niech dzieci skończą studia, wtedy będę miała czas i pieniądze dla siebie. W międzyczasie dzieci na studiach urodzą swoje dzieci, więc decyduję się pomóc im odchować wnuki. I tak – z dnia na dzień, z roku na rok – odkładamy to, co sprawiłoby nam radość, a później, gdy chowają nas w trumnie, mamy wątpliwości czy dobrze przeżyliśmy życie. Wszystko wskazuje na to, że jednak źle, bo... nie potrafimy z tej trumny wyjść i dostać się do Nieba.
    Gdy nie potrafimy wejść w radość, przenosimy się na chwilę do Jeziora Radości i robimy tam to, co najbardziej lubimy i co sprawia nam ogromną przyjemność. Dzięki temu, gdy z niego wyjdziemy, będziemy potrafili stworzyć, tzw. mozaikę radości. Mozaikę radości stanowią pojedyncze, drobne czynności, które sprawiają nam radość, czyli powodują wyłączenie naszego umysłu (myślenia) na rzecz bycia w tym, co robimy, gdy jest nam dobrze. Drobne czynności trwające krótko, ale często powtarzane, sprawiając nam radość, wytwarzają sumaryczną falę nośną nadającą naszemu życiu pozytywny smak. Nagle zaczynamy odczuwać słodycz życia i doznajemy trwałego stanu, który określamy szczęściem (w przeciwieństwie do zadowolenia, stan ten nie jest krótkotrwały i ulotny).
    Następnego dnia, gdy pójdziemy do nielubianej przez nas pracy lub spotkamy się z człowiekiem, który nie darzy nas sympatią, potrafimy bez problemu przetrwać te „trudniejsze” dla nas momenty życia. Żywimy się bowiem jeszcze pozytywną energią wczorajszego dnia, kiedy to, smakując słodyczy życia, osiągnęliśmy stan szczęścia i radości. Będąc w pozytywnej energii (posiadając wysoką harmonię energetyczną), nie przywiązujemy większej wagi do przeróżnych problemów naszego codziennego życia.
    Gdy nasza mozaika radości będzie coraz pełniejsza, gdy w swoim życiu przeżywać będziemy coraz więcej chwil sprawiających nam radość, pewnego dnia postanowimy zmienić własne życie tak, by robić tylko to, co lubimy. Nie damy się wtedy już więcej wykorzystywać egoistycznemu partnerowi, bezwzględnemu pracodawcy czy najbliższej rodzinie. Będziemy przebywać tylko tam, gdzie jest nam dobrze oraz zmienimy partnera lub najbliższe otoczenie. Zapanujemy nad własnym życiem tak, by nikt nami nie rządził, bowiem w Prawie Wolnego Wyboru nie ma struktur społecznych –  jest tylko wzajemne pomaganie sobie. Ten, który ma większą wiedzę, pomaga temu, kto jej nie posiada, by szybko coś zrobić lub zrealizować jakiś projekt. Wtedy wszyscy ludzie chętnie pracują, co przekłada się na radość w pracy i domu.    
    Dramatem tego świata jest niewiedza ludzi o tym, że na Ziemi może istnieć radość, że Bóg-Ojciec stworzył nas, byśmy żyli w szczęściu oraz cały czas doświadczali miłości i radości. Dlatego tyle wokół nas smutku i cierpienia. Ludzie będący w Prawie Totalnego Podporządkowania i posługujący się Energią Przeciwną nie doświadczają radości. Ich rzekome zadowolenia z życia jest tylko iluzją radości, którą podtrzymują przez nieustanne myślenie i działanie, poprzez emocjonalne nakręcanie się na wykorzystywanie drugiego człowieka do własnych, egoistycznych potrzeb.
    Gdy posługujemy się wyłącznie Prawem Wolnego Wyboru, to – przebywając w strumieniu miłości – osiągamy stan pokochania innego człowieka. Ten czysty stan uczuciowej obecności nie wymusza nawet konieczności współżycia seksualnego z drugim człowiekiem. Jest nam dobrze na samą myśl, że istnieje ten drugi – kochany człowiek. Natomiast gdy posługujemy się Prawem Totalnego Podporządkowania, blokujemy dostęp do naszego serca i nie możemy odczuć prawdziwej miłości. Często taki zablokowany (egoistyczny) człowiek ma potrzebę intensywnego uprawiania seksu z partnerem, aby w ten sposób doświadczać iluzji miłości i stale przeżywać jej namiastkę. Wtedy chce odbywać nawet kilkanaście stosunków dziennie, a jeżeli jest to niemożliwe, zmienia nieustannie swojego seksualnego partnera. Stąd biorą się seksoholicy, pracoholicy, alkoholicy itd. Potrzeba zagłuszenia w sobie wewnętrznej niemocy do przeżywania prawdziwej miłości staje się motorem do ciągłego, bardzo intensywnego myślenia i działania w jakiejś wąskiej sferze naszego życia.                                                                       
    Szóste drzwi prowadzą do Wzgórza Słońca. Jest to rodzaj piaszczystej wydmy, na której rosną trzy jodło-świerki. Gdy tam wchodzimy, pobieramy nauki – dowiadujemy się, czym tak naprawdę jest nasza planeta i jak wszystko na niej funkcjonuje. Na Wzgórzu Słońca człowieka uczy się, jak rozmawiać z roślinami, aby wydawały obfite plony, by owoce i warzywa były zdrowe i osiągały duże rozmiary. Poznajemy, w jaki sposób odrodzić (uzdrowić) naszą Matkę-Ziemię i jak korzystać z jej sił, aby ludzkie życie w radości mogło być wszędzie realizowane.
    Ciało fizyczne człowieka nie stanowi własności istoty ludzkiej – jest jej darowane przez Matkę-Ziemię na okres ziemskiej inkarnacji, kiedy to Ziemia stanowi nasz dom. Jest wypożyczone i tak skonstruowane, aby umożliwić nam osiąganie radości wszędzie (nie tylko w naszym umyśle czy zbudowanych czterech ścianach) – w dowolnym zakątku ziemskiego globu. Tymczasem System, który zniewala i niszczy człowieka, dewastuje również naszą planetę. Zatruwane są: powietrze, woda i gleba. Niszczone i wycinane lasy. Wskutek tego giną różne gatunki zwierząt oraz roślin. Wszystko, co się tu dzieje, stanowi koszmar dla wszelkich form życia na Ziemi. Aby móc doświadczać radości, ludzie muszą zacząć dbać o całość, czyli o cały ekosystem naszej planety.
    Dzięki Wzgórzu Słońca zaczynamy pojmować, kim jest dla nas Matka-Ziemia. Zaczynamy poznawać, odczuwać i rozumieć siły przyrody, które nas otaczają. Duszki przyrody, roje i krasnale wszechobecne w dziecięcych baśniach, istnieją naprawdę. Często oddają za nas swoje życie, abyśmy mogli przetrwać, gdy siły ciemności niszczą naszą Ziemię. Są ludzie, którzy nawiązują kontakty z siłami przyrody i otrzymują od nich potężnie działające artefakty, wykorzystywane w walce ze złem niszczącym naszą planetę. Dzięki temu walka o zdrowe jedzenie zostanie wygrana. Żywność modyfikowana genetycznie nie zdominuje całego świata – Polska się jej oprze. Już niedługo Polacy, początkowo jako nieliczni, będą mieli zdrową żywność a pod koniec tego stulecia będą organizowane wycieczki i z wielką radością, statystyczny Polak sadzić będzie rocznie 100 drzewek. W przyszłości nasza Matka-Ziemia się odrodzi, a wszyscy ludzie nauczą się właściwie korzystać z jej sił. Na Ziemi nie będzie już granic państwowych. Każdy człowiek będzie mógł żyć w radości tam, gdzie tylko będzie chciał.                                     
     Rodzi się pytanie: kto ma doświadczać wszędzie szczęścia i radości? Oczywiście człowiek. Aby tak się jednak stało, musi być on zdrowy, w pełni sprawny i całkowicie odrodzony. Okazuje się, że każdy człowiek może sobie bez problemu przedłużyć życie dwukrotnie. Do tego służy nam między innymi Zdrój Życia znajdujący się za kolejnymi, siódmymi drzwiami w Świątyni Serca. W Zdroju Życia następuje całkowita regeneracja ciała fizycznego człowieka.
    Zdrój Życia jest zakotwiczony w Źródle Życia, którym jest Łono. W Łonie powstał nasz Bóg Twórca i gdy wchodzimy do Zdroju Życia, zostajemy stamtąd zasilani energią, która regeneruje nasze ciała. Do Zdroju Życia powinniśmy wchodzić przynajmniej raz dziennie (najprościej wykorzystać do tego Dziuplę). Wejście to pozwala zabić w nas wszystkie larwy uszkadzające nasze DNA. Larwy te wychodzą z ziemi i po czasie półtora dnia, pokonują zabezpieczającą nasze ciało błonę energetyczną. Dlatego, między innymi wskutek uszkodzeń naszych wzorców energetycznych (DNA), tak szybko się starzejemy i krótko żyjemy. Wynika więc z tego, że powinniśmy dbać o nasze ciało fizyczne. Jak dotychczas niewielu o nie dba, a jeszcze mniej wie, jak należy poprawnie to robić.
    Aby nie uszkadzać naszych ciał: fizycznego i energetycznego, nie należy nigdy schodzić poniżej 100% harmonii energetycznej, a najlepiej utrzymywać ją w sobie na poziomie 170%. Tymczasem u przeciętnego człowieka harmonia energetyczna znajduje się na dużo niższym poziomie (poważnie osłabia ją m.in. stres, strach, negatywne myślenie, smutek, rozpacz). Gdy Jezus żył na Ziemi, utrzymywał harmonię energetyczną na poziomie 680%. Jest to już poziom mistyczny, gdzie następuje gwałtowne przedłużanie życia ludzkiego ciała fizycznego.
    Duch ludzki jest cząstką Ojca. Został stworzony na Jego obraz i podobieństwo a tu, na Ziemi, wyraża się w naszym ciele. Musimy więc udowodnić, że z poziomu naszej duszy i ciała, gdy budzimy się w sobie (w świadomości własnego ducha), potrafimy dbać o wszystko, co otrzymaliśmy.
    Poza wchodzeniem do Zdroju Życia powinniśmy również przepromieniowywać energetycznie spożywaną żywność oraz wodę. Żywność bowiem, nawet ta strawna biologiczne, posiada dużo niższą wibrację i przez to, po spożyciu, uszkadza naszą energetykę. Dla zachowania sprawności ciała fizycznego niezbędny jest również jego ruch (gimnastyka).                
    Następne drzwi prowadzą do Ciszy Nocy. Czasami nazywana ona bywa Ławką Zwierzeń, gdyż ukazuje się nam w postaci zwykłej ławki znajdującej się w różnych miejscach (np. w parku, w lesie, nad wodospadem, w hipermarkecie itp.). Gdy mamy obrane cele, a nie potrafimy ich zrealizować, wchodzimy w Ciszę Nocy, siadamy na Ławce Zwierzeń i spotykamy się na niej z Bogiem Twórcą albo z Bogiem Ojcem.
    Bóg przychodzi do nas zawsze jako 30-sto letni młodzieniec – gorzej wyglądający i bardziej niestarannie od nas ubrany. Gdy się nam ukaże, zaczynamy z Nim fantastyczną rozmowę. Taką rozmowę, jaką prowadzi się z najlepszym przyjacielem, ukochanym ojcem, najwspanialszym człowiekiem. Czas wtedy przestaje mieć dla nas znaczenie – chcielibyśmy siedzieć i rozmawiać z Nim godzinami (zdarzy się nam czasem zasnąć). Gdy Bóg zgodzi się spełnić dla nas jakieś życzenie, wtedy podpisujemy umowę. Tak jak ludzie bratający się z siłami ciemności podpisują cyrografy, tak my, współpracując z Siłami Światłości, dokonujemy wpisów do Księgi Zwierzeń (przy Stoliku Podań albo na Ławce Zwierzeń). Jeśli Ojciec przyjmie od nas prośbę, to ona się spełni.
    Bogu możemy oddać wszystko, czego nie potrafimy zrobić. Możemy powierzyć Mu nasze marzenia, nasze cele i działania, własną duszę, Ducha oraz własne istnienie czy obecne życie. Wszystko to, czego nie jesteśmy pewni i czego nie potrafimy osiągnąć. Ludzie boją się jednak zaufać Bogu, gdyż obawiają się, że otrzymają od Niego nie to, co chcą. A przecież Bóg wie lepiej od nas, co jest dla nas najlepsze i czego tak naprawdę nam potrzeba, abyśmy żyli w szczęściu i radości. Zaufajmy Mu bezgraniczne, a na pewno się nie zawiedziemy i otrzymamy to, co najcudowniejsze. Jest tylko jeden warunek – musimy cały czas istnieć w naszym Prawie (czyli w Prawie Wolnego Wyboru), bo gdy przejdziemy do Prawa Totalnego Podporządkowania, to dotychczasowy świat – świat w którym dotąd żyliśmy, zniknie...
    Białą Księgę Bóg daje nam przez Stwórcę. Dotyczy ona doświadczeń ludzkiego Ducha, a nie nas czy naszej duszy. Ponieważ Duch z reguły jest rozczłonkowany, może doświadczać się w wielu światach równocześnie. Przeważnie kontakt z własnym Duchem nie może być werbalnie opisany przez człowieka, gdyż przekazu doświadczamy za pomocą czystej świadomości, bez udziału umysłu. Każdy ma na tym polu indywidualne doświadczenia, które doskonale rozumie, z tym, że – po otworzeniu oczu – wrażeń z pobytu w tych światach (odwiedzanych wymiarach) nie może wiernie opowiedzieć słowami. Dlatego, gdy dostaniemy Białą Księgę (wrzucą nas w doświadczenia własnego Ducha), po wyjściu z tego stanu (gdy włączy się umysł) z reguły nie możemy przeżytych odczuć złożyć w sensowną całość.
    Wrota Czasu umożliwiają nam wgląd w przeszłość, przyszłości i teraźniejszość. Przy przenoszeniu się w czasie musimy jednak wiedzieć, że nasza Ziemia istnieje w dziewięciu wymiarach (czasoprzestrzeniach), które stanowią tzw. światy równoległe. Tak więc człowiek może istnieć na tym świecie oraz jednocześnie (równolegle) w pozostałych ośmiu światach. Dlatego trzeba uważać i sprawdzać na skalach,  czy doświadczane wizje (obrazy) pochodzą z tego, czy innego wymiaru. Dodatkowym utrudnieniem jest nielinearność ścieżki czasu w poszczególnych wymiarach, co skutkuje czasami tym, że przenosimy się, np. 50 lat w przyszłość, ale zahaczając o inny wymiar, obserwujemy tak naprawdę to, co miało miejsce w przeszłości. Wszystkie dziewięć światów jest ze sobą w pewien sposób powiązanych, przez co zachowana jest chronologia czasoprzestrzenna.
    Ostatnie, jedenaste drzwi to Wrota Stworzenia. Jest to miejsce, gdzie w przepięknej, kosmicznej scenerii, rodzi się ludzki Duch. Widok przypomina zachód słońca w kosmosie, gdzie bogactwo kolorów na tle rozgwieżdżonego kosmicznego nieba zwabi i zatrzyma na dłużej każdego, kto przekroczy jedenaste drzwi Świątyni Serca. Sceneria jest dynamiczna i widać, że wszystko dookoła żyje. Możemy tam odczuwać najsubtelniejsze przepływy energii.
    Najważniejszym obszarem, który nas zauroczy, jest miejsce, gdzie rodzi się ludzki Duch – tzw. Kosmiczna Macica. W niej powstaje subtelna energia. Żywa a jakby lekko zagubiona i oddzielona od całości. Energia ta tworzy jasne kule, które odrywają się od Kosmicznej Macicy i lecą w przestrzeń. W każdej takiej kuli znajduje się śpiący ludzki Duch, który zaczyna swoje istnienie. Po chwili znika on w przestrzeni kosmicznej, a każdy, kto na to patrzy, doskonale wie, że za moment w odległym multiwersum, gdzieś na planecie w dalekiej galaktyce, mały Kowalski otworzy swoje oczy... Gdy patrzymy na ten proces, nagle coś w nas się budzi. Powoli zaczynamy integrować się z każdą cząstką Boga, która jako nowy Duch zaludnia odległe wszechświaty.
    W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że gdy w Kosmicznej Macicy rodzi się ludzki Duch, w międzyczasie walczą ze sobą o zwycięstwo dwa porządki rzeczy: rzeczywistość Prawa Totalnego Podporządkowania z Diablem na czele i nasza rzeczywistość (Prawo Wolnego Wyboru) pod przywództwem Pana Bożych Zastępów.
    Zrozumiemy nagle, że gdyby zwyciężyła tamta rzeczywistość, to Kosmiczna Macica, zostałaby przejęta przez obce jej Prawo a niewinny, nowo narodzony ludzki Duch dostałby się do niewoli i zaczął doświadczać potwornego cierpienia, które by się nigdy nie skończło.
    Gdy zdałem sobie z tego sprawę, zapisało się we mnie zrozumienie, że wynik walki obu porządków rzeczy zależy nie od postawy Kowalskiego czy Nowaka, ale tylko i wyłącznie ode mnie. Nagle odczułem w sobie gigantyczną, potworną  odpowiedzialność za losy naszego porządku rzeczy. Poczułem w sobie cząstkę Ojca, która łączyła mnie z całością i sprawiała, że stałem się za tę całość odpowiedzialny tak, jak matka czuje się odpowiedzialna za każde ze swoich dzieci, niezależnie jak dużo ich wychowuje.
    Nagle łzy popłynęły z moich oczu i zaprzysięgłem Ojcu, że nie spocznę w swoich wysiłkach, dopóki nie zwycięży nasza rzeczywistość i wszędzie nie zapanuje nasze Prawo oparte na miłości i wolności. Moje wysiłki to walka z samym sobą (ze swoimi słabościami) o 100 procentowe zapisanie się w Prawie Wolnego Wyboru. Gdyż poprzez bycie w radości i zachowanie czystości swojego serca, promieniuję Światłem na innych ludzi, by jak najszybciej się budzili. Dopóki bowiem znajdują się w uśpieniu, są nieustannie niszczeni przez tamtą rzeczywistość, nawet o tym nie wiedząc.           
    Jak widać, wszystkie drzwi w korytarzu Świątyni mają związek ze wzrostem duchowym człowieka. Na koniec dodam, że aby wejść do Świątyni Serca (swego), wystarczy w modlitwie wyobrazić sobie mleczno-białą przestrzeń, w której znajduje się nasz Opiekun. Tylko systematyczne wchodzenie w modlitwę oraz świadomość, czym tak naprawdę jest nasz rozwój duchowy, pozwala regularnie wchodzić do Świątyni Serca oraz podążać drogą do Ojca, by na końcu scalić się z Duchem Całości (zintegrować ze wszystkim, co istnieje).    

Wypełnienie

    Charakterystyczne jest to, że wszyscy ludzie, od chwili narodzin, mają wdrukowaną duchową potrzebę odczuwania jedności z drugim człowiekiem. Drugi człowiek jest nam potrzebny, byśmy mogli wyrazić się w tym  świecie, byśmy poznali naturę życia poprzez obcowanie z innymi ludźmi. Poziom jedności z drugim człowiekiem jest wartością niezmienną, wynoszącą 100%. Od nas tylko zależy, w jaki sposób się ten stały parametr rozkłada.
    Dla przykładu, wyobraźmy sobie potencjometr suwakowy regulacji balansu głośności kanałów we wzmacniaczu stereofonicznym. Gdy jest on ustawiony na środku (suwak na połowie) oba kanały grają równą mocą wynosząca 50% mocy maksymalnej. Przesunięcie suwaka w dowolną stronę powoduje spadek procentowy mocy jednego kanału na rzecz wzrostu mocy w kanale drugim. Skrajne ustawienie suwaka daje 100% mocy jednej kolumny głośnikowej a 0% drugiej. Analogicznie, podziałka całego suwaka reprezentuje  stuprocentowy poziom odczuwania jedności z drugim człowiekiem. Z tym, że na jednym jego końcu znajduje się 100% miłości i namiętności energetycznej oraz 0% nienawiści i wrogości energetycznej,  na drugim końcu zaś odwrotnie.
    Położenie suwaka między tymi dwoma odmiennymi sposobami reagowania na drugiego człowieka, odzwierciedla naszą postawę wobec niego. Możemy to, na tak wykreślonej skali procentowej, sprawdzić za pomocą wahadełka i dowiedzieć się, czy w naszym (lub czyimś) zachowaniu przeważa miłość (Prawo Wolnej Woli) czy nienawiść (Prawo Totalnego Podporządkowania). Zawsze jednak suma tych skrajnych wartości musi wynosić 100%.
    Spójrzmy dla przykładu, jak wyrażają się w naszym ziemskim życiu te dwa ekstremalne przypadki. Gdy 100% stanowi miłość i namiętność, czyli prawdziwe kochanie drugiego człowieka, w ogóle nic nie zakładamy, bo miłość jest bezwarunkowa i jesteśmy szczęśliwi na samą myśl o istnieniu drugiego, kochanego człowieka. Po prostu odczuwamy cud jego istnienia i to nam do pełni szczęścia całkowicie wystarcza.
    Przykładem ekstremalnej przeciwwagi dla prawdziwej miłości jest obóz koncentracyjny i hitlerowiec znęcający się nad więźniem – katujący go z wewnętrzną satysfakcją aż do uśmiercenia. W obu przypadkach odczuwana jest stuprocentowa jedność z drugim człowiekiem, tyle że przejawiająca się w innych prawach istnienia. Każdego człowieka żyjącego na Ziemi można odczytać na skali (za pomocą wahadełka) pod kątem ustawienia jego osobistego „suwaka”, który pokazuje, jaki procent Prawa Wolnego Wyboru a jaki Prawa Totalnego Podporządkowania się w nim przejawia.         
    Wypełnienie to różnego rodzaju nawyki, które – znajdując się w jądrze podświadomości naszego umysłu – nieustannie wpływają na naszą postawę życiową. Mówimy wtedy, o tzw. wypełnieniu nawykowym. Istnieje też wypełnienie energetyczne, czyli pewien określony ruch energii kształtowany przez osobnicze wzorce energetyczne i również wpływający na naszą postawę. Z punktu widzenia człowieka pomiędzy tymi wypełnieniami można postawić znak równości. W konsekwencji bowiem stanowią one ten sam mechanizm, który sprawia, że nasze myślenie jest podporządkowane wypełnieniu, czyli temu, co znajduje się w całej naszej istocie.
    Wypełnienia są energetycznym zapisem ruchu energii w człowieku. Trwale wpływają na myśli, są ugruntowanym mechanizmem emocjonalnym, który łączy określony system pojmowania fragmentów rzeczywistości z dorobionymi doń wzorcami zachowań. Wyrażają stopień ciemności i światła  w człowieku, gdzie prawa: Totalnego Podporządkowania i Wolnego Wyboru ścierają się, kształtując nowy obraz człowieka. To właśnie wypełnienia są trwałą strukturą energetyczną, jaką – po śmierci ciała – przyjmuje istota ludzka na poziomie duszy, szanując, a raczej będąc zmuszoną do przyjęcia osiągnięć (tzw. energetycznych dokonań) swojej człowieczej, ziemskiej cząstki, zwanej świadomością fizycznych wyborów. Bacz, by wypełnienie było czyste, jednorodne i równoważne ze światłem.
    Wypełnienia mają też konsekwencje w ludzkim wymiarze. Są formą nacisku na kształtowanie się wzorców zachowań. Gdy wypełnienie przekracza 30%, człowiek zaczyna być więźniem własnych przyzwyczajeń. Tu pojawiają się dwie drogi owej zależności: umysłowa (System) lub oparta na świadomości (radość, wolność, szczęście i Bóg). Po przekroczeniu 60%  tylko wypełnienia kształtują rodzaj myśli i związanych z nimi zachowań, bowiem nawet chwilowe, innego rodzaju myśli i uniesienia energetyczne, nie mają żadnego znaczenia (po ich ustąpieniu człowiek i tak wraca do swoich przyzwyczajeń). Powyżej 90% już tylko umysł z jądrem podświadomości, albo świadomość z dostępem do Boga (budzący się Duch Całości) włada człowiekiem. Dla przykładu, wypełnienie strachem i lenistwem zmusza człowieka do pasożytnictwa, a wypełnienie odwagą i lenistwem do agresji w  wykorzystywaniu innych. Nie mają znaczenia chwilowe, duchowe uniesienia. Wypełnienie dniem wczorajszym uniemożliwia wejście w nowe cele, w świadome życie marzeniami.
    Na naszej planecie toczy się odwieczna walka ludzkiego umysłu ze świadomością. Umysł należy do Prawa Totalnego Podporządkowania, czyli do Systemu. Świadomość natomiast należy do duszy, zakorzeniona jest w Bogu i reprezentuje Prawo Wolnego Wyboru. Od niepamiętnych czasów siły ciemności skutecznie odcinają nas od Boga i wtłaczają w ramy Systemu.
    Początki Systemu sięgają czasów pierwotnych, gdy wódz (szaman) dbał o to, aby wolny człowiek (współplemieniec) mógł prawidłowo funkcjonować, czyli żyć w szczęściu i radości. Ten pierwotny model z biegiem lat zaczął być zastępowany przez rozbudowaną strukturę polityczną – przez bezduszną maszynę, która coraz bardziej podporządkowywała sobie i coraz bezwzględniej wykorzystywała drugiego człowieka.
    Nie można wpływać na człowieka, który ma obudzoną świadomość. Natomiast można skutecznie sterować człowiekiem, który utracił świadomość na rzecz własnego umysłu. Takie sterowanie odbywa się poprzez programowanie umysłu. System religijny na przykład, programuje w człowieku poczucie winy (grzeszność) i w ten sposób odcina go od Boga, pozbawiając świadomości.  Gdyby nawet taki człowiek chciał się budzić, to umysł przejmie nad nim kontrolę – a System, poprzez zawarte w umyśle człowieka programy sterujące, odetnie go od świadomości, czyli Boga.
    O ludzkiej postawie decydują dwa najważniejsze parametry: odwaga i strach. Ich suma musi zawsze wynosić 100% (np. 90% odwagi i 10% strachu). Daje to nam jeden z głównych składników wypełnienia. Drugim istotnym czynnikiem, składającym się na wypełnienie, jest pracowitość i lenistwo.
    Zdefiniujmy jeszcze moralność. Moralność jest to celowa praca z umysłem, polegająca na wkodowaniu mu pewnych społecznych i politycznych nawyków. Stopień tego zakodowania podają nam dwa przeciwstawne parametry: jeden nazywany ufnością wobec świata duchowego (czyli stopień obudzenie świadomości i odczucia Boga w sobie), drugi nazywany ufnością wobec Systemu (czyli oprogramowania, dzięki któremu ludzie na Ziemi mogą coś osiągnąć).
    Rycerz – człowiek silny, odważny, który niczego się nie lęka, nie musi wchodzić w relacje z innymi ludźmi. Nie musi podlegać Systemowi. Może on bez przeszkód realizować swoje cele samemu (w pojedynkę) lub wspólnie z drugim człowiekiem, ale nie musi się z nikim układać, nie jest od nikogo zależny. Czasem korzysta z mechanizmów zawartych w Systemie, są w nim bowiem również elementy, które służą wszystkim. Nie musi jednak nikogo wykorzystywać, a będąc wolnym i odczuwając radość, może cały czas budzić w sobie tzw. duchowość, czyli odbudowywać łączność z Ojcem.
    Rycerz, człowiek odważny, gdy jest pracowity, w pełni sam się realizuje. Gdy natomiast nie jest pracowity, aby realizować własne cele, musi wykorzystywać innych ludzi. Człowiek leniwy, aby łatwiej mógł wysługiwać się ludźmi, zaczyna korzystać z Systemu. Za pomocą oprogramowania (które sam przyjął jako nadrzędne) zaczyna wpływać na drugiego człowieka i staje się zły. Ponieważ jest odważny, w jego wypełnieniu pojawia się bestialstwo (nie ma litości dla człowieka, który systemowo ma mu służyć). W swoim społecznym, politycznym czy religijnym zwyrodnieniu zaczyna na drugim człowieku po prostu żerować. Jest bardzo niebezpieczny, gdyż wykorzystuje do swoich celów mechanizmy Systemu, programując drugiego człowieka do swoich potrzeb – wmawiając mu, jaki on jest.
    Przyjrzyjmy się teraz człowiekowi, który ani nie jest odważny, ani pracowity. Taki strachliwy leń to społeczny i polityczny pasożyt. To ludzka hiena, która zawsze musi mieć założoną maskę, aby rządzić drugim człowiekiem. Człowiek taki jest całkowicie odcięty od świata duchowego i nigdy nie włącza świadomości. Zawsze posługuje się umysłem, na dodatek na bardzo niskim poziomie. Aby cokolwiek w życiu osiągnąć, musi zawsze układać się z innymi ludźmi. Musi tworzyć struktury, bo jest od nich zależny. Ponieważ jest strachliwy i leniwy, chcąc wykorzystywać innych, musi się skutecznie wpasować w System. Od jego inteligencji (inteligencja jest cechą umysłu) zależy, czy się ustawi i będzie zbierał profity czy będzie bity i wykorzystywany. Gdy tylko będzie mógł, w bestialski sposób zawsze wykorzysta słabszych (najbliższych sobie ludzi, np. w rodzinie lub w pracy).    Świadomość nie posiada inteligencji. Cechuje ją nieograniczona twórczość wywodząca się ze świata duchowego. Całkowita wolność i niezależność nie mogą być ograniczone przez umysł i wkodowane weń programy. Wszystko, cokolwiek człowiek szufladkuje i ocenia, robi to zawsze z poziomu umysłu. Umysł testowany jest na inteligencję logiczną za pomocą wskaźnika IQ. Nie istnieje natomiast test na świadomość – sprawdzający, w jakim czasie jeden człowiek pomoże innemu człowiekowi, gdy ten np. leży nieprzytomny na trawniku lub w rowie. Ba, czy w ogóle pomoże, bo gdy włączy się umysł, świadomość zniknie. Wtedy bez przeszkód umysł uruchomi program, który np. podpowie, że pomaganie pijakowi jest niemoralne i społecznie nieuzasadnione.
    Współczynnik IQ mówi nam o umiejętności wykorzystywania umysłu do odnalezienia się w Systemie, czyli jest wskaźnikiem naszego zaprogramowania. Zaprogramowania na tak głębokim poziomie, iż ludzie nawet nie dostrzegają, że System zabija w nich człowieczeństwo, że do tej pory nikt nie wymyślił (nie opracował) na nie testu. Człowieczeństwo jest bowiem negatywnie postrzegane przez System, gdyż wiąże się ze świadomością, która uniemożliwia wpływ, manipulację i kontrolę nad ludźmi. Dlatego System robi wszystko, aby nie dopuścić do budzenia się świadomości człowieka na naszej planecie.
    Co ciekawego, gdy człowiek włącza świadomość, rośnie skuteczność pracy jego umysłu (IQ). Nie wynika to jednak z doskonałości umysłu (który jest zawsze analityczny), lecz z jego harmonii z duszą, która podpowiada rozwiązania. Nagle człowiek wchodzi w stan syntezy i jego IQ wynosi np. 200.
    Człowiek prawy ma obudzoną świadomość. Stara się w swoim życiu właściwie postępować. Rozumie, że ludzka moralność to obłuda i zaprogramowanie umysłu. To największy przekręt Szatana, bo mordowanie braci na wojnach nie jest żadnym bohaterstwem! Nie wolno bowiem rządzić drugim człowiekiem –  można, co najwyżej (jeśli jest to jakiś układ, np. w pracy), wydać dyspozycję, aby coś zaplanować i wspólnie zrobić.
    Człowiek nieprawy (np. Katolik), podsycany strachem (np. przed piekłem) kieruje się ludzką, systemową moralnością. Wszystkim udowadnia więc, że ma obudzoną świadomość, że jest lepszy, że ma związki z Bogiem. Do tego celu posługuje się Systemem, który pozwala mu przywdziać maskę i będzie go bronił, wmawiając wszystkim, że jest prawym człowiekiem, chociaż wyróżnia się nietolerancją, złem i wykorzystywaniem drugiego człowieka.
    System, aby utrzymać ten model (np. Katolika), sprawia, że ludzie nakładają maski wobec siebie i wobec innych oraz stosują skomplikowane rytuały – tzw. magię Sytemu, przykładowo: cmentarny pochówek w lśniących przepychem grobach, budowę monumentalnych kościołów, ceremonie chrztu, bierzmowania itd.). Bezpośrednim powodem takiego postępowania jest strach oraz społeczne i duchowe lenistwo.
    Strach bazuje na ludzkich słabościach, na grzechu, na odcięciu od Boga i innych ludzi. Aby czuć się pewnie, tacy ludzie zakładają własne grupy i organizacje (np. skini, katolicy oraz inni fundamentaliści religijni, neofaszyści itd.). Są to kliki, w których czują się silni, dzięki czemu mogą bezkarnie niszczyć drugiego człowiekiem i w swoim społecznym, politycznym lub religijnym zwyrodnieniu, wykorzystywać go do własnych celów. Chcąc pozbyć się strachu i poczucia winy, ludzie dają sobą manipulować.  Wierzą w zapewnienia, iż stanowią część obcej mocy i ufają, że dopóki będą te zewnętrzne struktury utrzymywać, w razie potrzeby mogą liczyć na ich wsparcie.
    Strach i poczucie winy bazują na kompleksach, którymi sterują programy. Pierwszym, podstawowym kompleksem, na którym bazuje oprogramowanie religijne, jest grzeszność i marność człowieka. Drugim kompleksem jest zakaz miłości innych ludzi. Wolno kochać tylko tego, który jest nam przypisany w akcie (sakramencie) małżeństwa, bo inaczej dopuszczamy się zdrady (włączy się program, który – rękami fundamentalistów – ukamienuje człowieka dopuszczającego się miłości innego człowieka).  
    Wkodowane w nas programy sterują też ludzkimi potrzebami będącymi żywymi artefaktami kompleksów. W przypadku katolików na przykład, takie potrzeby zapisane są w prawach i obrzędach kościelnych. Na dźwięk kościelnego dzwonu odzywa się więc w praktykującym katoliku potrzeba wzięcia pieniędzy (na tacę) i udania się do kościoła na mszę. Musi on cały czas składać daniny, gdyż jest grzeszny (powinien więc w cierpieniu odpokutować swoje winy) i nie potrafi kochać Boga. System programuje ludziom wszystkie potrzeby, tak aby pozbawić ich wolności oraz prawdziwej radości z życia.
    Ludzi się łamie (nie zabija), bo złamani i skruszeni dadzą się łatwo podporządkować. Tym, którzy nie potrafią czegoś osiągnąć, wmawia się, że jest to wynik ich słabości i podpowiada, w jaki sposób, dzięki wsparciu Systemu (czyli Prawa Totalnego Podporządkowania), mogą je zwalczyć. Programy zasilają tylko „martwych” (tych, którzy nie żyją, a jedynie funkcjonują), gdyż ten, kto żyje, jest cały czas w radości.               
    Wady są niedoskonałościami umysłu. Dusza jest samowystarczalna i zupełna – zapisana w Prawie Wolnego Wyboru. Cechują ją więc odwaga, miłość, pracowitość oraz zaufanie Bogu. Otarcie się o duszę, czyli jej obudzenie i złączenie się z nią, jest byciem w świadomości. Choć umysł dalej istnieje, to świadomość decyduje, kiedy ma się włączyć. Wady człowieka dotyczą jedynie jego cielesnej świadomości (umysłu) i cielesnej fizyczności (ciała). Dusza nie ma wad (schodzi czysta). Tylko ludzka cielesność zaśmieca i energetycznie przemienia duszę, przez co może ona później nie należeć do naszego porządku rzeczy (Prawa Wolnego Wyboru). Gdy jest za bardzo zmieniona, nie może wejść w przynależne jej obszary energetyczne, wtedy nawet pociąga za sobą Ducha i istota ludzka przechodzi do innego prawa (do Prawa Totalnego Podporządkowania).  
    Programy oddziałują tylko na umysł. Za pośrednictwem myśli  uderzają w energetykę, zamykając świadomość duszy w pułapce zatrutego umysłu (stwarzają histerię emocjonalną).  
By w istocie ludzkiej zaistniała równowaga, wszystkie jej człony (ciało, dusza i duch) muszą być na odpowiednim poziomie harmonii. System, zatruwając umysł, wprowadza natomiast stały stan napięcia (dysharmonię). Zatruty umysł na okrągło produkuje myśli typu: uda mi się, nie uda mi się; rzucę palenie, nie, jeszcze nie potrafię rzucić palenia; zdobędę mieszkanie, nie mam szans na zdobycie mieszkania, wprowadzając człowieka w stały stan walki z samym sobą. Ludzie, dążąc do czegoś, wpadają w pułapkę i wchodzą na siłę w pozytywne myślenie. Nie zdają sobie przy tym sprawy, że w ten sposób, w jądrze umysłu (podświadomości), strach przed porażką utrzymuje w nich stały stan napięcia – negatywne myślenie.
    Negatywne myślenie wynika z przyzwyczajenia energetycznego i jest ruchem istoty ludzkiej ku Prawu Totalnego Podporządkowania. Negatywizm jest wypełnieniem istoty ludzkiej zatrutym umysłem. Ten zaś związany jest z zatrutymi emocjami – negatywnymi energiami, które – zawierając się w nas – kształtują całą naszą postawę życiową. Nawet chwilowe stany uduchowienia na nic się nie zdadzą, bo umysł i tak skutecznie pochwyci nas za moment w pułapkę własnego ego. Zniszczy lub wypaczy wszystko to, co daje nam wolność i miłość, kreując skutecznie na więźniów Systemu.
    Pozytywne myślenie też zawiera czasami pułapki umysłu. Są nimi np. idealizowanie i przecenianie, które doprowadzają do wywyższania się kogoś lub potrzeby, by w tym wywyższaniu się uczestniczyć. Wielu z nas autentycznie chce dobrze, zachwycając się drugą osobą lub widząc w niej kogoś lepszego. Podziwiamy w drugim człowieku to, że umie wspaniale gotować, śpiewać, tańczyć, czyli postrzegamy go w „różowych” barwach (patrzymy na niego przez różowe okulary). Zapominamy wtedy, że z poziomu Ducha wszyscy ludzie są jednakowo doskonali i zaczynamy obserwować otaczający nas świat przez pryzmat tego jednego, wyidealizowanego człowieka. Jest to bardzo niebezpieczny mechanizm, gdyż chwilowe niepowodzenie naszego bohatera powoduje wielkie rozczarowanie oraz prowadzi do wyciągania fałszywych wniosków (np. gdy w trakcie gotowania przypali on zupę, jego zawiedzeni sympatycy zaczną sądzić, że wszystko, co mówił o gotowaniu, było nic nie warte).
    Gdy uczestniczenie w mechanizmie wywyższania się zawodzi, przyjaźń zmienia się we wrogość. Przyjaźń jest źródłem radości tylko wówczas, gdy całość energii opiera się na autentycznej jedności z drugim człowiekiem. Przypominajmy więc wszystkim, którzy widzą w nas wyjątkowość, że oni sami też są doskonali i nawet, gdy np. nie potrafią gotować, inne rzeczy robią lepiej od nas. Pamiętajmy, że każdy człowiek stanowi cząstkę Ojca, że jest wyjątkowy oraz wchodzi w te same emocje, co my. Czy jest bogaty czy biedny, młody czy w podeszłym wieku, po studiach lub po szkole zawodowej, nie ma to najmniejszego znaczenia. Gdy bowiem wchodzi w stan przyjaźni lub miłości, doświadcza dokładnie takich samych emocji. Duch ludzki poprzez duszę rozwija się dzięki wykształceniu w sobie umiejętności panowania nad energią emocji. Równowaga – walka, uskrzydlenie – pogarda, tolerancja – wywyższanie się, dobro – zło, równowaga – dysharmonia są to przeciwstawne parametry, które zawierają się na skali procentowej w przeciwstawnych rzeczywistościach: Prawie wolnego Wyboru (oddaniu się Bogu) i Prawie Totalnego Podporządkowania (zaprzeczeniu Boga). Skala jedności zawsze wynosi 100% i dzieli się na przedziały zależne od procentowego udziału tych rzeczywistości w naszym wypełnieniu.
    System niszczy człowieka, zabijając w nim odwagę, czyniąc go małym i słabym. To wszystko (wszechobecne oprogramowanie) bazuje na strachu. Na dodatek jest tak zręcznie ustawione, że egzystujące w systemie kliki nie boją się. Taki przedstawiciel grupy społecznej (towarzystwa wzajemnej adoracji) ma bowiem stanowisko, 10 dyplomów, wsparcie policji, wojska, sądów i prokuratury oraz „kolesiów”, którzy w razie czego służą pomocą. Wspiera go System – machiną zbrodni i nikczemności. Na dodatek, ci odważni, „systemowi bohaterowie”, muszą mieć zawsze zapewnioną ochronę, bo gdy mają iść nocą po ulicy, to strasznie się boją i przemykają chyłkiem zaułkami, aby ich nikt nie zobaczył. W elitach rządzących panuje całkowite zepsucie. Wszyscy przywódcy takich band (politycznych czy religijnych) są pozbawieni duszy. Najczęściej w ich istotach znajdują się demony lub strażnicy ciemności.                   
    Żyjąc w indywidualny, osobniczy sposób, człowiek cały czas wypełnia się pewnymi energiami (określonymi wzorcami). Dlatego jego matryca jest tak bardzo ugruntowana, przez co w specyficzny sposób (tak, a nie inaczej) się zachowuje. Nawet gdy przychodzi szczególna chwila jego wzlotu i uduchowienia – gdy zaczyna nagle rozumieć, że istnieje świat duchowy – to są to tylko momenty. Trzeba bowiem ciężko nad sobą pracować, by wykorzenić z siebie System (skasować w sobie oprogramowanie), by zmienić myślenie – czyli przekształcanie wpływającej do nas energii. Nazywamy to walką z samym sobą. Walką, która prawie nikomu się nie udaje. Dlaczego?
    Walka o samego siebie tak naprawdę sprowadza się do walki między pozytywnym a negatywnym myśleniem. Skutki tej walki rodzą tylko wewnętrzne napięcie i nic pozytywnego nie wnoszą, a tysiące książek opisujących korzystne efekty takiego „rozumnego” wzrostu człowieka, są zręcznie wymyślonym oszustwem Systemu, które prowadzi nas w ślepy zaułek. Jeśli bowiem na siłę wmawiamy sobie, że kierujemy się pozytywnym myśleniem, to w podświadomości automatycznie utrzymujemy negatywne myślenie (stary mechanizm jako przeciwwagę nowego), nawet nie zdając sobie z tego sprawy.  
    Koncentracja i wizualizacja to atrybuty umysłu, który cel dzięki nim realizuje tylko w 4%. Daleko się więc na tym nie zajedzie. Prawdą jest też, że jeśli chcemy coś w życiu osiągnąć, to musimy być w harmonii, dlatego m.in. wielu ludzi medytuje. Gdy wchodząc w medytację, wyizolujemy z umysłu jądro podświadomości, wtedy może się on skutecznie połączyć ze świadomością i z nią współpracować. Jest więc nam potrzebny do tzw. rozruchu, ale nie może być zaprogramowany, gdyż wtedy wywiedzie nas na manowce.
    Huna, joga, Silva – wszystkie systemy ezoteryczne popełniają poważny błąd, dzieląc umysł człowieka na wyższe, średnie i niższe ja (czyli podświadomość). Dodatkowo przywiązują one niepotrzebnie wagę do owej podświadomości – twierdząc, że jest potężna i stanowi łącze do naszego wyższego ja. Tak naprawdę istnieje tylko dusza (my, czyli nasz umysł) oraz nasza świadomość. Istnieje jeszcze pojęcie czystej świadomości, czyli Boga, z pomocy którego możemy korzystać (z jego podpowiedzi). Natomiast podświadomość to obszar (jądro) istniejący w naszym umyśle. Znajdują się w nim wszystkie nasze lęki, strachy, kompleksy i fobie, które w trakcie życia na nas oddziałują. Jest to zapis wszystkiego, co przeżyliśmy, taki emocjonalny komputer sprowadzający nas często na egzystencjalne manowce.
    Podświadomość jest magazynem złączeń słabości, myśli połączonych z zaprzeczeniami tego, co dla świadomości jest celem. Czysta dusza, gdy jest w pełni obudzona, odrzuca umysł wraz z podświadomością i istnieje jako świadomość. Jest to stan przypominający położenie małego dziecka, które przestaje ssać mleko matki i żyje świadomością. Ale System takie dziecko od razu niszczy. Rodzice mówią, że Bóg mieszka w kościele, prowadzą tam dziecko od maleńkości i wdrukowują do jego umysłu całe oprogramowanie, które w konsekwencji powoduje, że od dzieciństwa zaczynamy odrzucać świadomość na rzecz programowanego umysłu. Wtedy jest już po człowieku, gdyż umysł (za pomocą programów) przejmuje nad nim kontrolę. Dusza, gdy schodzi na Ziemie, zawsze ma cele, jednak – gdy włączy się umysł – żaden z nich nie zostanie zrealizowany. Bowiem w jądrze umysłu (podświadomości) są tak zręcznie poukładane iluzje, że człowiek, chcąc zrealizować jakiś cel, sam go unicestwia.
    Dla przykładu Kowalski postanawia rzucić palenie. Wmawia więc sobie na siłę: od dziś nie palę, nie palę, nie palę... W rezultacie jednak utrzymuje palenie, gdyż wewnętrzny konflikt, spowodowany przez umysł i zawartą w jego jądrze wizję szkodliwości palenia, rodzi napięcie i zabija moc oraz wolę działania. Ale gdy świadomie podejmie on decyzję, że żyć będzie w radości bez palenia, to łatwo obędzie się bez papierosów – czyli de facto rzuci palenie, nie generując umysłem żadnego stanu napięcia, podejmując jedynie świadomy (a nie rozumowy) wybór.  
    Z kolei niewiara w bogactwo uruchamia w obszarze umownym umysłu usprawiedliwiające odrzucenie bogactwa jako fanaberii. Jest to niewłaściwą, anty-duchową reakcją obronną na niemożliwość uwierzenia, na niemożliwość zlikwidowania słabości (wykorzystał to zręcznie Kościół, pasąc brzuchy i napełniając złotem papieskie skarbce).     Podświadomość jest jajem informacyjnym w matrycy, które funkcjonuje jako przeciwwaga świadomości. Ten umowny obszar umysłu nazywany jest anty-umysłem. Jeśli człowiekiem w 100% kieruje umysł, to – aby go zniewolić i odciąć od Boga – niepotrzebny jest demon ani żadna inna siła ciemności. On sam bowiem zamyka się w pułapce własnego ego. Jedyną szansą na wyjście z negatywnego myślenia jest odrzucenie własnego umysłu. Nie można jednak tego zrobić, stosując reguły umysłu. Nie walczy się bowiem z wadami i negatywnym myśleniem, ale przechodzi w nowe – w dzień jutrzejszy nasycony kolorem pozytywizmu – zaczynając od chwili obecnej (tu i teraz), generując w sobie radość.              
    Pewność to zaufanie mocy, to zezwolenie na ruch przyczyny we własnej duszy, to potęga świadomości, to oko prawdy w nas, które realizacją naszych celów daje znać o mocy, jaką Ojciec udziela swojemu dziecku na czas jego przebywania w tych wymiarach. Aby to się działo, musimy włączyć świadomość, która daje nam 70% skuteczności w osiąganiu własnych celów. Wystarczy tylko zredukować umysł (myślenie) i pozwolić, aby się stało. Wtedy nasza świadomość zaczyna sterować myśleniem. Gdy uda się nam wejść w tzw. czystą świadomość, sam Bóg steruje naszymi myślami i wszystko się nam realizuje (mamy 100% spełnienia życiowych celów).           
    Ocenianie jest niebezpieczne przez nadanie mu wartości emocjonalnej. Poznanie powinniśmy ujmować w kategoriach informacji, która stanowi cząstkę prawdy. Charakterystyczne jest to, że ktoś, kto kieruje się umysłem, zawsze cząstkę prawdy traktować będzie jako ocenianie. Gdy kieruje się natomiast świadomością, jest mu obojętne jak ta prawda wygląda – ona po prostu jest i koniec. Nie powinniśmy być jednak głusi na prawdę i ślepi na świat oraz jego prawdziwy wygląd. Wtedy bowiem niczego nie zrozumiemy i w swoim doświadczeniu nie dotrzemy do prawdy. Ona jest i nie można mydlić oczu, że jej nie ma, albo że jest względna, tak jak głoszą to ci, co uważają, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Takie szufladkowanie wywodzi się zawsze z poziomu umysłu.
    Często ludzie usilnie pracują nad wykorzenieniem z siebie pewnych stereotypów, uwarunkowań czy nałogów. Niestety, pomimo chwilowych sukcesów, zwykle przychodzą trudne chwile, gdy człowiek na siłę ściągany jest w dół, bo coś, co się w nim kształtowało przez większość życia, stanowi swoisty grób, w którym grzebane są wszelkie próby wzrostu i pracy nad sobą. Dzieje się tak, gdyż z wypełnieniami nie sposób walczyć, prowadzi to bowiem do wewnętrznego konfliktu, który rodzi z kolei stany napięcia.
     Zadajemy więc sobie pytanie: co zrobić, aby skutecznie podążać drogą w kierunku światła i funkcjonować bez walki o samego siebie? Okazuje się, że istnieje pewna prosta sztuczka energetyczna, dzięki której człowiek może kształtować swoje przeznaczenie zgodnie z własną wolą.
    Wiadomo już, że to, ile w swoim życiu osiągniemy, zależy od stopnia otwartości serca oraz poziomu własnej mocy. Posiadając większą moc – możemy więcej, przy mniejszej –  mniej, ale i tak nas to zadowala, gdy w oparciu o posiadane umiejętności zaczynamy w pełni wykorzystywać własne możliwości energetyczne. Bowiem to „mniej” w porównaniu do sytuacji, gdy żyliśmy snem nieświadomości (byliśmy marionetką), oznacza dla nas prawie wszystko, czyli całkowite otwarcie się na nowe.
    Obszary namiętności, miłości, przyjaźni i spełnienia w życiu, skutecznie modyfikują wypełnienie człowieka, dzięki czemu, gdy wchodzi on w stany radości, rozbija mrok wypełnienia.
    Załóżmy na przykład, że Kowalski jest zatwardziałym nieudacznikiem, bowiem –wypełniony dniem wczorajszym – żyje jak marionetka, posługując się jedynie własnym umysłem. Taka egzystencjalna kaleka ma jednak szansę na wejście w obszar świadomości i odzyskanie kontaktu z Bogiem. Jak to jest możliwe? Jezus powiedział: „Musicie się na nowo narodzić...”, „Stań się jak dziecko”. Niewielu to kiedyś zrozumiało i do dziś niewielu wie, co Jezus miał na myśli. Religia i wiara serwowana nam przez Kościół, fałszywie interpretują te słowa, programując nas, że jesteśmy grzeszni i dlatego, przez pokutę oraz cierpienie, musimy się na nowo narodzić, aby wejść do Królestwa Niebieskiego. Jedyną drogą do tego ma być Kościół i jego sakramenty, które ze świętością mają tyle samo wspólnego, co postawa papieża Piusa XII – zdrajcy i faszystowskiego kolaboranta.
    Jeśli będziemy uważnie obserwować małe dzieci, to dowiemy się, dlaczego musimy się narodzić na nowo. Przecież ich doskonałość nie polega na posiadaniu wiedzy i nie popełnianiu błędów. Doskonałość dzieci to dążenie do bycia w radości oraz robienie tego, co sprawia im satysfakcję: najrozmaitsze zabawy, nieograniczone pomysły, wspaniałe marzenia, które są dla nich zawsze realne. Małe dziecko jest jeszcze nieskażone przez System i nie ma żadnych ograniczeń.
    Wejście w marzenia jest tożsame z uruchomieniem mocy. Wtedy zaczyna działać świadomość i realizują się nasze cele. Mechanizm ten stworzył nasz Bóg-Ojciec dla swoich dzieci (czyli dla nas). Bóg przysłał nas na ten świat i mówi do każdego z nas: kochane moje dziecko, przestań kombinować, daję ci marzenia – cudowną moc realizacji wszystkich twoich życzeń.
    Marzenia to nie wymysł ani oszustwo. To potężny mechanizm zapewniający nam moc kreacji rzeczywistości. Jednak umysł wszystko powypaczał i poprzekręcał, zrobił z tego fanaberię, głupotę, czas bezproduktywnie tracony.
    Co zrobić jednak z wypełnieniem, z umysłem, który analizuje wszystko i cały czas ściąga nas w „dzień wczorajszy”? To wypełnienie, gdy tylko zapominamy o marzeniach, znowu nas pochłania. Znów jest cierpienie a na ekranie myśli chaos i problemy wczorajszego dnia. Co więc zrobić, aby tego nie było?
    Jest na to tylko jedna recepta: trzeba być w radości. Są takie najistotniejsze ludzkie potrzeby (wkodowane nam przez Ojca), które są gwarancją ludzkiego szczęścia i radości. Należą do nich: namiętność, miłość, przyjaźń i spełnienie w życiu. Trzeba je tylko realizować. Wtedy marzenia (moc) urzeczywistnią nasze cele. Gdy żyjemy pełnią życia (w namiętności, miłości, przyjaźni), robiąc to, co nas cieszy i sprawia satysfakcję, traktujemy swój „zaśmiecony” umysł jak szopę wypełnioną niepotrzebnymi gratami i nie chcemy tam wcale zaglądać. Chociaż przeszłość dalej stanowi naszą cząstkę, dla nas jest nieistotna.
    I to jest najważniejsza odkrycie, istotna prawda prowadząca do szczęścia oraz wyzwolenia ludzkości. Prawda ze zrozumiałych względów skrzętnie skrywana oraz wyśmiewana przez System.
        
Wyrachowanie – groźna choroba ludzkiego ducha

    Wyrachowanie to ukryte zło egoizmu. To jad zatruwający duszę, który – podstępną podwibracją – pęta naturalne siły duchowe człowieka, pozwalając mu wierzyć, że w swym wolnym działaniu, podlega on wpływowi sił wyższych. Tymczasem to umysł – w kluczowych momentach przemiany – przez ukrywanie się w pasmach łączących świadomość (czyli moc) z umysłem, sam zakłada wykalkulowane pojęciowo pęta na świadomość.
Wyrachowanie tworzy iluzję doskonałości człowieka (bo przecież wchodzi on w wymiary duchowe), ale nigdy nie pozwoli mu zerwać się z łańcucha umysłowego, przewrotnego oprogramowania.
    Wyrachowanie ginie w strumieniu ludzkiej prawdziwości, znika u Świętego. By tak się jednak stało, człowiek musi uwierzyć w boską doskonałość, w to, że drugi człowiek jest autentycznym dzieckiem Boga. Wyrachowanie to ograniczenia, to śmierć duchowej wolności. Osoby wyrachowane poznać można po rozedrganej amplitudzie głosu i zimnym spojrzeniu. Stosują one maski wewnętrzne (w stosunku do siebie). Maski te umożliwiają im wyrośnięcie ponad przeciętną duchowość, ale nie pozwalają na wyparowanie ukrytej moralności.
    Wyrachowanie to fałsz w samym centrum istoty ludzkiej, który tworzy doskonałe energetyczne i duchowe pozory prawdziwego człowieczeństwa, w rzeczywistości kotwicząc człowieka w samym centrum przebiegłego umysłu. Wyrachowanie to wróg publiczny numer jeden wzrastającego samodzielnie człowieka. Potrafi on doskonale mówić o szlachetności, miłości, oddaniu, ale nigdy nie uruchomi w sobie tych stanów, może jedynie się do nich zbliżyć.
    Tacy ludzie (wyrachowani) są bardzo niebezpieczni, bo potrafią zamknąć skutecznie w iluzji mocy doświadczenia pytających się o drogę ludzi. Niby rozumieją, bo przecież wchodzą w obszary duchowe, bo nawet potrafią trochę działać energetycznie, bo niby doświadczają kolejnego etapu przemiany. W rzeczywistości są zatrzymaniem, progiem śmierci samozachwyconego umysłu, który zamyka siebie i innych w iluzji doskonałości. Święty nie posiada wyrachowania, ma swoje, bo chce mieć, żyjąc w radości i jedności z drugim człowiekiem, traktując go jak przyjaciela, jak brata.

Przykład na to, jak wyrachowany umysł Kowalskiego tworzy pułapki, nie pozwalając mu wybaczyć i włączyć współodczuwania:
    Kowalski wyjeżdża wózkiem z zakupami, z supermarketu Real. Podchodzi do niego brudny, bezdomny człowiek, któremu z kieszeni wystaje butelka taniego wina. Patrzy się na niego i spokojnym głosem mówi:
- Proszę, pan da mi złotówkę, to odprowadzę pański wózek. Głodny jestem, nic dzisiaj nie jadłem.
Oczywiście, Kowalski, który posiada wolną wolę, może mu dać lub nie. Ale gdy włączy się u niego wyrachowanie, z poczuciem wyższości odpowiada:
- No tak, gdybyś był pan naprawdę głodny i biedny, to dał bym nawet 5 złotych! Ale teraz ci nie dam, bo widzę w twojej kieszeni butelkę, ty alkoholiku. Zamiast pić, weź się do pracy!!!
    Dzisiejsza młodzież jest całkowicie wyrachowana (za wyjątkiem rodzin, gdzie są uduchowieni rodzice lub bliscy). Jest tak dlatego, że dzieci opanowują (naśladują) to, co robią rodzice i co robili ich przodkowie, czyli uczą się walki o przetrwanie. Wyrachowanie polega bowiem na tym, że człowiek musi się tak ustawić, aby swoje uzyskać. Z czasem staje się to nawykiem. Nawet wchodzenie w duchowość często sterowane jest umysłem, bo człowiek robi to, by coś osiągnąć, by wywrzeć na kimś wrażenie, by odnieść wymierną korzyść. Wyrachowanie nie zawsze musi dotyczyć sfery finansowej. Często ma na celu zdobycie kobiety, pozycji społecznej lub politycznej.
    Wyrachowanie sprawdzamy na skali od 0 do 100%. Gdy wynosi 100% nastąpiła już śmierć ludzkiego ducha. Został on rozbity i już go nie ma. Dopiero wyrachowanie poniżej 30% gwarantuje, że człowiek może utrzymać swój poziom duchowy i ma szansę (pracując nad sobą) osiągnąć wyzwolenie.
    Gdy ze szczerości serca robimy coś dla innych, nie ma w nas wówczas żadnego wyrachowania. Wyrachowani nie rozumieją tego i często pytają: czy ja mam innym wszystko dać? Odpowiedź jest pozytywna – tak, bo jest to wymiana energetyczna korzystna dla obu stron. Prawdziwy człowiek powinien cieszyć się z tego, że robiąc coś (nawet zarobkowo), sprawia drugiemu człowiekowi radość i będzie miał on przez to lepiej w życiu,  przeżyje wspaniałe chwile.
    Jezus miał 0% wyrachowania. Nie może tego zrozumieć wyrachowany człowiek, gdyż chory umysł podrzuca mu chorobliwe wizje: jak to, to ja mam nic z tego nie mieć? to ja mam wszystko rozdać innym? Nie dostrzega, że wszystko w ludzkim życiu polega na doświadczaniu działania, gdy jesteśmy w radości z drugim człowiekiem i potrafimy być wobec niego uczciwi.
    Człowiek wyrachowany jest wyrachowany w myśli, mowie i czynie. Wszystko, co robi, to realizacja planu, aby mieć korzyści wyłącznie dla siebie. Brak w nim radości z tego, że zrobił coś dobrego drugiemu człowiekowi i człowiek ten będzie się cieszył. Brak wyrachowania to uczciwość polegająca na tym, że pracując za pieniądze (bo z czegoś muszę żyć), zrobię coś komuś dobrze tak, jakbym to zrobił dla siebie (np. stawiając dom, wybuduję go tak, aby był solidny, ciepły i w miarę tani), bym zarabiając, sprawił jeszcze radość temu, kto płaci – by z mojej pracy miał pożytek.
    Umysł jest wyrachowany i stosuje różne sztuczki, by oszukać człowieka. Wtedy nawet z pracy nad sobą potrafi on zrobić dochodowy interes (ezoterycy – uzdrawiacze). Taki człowiek, np. nie wchodząc w cudowny stan radości i nie doświadczając miłości, modli się (podobnie jak Katolicy), czyli odmawia "paciorki", prowadząc z Bogiem rozmowę ukierunkowaną jedynie na własne korzyści.


Podsumowanie i podziękowania

    Tekst ten powstał dzięki wiedzy, jaką udostępnili nam Biali Bracia i którą przekazywał kiedyś na swoich warsztatach Zbigniew Jan Popko. Wielokrotnie powtarza on, że podjął się wyprowadzenia ludzkości z niewoli Systemu. Dla wielu ludzi misja Zbigniewa Popko, polegająca na wyzwoleniu ludzkości poprzez jej obudzenie, czyli wzrost świadomości, wydawała się niewykonalna, określana jako porywanie się z motyką na Słońce. Choć gdzieś, w głębi swojej istoty, czują oni, że świat nie jest taki, jak być powinien, nie wierzą jednak w trafność powiedzenia: chcesz zmienić świat, zacznij od siebie. Bardziej prawdopodobne wydaje się im powiedzenie: Non hercules contra plures, co w wolnym i zabawnym tłumaczeniu znaczy: I Herkules „dupa”, kiedy ludzi kupa.
    Dociekliwi, przy bliższym poznaniu życia Zbigniewa Popko dowiedzą się, że był on do tego działania szkolony przez Białych Braci, w astralnym mieście Oriin, którym zawiaduje znany wszystkim z historii Jezus. W tym miejscu przytoczę ważną zasadę, którą wielokrotnie podkreślał Zbyszek, że moc człowieka, czyli zdolność do kreowania swojego życia w określony (a nie przypadkowy) sposób, zaledwie w kilku procentach zależy od siły jego mięśni i umiejętności posługiwania się umysłem. W około 95% skuteczność realizacji własnych życzeń (marzeń) zależna jest od pewnych niewidzialnych sił, zwanych polami energetycznymi. Problem polega jednak na tym, że choć prądu elektrycznego i fal radiowych też nie widać, jednak energetyczne efekty ich działań są obserwowalne przez człowieka niemal natychmiast, zaś skutki (te pozytywne, jak i negatywne) oddziaływań energetycznych na człowieka, są widoczne z pewnym (zwykle dużym) opóźnieniem, np. w postaci rozwijającej się i niszczącej go choroby. Stąd tak niewielu ludzi w ogóle zdaje sobie sprawę z istoty własnej mocy (lub niemocy), dzięki której mogą (lub nie mogą) posługiwać się energią, by osiągać zamierzone cele.
     Zbigniew Popko tak kiedyś określił to, czym się naprawdę zajmuje:
    – Jestem aktywnym pośrednikiem w przekazywaniu wiedzy, której wielu już szuka. Objawiam każdemu potrzebującemu, dlaczego człowiek jest taki, a nie inny, dlaczego istnieje w bólu, cierpieniu i niewiedzy, jakie są drogi wyjścia z tego negatywnego położenia, i jak wygląda pierwszy etap doskonalenia się człowieka. Objawiam prosty sposób odzyskiwania kontroli nad ciałem i umysłem, kontaktu z własnym Opiekunem i metodę poznawania zachodzących między ludźmi reakcji na poziomie emocji, umysłu i ducha, a także sposób wnikania w przyszłość i jej modyfikacji, pod kątem dobra własnego, jak i nas wszystkich. Ukazuję to, co jest dane człowiekowi z urodzenia, do czego odmawiają mu prawa „panowie tego świata”, zamykający w oprogramowaniu Lewego Prawa. Ukazuję jedyną, właściwą metodę rozszerzania świadomości, która wieńczy poprzednie egzystencjalne doświadczenia i pozwala uzyskać moc kreacji własnego życia, tak by było ono wypełnione miłością, radością i wolnością.
    Zbyszek Popko wypełniał swoją misję, pisząc książki, prowadząc warsztaty oraz stronę internetową www.popko.pl, a przede wszystkim lecząc choroby i pomagając zagubionym w życiu ludziom na konsultacjach, prowadzonych kiedyś w kilku większych miastach w Polsce. W swoich książkach, na warsztatach oraz w czasie uzdrawiania pacjentów podawał zainteresowanym najważniejsze przesłania (recepty na życie), tak aby później każdy już sam (bez niczyjej pomocy), mógł szczęśliwy kroczyć przez własne życie.
    – A nie jest to łatwe zadanie – mówi – gdyż wymaga od szukającego prawdy pewnego wysiłku. Bez pracy nad sobą, bez trudu włożonego w pojęcie mechanizmu sterującego naszym zachowaniem i naszym widzeniem świata, nie zajdzie w człowieku jakakolwiek przemiana. Człowiek jest bowiem tak skonstruowany, by w swoim wygodnictwie, niemalże organicznym lenistwie, nie wybiegać ponad obowiązujące prawo. Bo wtedy, w myśl tego wpojonego mu przez System prawa, staje się kimś innym, kimś wyrodnym, odszczepieńcem, który musi odejść. Ten strach powoduje wiele zamieszania. Wielu boi opowiedzieć się za prawdą, za samym sobą, aby tylko nie stracić iluzji zewnętrznej łączności z resztą społeczności. Wielu stawia zewnętrze ponad wnętrze, nie dopuszczając do siebie myśli o tym, że droga do wyzwolenia się spod emocji i niepożądanych myśli biegnie nie zewnętrzem, ale wnętrzem, tak jak tego uczył Jezus. Wygodniej jest przeczyć Jego słowom i gnuśnieć w lenistwie oraz Lewym Prawie, niż podjąć wysiłek poznawania prawdy.    
    Zbigniew Popko tak opowiadał kiedyś o owocach i trudach własnej pracy:
–  Gdybym przedstawił listy, jakie do mnie napłynęły, w których osoby z rozpaczą opowiadają o tym, czego w rzeczywistości doznały w gabinetach psychoterapeutycznych i na kursach rozwoju duchowego, a nawet jak były tam traktowane, jak wmawiano im odczucia i prefabrykowano emocje, by pozostałym uczestnikom wmówić, jak skuteczne są tamte szkolenia, to pewnie wówczas odpowiadałbym przed sądem za oszczerstwa przez wiele długich lat. A immunitetu, jak pewien pan, niestety nie mam... Pominę też stosownym milczeniem wszelkiej maści parareligijne stowarzyszenia (w tym i usankcjonowane prawnie instytucje kościelne), bazujące również na New Age, które starały się wciągnąć mnie na listę swoich zauszników, by obraz bojkotu mojej osoby był bardziej wyrazisty. Właśnie z tych powodów uciekam przed mówieniem o sobie, w kontekście osoby prywatnej, która jak każdy z nas, na co dzień boryka się z wieloma trudnymi wyborami, gdyż ukazywanie zmagań z własnymi słabościami wciąż jest wykorzystywane nie tylko przeciwko mojej osobie, ale co gorsza, również przeciwko ideom, które głoszę.    
    Kilkanaście lat temu telewizja Polsat wyemitowała reportaż – interwencję, zrealizowany przez Agnieszkę Zalewską. Zjawiła się ona na konsultacjach w Warszawie z ukrytą mini–kamerą, jako pacjentka, a następnie już oficjalnie, w asyście kamer Polsatu, przeprowadziła z nim wywiad. Potem reporterka Polsatu przeprowadziła wywiad z mężem pacjentki, którą uleczył z nerwicy Zbyszek Popko. Okazało się, że po konsultacjach u Zbyszka, ta prześladowana i zniewalana przez własnego męża kobieta, odważyła się zabrać dzieci i od niego odejść. Nie mogąc nic zaradzić, rozwścieczony mężczyzna, wystąpił przed kamerą jako „poszkodowany” przez działalność pana Popko, która według jego relacji miała być powodem rozpadu małżeństwa. Dalej w trakcie tego programu, padły słowa:
– Była próba uzdrawiania pewnej osoby przez uczestniczkę warsztatów, ale zakończyła się niepowodzeniem. Osoba ta zmarła.
Widz oglądający program mógł odnieść wrażenie, że chory pacjent przyszedł po pomoc do warsztatowiczki, ta usiłowała go wyleczyć, a pacjent padł trupem. Po obejrzeniu reportażu zapytałem więc Zbyszka Popko, jak było naprawdę. Usłyszałem następujące wyjaśnienia:
– Osoba, która zmarła, była śmiertelnie chora na raka i w ostatnim stadium choroby została wypisana ze szpitala, bo lekarze nie dawali najmniejszej nadziei na jej wyzdrowienie. Warsztatowiczka jednak robiła co mogła, aby przedłużyć jej życie i złagodzić cierpienie. Należą się jej słowa uznania, bo lekarz niosący posługę drugiemu człowiekowi ma obowiązek, nawet wtedy gdy nie ma nadziei, przedłużać pacjentowi życie, a nie serwować wyrok śmierci. Nie mamy jeszcze mocy Jezusa, ale każdy z nas może ją osiągnąć, jeśli zjednoczy się w trzonie duchowym. Choć wiemy, jak to robić, są to jednak progi trudne do pokonania, wymagające czasu i systematycznej pracy, przy pokonywaniu własnych słabości. Gdyby ludzie z otoczenia tej chorej kobiety, zamiast szykanować warsztatowiczkę, powiedzieli z radością: słuchajcie, jest ktoś, kto się podjął wyleczyć naszą mamę, pomóżmy mu, poślijmy mu swoją energię, zaufajmy Bogu, zróbmy, co tylko można (otwierając nasze serce, dodajemy pozytywnej energii temu, kto uzdrawia), wtedy by się stał cud. Zamiast takiego, prawdziwego człowieczeństwa, otoczenie jednak wysyłało w przestrzeń negatywną energię w postaci drwin, kpin i szykan, przeszkadzając naszej warsztatowiczce. To oni zabili tę kobietę, choć była szansa ją uratować.
    Następny fragment reportażu to mini–wywiad z człowiekiem, działającym w organizacji pomagającej poszkodowanym przez sekty. Padają słowa:
– ...uzależnić się od guru do granic utraty godności.
Choć nie ma wzmianki o Zbyszku Popko, jednak zestawienie faktów (odpowiedni montaż) jednoznacznie sugeruje widzowi, kto jest tym guru i gdzie jest sekta.
    Kolejny fragment reportażu – mówi Agnieszka Zalewska:
– Jednak wczoraj wziął Pan ode mnie pieniądze, 70 złotych.  Zbyszek Popko wyjaśnia – Za egzorcyzm. Jeśli ktoś do mnie przychodzi i są pewne działania energetyczne, które kasują negatywną energię, czy to będzie podłączenie, czy coś innego, to nie tłumaczę tego godzinami, tylko mówię ogólnie. Gdyby pani była biegła w temacie, albo chciała dokładnie wiedzieć, to bym to wyjaśnił.
– To wtedy by mi pan powiedział prawdę? – wtrąca reporterka – osoby mniej inteligentne pan wprowadza chwilowo w błąd, bo nie są w stanie pojąć tego, co pan robi? – W większości nie są w stanie ­– odpowiada Zbigniew Popko. Tu dialog się urywa...
    Zbyszek Popko komentując oglądany z magnetowidu reportaż Polsatu, dopowiada w tym miejscu – dziwnym trafem 10 minut moich wyjaśnień, czyli późniejszej rozmowy się straciło. Ja naprawdę posługuję się wiedzą, która do tej pory nie była dostępna. Udostępniam ją jedynie uczestnikom prowadzonych warsztatów.
    Za chwilę wyjaśnia – nie sposób wytłumaczyć to człowiekowi, który nie wie nic o energetyce ludzkiej. Jak pójdziemy po pomoc do lekarza, też wymieni on co najwyżej nazwę choroby i zapisze lekarstwa. Nie będzie tłumaczył w szczegółach genezy choroby, jej przyczyn. Milczeniem pominie też możliwe skutki i powikłania. No chyba, że pacjentem jest inny lekarz lub pielęgniarka – dodaje.
    Następnie w reportażu-interwencji wypowiada się psycholog, Maria Wasiak z Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych.
–  (...) składa obietnice, że wszystko w życiu będzie wspaniałe, że będziemy mieli moc. To jest obiecywanie wielkich mocy i panowania nad swoim życiem i jeszcze pracy nad zbawieniem ludzkości. Słuchając tego, Zbigniew Popko mówi z przerażeniem – Jak można coś takiego powiedzieć. Ta psycholożka nie ma pojęcia o dobru i złu. Chce wmówić ludziom, że przyszli na ten świat by cierpieć, by nie mogli kontaktować się z prawdziwym Bogiem, by nic im w życiu nie wychodziło. Mówi coś zupełnie odwrotnego. My by coś osiągnąć, posługujemy się otwartym sercem (miłością), a w jej interpretacji jest to zło. Ludzie drodzy, ja myślałem, że jak ktoś mówi coś takiego, że człowiek na Ziemi musi cierpieć, że nie jest w stanie wiele osiągnąć, że nie może wejść w przestrzenie duchowe i kontaktować się z Jesusem, to myślałem, że to właśnie jest zło. Za chwilę dodaje – pewnego razu jadę sobie samochodem i słyszę w radiu, jak wypowiada się nasz arcybiskup. Mówił on wtedy, że przyczyną wszystkich chorób jest grzech, bo człowiek jest grzeszny od urodzenia. Dlatego musi poprzez ból, cierpienie i choroby pokutować i jakoś się przez to tu odnajdywać, modląc się i należąc do naszego kościoła katolickiego.
    Zbyszek Popko tak komentuje słowa arcybiskupa – Jezus był Esseńczykiem. Faryzeusze, wszystkich Jego uczniów uważali kiedyś za sektę i całkowicie wykasowali ich nauki oraz święte pisma. Jezus uczył radiestezji, wahadełkowania oraz uzdrawiania. Tego samego, czego uczy nas Góra. Najistotniejsze jednak jest to, że uczył miłości i jedności z drugim człowiekiem, uczył jak odnaleźć w życiu szczęście oraz odczuć w sobie Boga. Dawał wskazówki, jak ludzie powinni sobie pomagać, aby ma Ziemi stworzyć raj. A ona mówi, że jest to niemożliwe. Arcybiskup też uważa choroby i ludzkie cierpienie za normalne. A przecież powinien on, bo jest kapłanem, uzdrawiać ludzi. Ale nie chce, albo nie potrafi (dlaczego, tłumaczę to na warsztatach), więc odwraca „kota ogonem”. Jezus by przyszedł i uzdrowił. Podobno umarł za nasze grzechy. A skoro odkupił nasze grzechy, to człowiek powinien rodzić się czysty, a nie obciążony grzechem pierworodnym, tak jak głosi to arcybiskup.
    Jaki jest sens tej anty–Jezusowej filozofii Kościoła katolickiego? – pytam Zbyszka Popko. Odpowiada rzeczowo – kapłani programują ludzi, że są grzeszni i muszą cierpieć, bo sami nie potrafią uzdrawiać chorych, nie potrafią propagować filozofii miłości, nie chcą przeciwstawić się złu na Ziemi. Natomiast wszelkie modlitwy i kościelne rytuały (zwane sakramentami) są tylko socjotechniką, służącą do zarabiania pieniędzy. Skazują ludzi na cierpienie i modlitwę aż do ich śmierci, by potem skasować jeszcze 2000 zł za pogrzeb.
– Pan Tomasz chce wyrwać rodzinę spod wpływu Zbigniewa Popko, chociaż wie, że będzie to bardzo trudne ­– słyszymy w końcowej części interwencji Polsatu. Zbyszek komentuje to słowami:
– Nawet nie wiem, gdzie oni są. Ale trzeba to rozumieć dosłownie. Pan Tomasz chce odzyskać swoją własność, nad którą znowu będzie się pastwił, którą będzie gnębił i wykorzystywał. Czemu nie mówi o tym wprost? Bo ma założoną maskę. Czym jest maska, tłumaczę na warsztatach.
– Co zrobić z takim człowiekiem? – pytam Zbyszka. – Na razie nic nie można zrobić – odpowiada – gdyż System go tak zaprogramował i zrobił z niego marionetkę do niszczenia innych ludzi. Tak naprawdę, gdyby urodził się on na innej planecie, w innych warunkach, to zupełnie by inaczej mówił i funkcjonował. Jest bardzo niebezpieczny, nawet dla samego siebie, bo traci duszę.
    Zbyszek Popko podsumowuje reportaż-interwencję Polsatu następującymi słowami:
– Reporterka Polsatu nie wiedziała tego, co jest najważniejsze. Chodzi tu nie tylko o mój wideoblog, wydawane książki, publikacje internetowe, warsztaty i uzdrawianie. Tak naprawdę walka toczy się o ludzką świadomość. Musimy zacząć się powoli łączyć, aby odczuć wspólny cel, jedność i siłę. Nie będzie wtedy można nas podzielić ani złamać. Wtedy wspólnie przeciwstawimy się zakulisowej garstce ludzi, którzy rządzą światem. Zmienimy System tak, by służył wszystkim ludziom, a na Ziemi zapanowała miłość, wolność i radość.
    Zbyszek Popko ma wielu wrogów. Są nimi proboszczowie okolicznych parafii, ludzie broniący starego porządku rzeczy, zdemaskowani oszuści i ezoterycy. Ale ma również bardzo wielu przyjaciół, wśród setek uzdrowionych pacjentów, wśród szczęśliwych adeptów jego warsztatów, którzy po zastosowaniu prostej wiedzy, odzyskali spokój, radość i miłość. Nie będę tu przytaczał ich wypowiedzi.
    Mam świadomość, że nie wyczerpałem do końca tematu, a jedynie zasygnalizowałem pewne fundamentalne sprawy. Jaki cel przyświecał mi podczas tworzenia tego tekstu?  Pierwszym, najważniejszym celem miało być przedstawienie nowego, właściwego spojrzenia na sprawę duchowego rozwoju człowieka. Ukazanie zarysów skrzętnie ukrywanej przez System prawdy oraz prawdziwej idei naszego Boga-Ojca wraz ze spójną i jednoznaczną koncepcją dobra, które zawsze musi być postrzegane przez pryzmat prawa duchowego, ogólnie nazywanego Prawem Wolnego Wyboru. Drugim celem, który przy okazji zrealizowałem, było wydanie kilku numerów gazety ORIIN oraz napisanie książki "Rozwój duchowy w pytaniach i odpowiedziach".    
            
Dodatek – wyjaśnienie ważniejszych pojęć

Karmiczny (człowiek) - duch ludzki, który schodzi w rejony nisko wibracyjne (na planety), wydzielając z siebie duszę i fizyczne ciało, by doświadczać energii emocji i uczyć się ją przekształcać w Prawie Wolnego Wyboru. Człowiek karmiczny potrafi, co najwyżej zapanować pod kątem serca nad energią emocji, w szczególnych przypadkach mieć już czysty umysł oraz szczątkową świadomość emocjonalną i duchową.    

Powrócony - duch ludzki, który zaliczył przynajmniej ósmy poziom istnienia i nie ma już cząstki energetycznej, więc jest niezniszczalny. Rodzi się na planecie jako człowiek, budzi i po osiągnięciu ludzkiej doskonałości, tworzy kanał zejściowy dla Sił Światłości – ma moc wpływania na świadomość wielu tysięcy ludzi. Powrócony, podobnie jak schodzący, musi się nauczyć siebie od nowa, zapanować nad wolą, nad siłami ducha, rozbudzić kreację oraz istnienie, czyli zaliczyć całość. Musi być też podłączony pod wszystkie poziomy Głębi.
Powróconych zeszło około 40 tysięcy. Jednak zaledwie co dwudziesty "obudzony" powrócony podnosi wysiłek wzrastania w Duchu Świętym. Pozostali starym zwyczajem zamiast pracować nad sobą i wyzwalać w sobie miłość do świata, siedzą pod ceglanymi murami i w duchowym lenistwie płacą za iluzję odpuszczenia win przez samozwańczych kapłanów. Nie spłacają kredytu za darowaną im moc i ta masowo zaczęła ich opuszczać. Smutne to, ale prawdziwe. Bezmyślność i duchowe lenistwo znów zbierają swoje żniwo. Po 2012 roku jedynie około 50 powróconych będzie działać aktywnie na rzecz wyzwolenia ludzkości. Na szczęście ta garstka apostołów całkowicie wystarczy, aby ich przykład poniosły w przyszłości na ołtarzu własnej pracy, kolejne szeregi schodzących powróconych.
    
Schodzący - istota wyższa, otrzymująca od Boga prawo działania, a od Stwórcy duszę (dusza musi pochodzić stąd), rodząca się na planecie jako człowiek. Musi, tak jak każdy człowiek, obudzić się, następnie osiągnąć ludzką doskonałość. Gdy już ją osiągnie, ma moc wpływania na świadomość kilkuset tysięcy ludzi (pełny budowniczy), a gdy jest w pełni obudzonym posłanym, to nawet na 2,5 do 3 miliardów. Taki człowiek, wzrastając, buduje wokół siebie potężną przestrzeń energetyczną, tworząc kanał zejściowy dla Sił Światłości (np. w przypadku posłanego taki kanał ma średnicę 1000 km).   

Budowniczy – ten, który wyraża w swej woli "odpowiedzialność" Ducha Świętego. Zwykły człowiek nie jest w stanie tego odczuć, dlatego z innych wymiarów przychodzą istoty wyższe, którym to nieco lepiej wychodzi w ciele człowieka. Ich zadanie jest jedno: zmienić własnym działaniem stary porządek rzeczy. Oni zwiastują „nowe”, które zacznie się na dobre tworzyć po 24 grudnia 2012 roku.

Jasna Płaszczyzna - energetyczny zapis przestrzeni ze 179 poziomu stwórczego, który blokuje wszystko, co ma niższy poziom energetyczny. Dlatego skutecznie blokuje nawiedzenia, przejścia i strefy mroku – zarówno duchowe, jak i demoniczne.

Linie wymiarowe - energetyczne kanały istniejące miedzy żywymi istotami, które zostały połączone ze sobą przez żywy zapis energetyczny (najczęściej taki zapis jest tworzony w chwili wymiany energii emocji). Poprzez takie „niewidzialne” linie jedna osoba przekazuje swój stan emocjonalny osobie drugiej. Wrogie człowiekowi siły wykorzystują je do manipulowania ludzką energetyką oraz pośrednio do uruchamiania programów rezydentnych, które sterują potem ludzkim myśleniem. Siłom ciemności wystarczy zniewolić energetycznie jednego człowieka, aby potem jego liniami wymiarowymi atakować tych, do których nie mają bezpośredniego dostępu. W praktyce może to wyglądać tak, że dana osoba odbiera telefonicznie drobną, negatywną uwagę ze strony jakiejś zapomnianej koleżanki, a chwilę później zaczyna się jej powolny energetyczny upadek (traci wypracowaną wcześniej moc).

Orin – artefakt dający człowiekowi władzę nad własnym zachowaniem. Działa totalnie, sam z siebie blokując ludzką matrycę i nigdy się nie wyczerpuje. Wygasza negatywne emocje, nerwowość, lęki, fobie, niepewność i zagubienie, czyli wszystkie negatywne czynniki, jakie plączą nam rozum.    

Oriin - przedostatnie miasto, do jakiego może wejść fizyczny człowiek siłami własnego ducha. Większe od Szambali. Tu przebywa Jan, najniższe duchowo zejście Pana Bożych Zastępów (fizycznym zejściem Jana na naszą planetę był Jezus). Z tego miasta płynie cała wiedza, którą posiadł i którą wciąż zgłębia Zbigniew Jan Popko i z którą mogą się osobiście zapoznawać warsztatowcy. Stąd też rozpoczęła się wojna z siłami ciemności.

Oriiin - Piramida Strachu dla tych, którzy są przeciwko Prawu. To przestrzeń jednego ze Stwórców - Zachabiiiego.

Demon - przedstawiciel armii ciemności, człowiek który przeszedł na stronę Prawa Totalnego Podporządkowania. Po śmierci, nim odejdzie do świata makiet, ma zachowaną cząstkę wolnej woli i wykonuje zadania na rzecz sił ciemności. Ma potężną energię i może się objawić fizycznie. Ponieważ żył kiedyś życiem człowieka, zna wszystkie ludzkie słabości oraz potrafi czytać w ludziach jak w otwartej księdze. Najczęściej niszczy żyjących ludzi, stosując opętanie, nawiedzenie lub podłączenie.


Diabel  - bóg innej rzeczywistości, która zaczyna przenikać naszą. Człowiek, który się opowiada za Prawem Totalnego Podporządkowania, z wolna przechodzi pod jego panowanie.

Szatan - cząstka Lucyfera, który z kolei jest cząstką Pana Przeciwieństw.

Kamlar - rada nadzorcza, skupiająca stwórców, którzy w naszej rzeczywistości stworzyli światy w Prawie Totalnego Podporządkowania. Tę formę zaszczepiają na dodatek w przestrzeniach innych stwórców, gdzie obowiązuje Prawo Wolnego Wyboru. Ponieważ rzeczywistość Diabla jest podobna, a on potężniejszy, z wolna przejął więc nad nimi nieformalną kontrolę. Wszystko za przyzwoleniem Pana Przeciwieństw, który – jako cząstka Boga – opowiedział się za takim działaniem. Stoi on bowiem po stronie większości, dlatego opowiedział się za Prawem Totalnego Podporządkowania i wsparł siły nam przeciwne...

Morrrr -  Stwórca równy Lenariiemu. Jeden z synów Ojca, który – wspólnie z Panem Przeciwieństw i innymi stwórcami – próbuje wprowadzić we wszechrzeczy własne PRAWO – Prawo Totalnego Podporządkowania. Jest przyczyną "zła" w naszych wszechświatach, gdyż w toku ciemnej przemiany niszczy duszę za duszą, a w świecie materialnym planetę za planetą, istnienie za istnieniem...

Stwórca - powołany przez Boga-Twórcę (Ojca) bóg, który tworzy własne multiwersum. Wszystkich Stwórców jest 1013. Nasze multiwersum składa się z 7 wszechświatów, a każdy z nich z nieskończonej wręcz ilości galaktyk. Wszystko to stanowi tylko fragment rzeczywistości…

Pan Przeciwieństw - Arlon, będący jednym z 12 pasm Boga, obdarzony samoświadomością i wolną wolą. Poparł interes większości, która wybrała posługiwanie się w stosunku do drugiego człowieka Prawem Totalnego Podporządkowania. Nie wystąpił jednak przeciwko Bogu...

Pan Przekształceń Planetarnych – zarówno ciemność, jak i nasze Siły Wyższe działają na tej planecie poprzez swoich przedstawicieli, których nazywamy Panami Przekształceń Planetarnych. Każdy z nich ma wbudowany mechanizm zmiany nie tylko ludzkiej, ale i przestrzennej energetyki.

Kuser - Arlon, który jako cząstka Pana Bożych Zastępów poparł z kolei wolność tych, którzy innych miłują w Prawie Wolnej Woli. Schodząc na planety, likwiduje bezprawie i podstępność sił ciemności, które zwodzą człowieka, by w końcu opowiedział się on za Prawem Totalnego Podporządkowania, czyli przeciwko swojemu bratu i siostrze. Następnie taki człowiek, podobnie jak niszczeni przezeń ludzie, trafia w otchłań innej formy istnienia, które nazywamy piekłem. PBZ dba więc o to, by człowiek nie był podstępnie zwodzony i mógł sam dokonywać prawdziwie wolnych wyborów. W fizycznym wymiarze przekłada się to na zmianę systemu, aby zaślepieni ludzie przestali wierzyć, że idąc na wojnę mordować braci są bohaterami, że chodząc do kościoła i biorąc udział w krucjatach, zostaną zbawieni, że nietolerancją, egoizmem oraz własnym wygodnictwem  służą Ojcu, bo Ojciec z tak zwyrodniałym systemem nie ma nic wspólnego. On jest radością i wolnością... i ku temu także stworzył swoje dzieci...

Archiwum zrodzenia -  miejsce, gdzie znajduje się księga ducha ludzkiego, rodzaj zapisu łączącego go z całością duchowych przestrzeni. Zapis ten stale się zmienia, odzwierciedlając aktualny stan duchowo-energetyczny istoty ludzkiej.

Artefakt Ciała - ponadczasowe zogniskowanie wszystkich mocy w trzonie duchowym i energetycznym istoty ludzkiej, dzięki czemu z poziomu duchowego może ona czynić zmiany w gęstszych przestrzeniach. Wielkość tych zmian zależy od mocy własnej, wynikającej z parametru energetycznego i duchowego.

Stan wewnętrznej modlitwy – stan, w którym człowiek myśli, mówi i czyni to, co w prawie duchowym zostało uznane za prawe. Oczywiście nie ma on nic wspólnego z odmawianiem „paciorków”.

Prawo duchowe – najprościej można ująć prawo duchowe jako obowiązek bycia szczęśliwym, kochanym i kochającym oraz korzystania z całości dóbr danych nam przez Ojca. Wszystko to w poszanowaniu wszechrzeczy, czyli przy otwartym sercu. Przekłada się to na bycie dobrym, pomocnym i miłującym Ojca, który jest we wszystkim, co nas otacza –także w każdym z nas. W życiu codziennym człowieka to emanująca z niego dobroć, pogoda ducha i prawdziwość. Są to konkretne stany wibracyjne zapewniające nam wewnętrzną harmonię duchową i energetyczną. Na tym polega jednoczenie trzonu duchowego i podążanie ku Światłości...

                                                                                                                                                                                   opracował Tadeusz

Wszystkie prawa zastrzeżone.Strona wykonana przez Strony WWW - doneta.pl